Choć kampania prezydencka oficjalnie zaczęła się 7 lutego, to tak naprawdę wszyscy nadal czekamy aż zacznie się tak naprawdę. Bo to, co teraz obserwujemy to atrapa kampanii, produkt kampaniopodobny. Słyszymy ciągle, że wszystko rozstrzygnie się w końcówce. Panowie, to jest końcówka – głosujemy za 18 dni!
"Przecież do wyborów dużo czasu, oszczędzamy siły, wszystko rozstrzygnie się w końcówce" – takie tłumaczenia słyszymy od początku kampanii. I rzeczywiście czas od początku lutego do świąt był wstępem do kampanii, przygotowaniem gruntu pod rzeczywistą walkę. Ale kandydaci chyba nie zauważyli, że jest już dawno po świętach, a do wyborów zostało tylko 18 dni.
Tempo ślimaka
Tymczasem kampania nadal toczy się w ślamazarnym tempie, a kandydaci nie czują potrzeby lub nie wiedzą jak skupić uwagę opinii publicznej. Bronisław Komorowski dzień -20 do godziny zero spędził sadząc drzewka w szkółce leśnej. Wcześniej przemówił na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach, co mogłoby być dobrym punktem w kampanii, gdyby nie to, że głowa państwa nie powiedziała nic oryginalnego.
Brak kreatywności
Bo nawet z nudnego wydarzenia można zrobić wyborczy event, który przyciągnie uwagę i przebije się do mediów. Nie potrafi tego zrobić także Andrzej Duda, który od kilku miesięcy odwiedza powiat za powiatem. Na 19 dni przed wyborami będzie w pięciu miejscowościach w woj. lubuskim. Tylko – z całym szacunkiem dla mieszkańców regionu – co z tego?
Ta kampania wyborcza pokazuje słabość polskich polityków, miernotę ich pomysłów. Nie potrafią połączyć mało spektakularnej, choć ważnej, kampanii bezpośredniej z uwodzeniem mediów. Zamiast każdego ranka postarać się zaproponować coś, co da mediom temat do wypełnienia ramówek kanałów informacyjnych i wieczornych dzienników. po prostu wsiadają do swoich busów.
Pokazał Kaczyński jak zwyciężać mają
Panowie, to, że zamiast limuzyną pojedziecie gdzieś autobusem nie jest wydarzeniem samym w sobie! Tymczasem przemówienia w kolejnych miejscowościach są z reguły takie same. A dokładniej – tak samo banalne. Dlatego media transmitują je dopiero, gdy ktoś zacznie krzyczeć o kurach lub włączy się system przeciwpożarowy.
Jarosław Kaczyński w reakcji na notowania swojego kandydata, które są jednak dalekie od 50 proc. poparcia, odpowiada, że przecież dekadę temu jego brat też przegrał pierwszą turę, a wygrał drugą. Chyba nie zdaje sobie sprawy, że tym samym szkodzi Dudzie, bo na tle starcia z 2005 r. mizerię tej kampanii widać jeszcze bardziej.
Niewolnicy tematów
Sztaby mają ogromne trudności nie tylko ze znalezieniem tematów, ale nawet z dostrzeżeniem ich i wykorzystaniem na potrzeby własnej kampanii. Jak? Żaden z kandydatów nie wystąpił na wspólnej konferencji z Katarzyną Kalatą, która startowała na prezesa ZUS. Dopiero Adam Hofman spróbował wykorzystać emocje społeczne związane z brutalnym morderstwem 5-latki do dyskusji o karaniu zabójców. Dzisiaj PiS przegapia kolejne tematy.
Nie mówiąc już o narzucaniu tematów. Oczywiście większe możliwości ma tutaj urzędujący prezydent. Dlatego nie jest przypadkiem, że ku wielkiemu zdziwieniu ekspertów już po dzisiejszym posiedzeniu rządu zostanie ogłoszony wybór zwycięzców w dwóch gigantycznych przetargach zbrojeniowych. Zaraz po tym zaplanowano konferencję z udziałem szefowej rządu i prezydenta.
Bez pomysłu
Swoją pozycję wykorzystywał też Donald Tusk, nawet w czasie mało interesującej Polaków kampanii do Parlamentu Europejskiego. Wtedy osią kampanii wyborczej uczyniono kwestie unii energetycznej. Dzisiaj wyraźnie widać, że nic z tego nie wyszło, ale Tusk przez całą kampanię mógł powtarzać, że rząd PO nadaje ton unijnej polityce. Pewnie cała sprawa nie była też bez znaczenia w jego staraniach o przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej.
Dzisiaj żaden z kandydatów nie jest w stanie zaproponować zadnej oryginalnej idei, pomysłu dotyczącego polityki zagranicznej, naszego miejsca w Europie. Dlatego ta kampania jest przewidywalna, niemrawa, nudna i przede wszystkim bez treści. Poza tym kandydaci źle rozplanowali terminarz i, po mocnym początku, tempo drastycznie spadło, co widać po liczbie publikacji w mediach.
Nowa prezydentura
To w dużej mierze wynik tego, że kampania prezydencka musi taka być. To wielka wojna o nic. Te wybory budzą największe emocje, przyciągają najwięcej wyborców, a z drugiej strony mniej zależy tylko do wyborów do Parlamentu Europejskiego, bo prezydent ma po prostu niewielkie uprawnienia.
Dlatego – tak jak postulowałem ponad miesiąc temu – nowy prezydent powinien być ostatnim wybranym w wyborach powszechnych. A do tego czasu kandydaci i ich sztaby powinni wreszcie pokazać, że zależy im na naszych głosach. Bo inaczej może się skończyć najniższą frekwencją w historii wyborów prezydenckich.
Największym wyzwaniem jest realny postęp w zakresie innowacyjności – przekonywał Prezydent RP Bronisław Komorowski podczas sesji inauguracyjnej VII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Opowiedział się także za budowaniem wzajemnego zaufania pomiędzy państwem a przedsiębiorcami.Czytaj więcej