Polska wyda 13 mld zł na śmigłowce produkowane we Francji, zamiast tych powstających w Mielcu czy Świdniku. Ta decyzja dziwi nie tylko zwykłych Polaków, ale i generała Romana Polko, który wielokrotnie korzystał z Black Hawk'ów (produkowanych obecnie w Polsce). Co zadecydowało? Zdaniem gościa "Bez autoryzacji" – kwestie polityczne.
Gen. Roman Polko: Jestem zaskoczony, bo z wielu powodów wydawało mi się, że jednak będziemy korzystać z usług czy dostaw tych śmigłowców, w których produkcję sami jesteśmy zaangażowani. Mam na myśli Mielec i Świdnik. Kolejny powód mojego zaskoczenia, który wskazywałby na partnera choćby amerykańskiego, to fakt że od lat ściśle współdziałamy z Amerykanami, również podczas misji.
A ma to znaczenie nie tylko gospodarcze, ale i w boju?
Posiadając podobny sprzęt, więc łatwiej jest działać na polu walki podczas realizacji zadań. Przekonałem się o tym jako dowódca GROM-u, szczególnie podczas misji w Iraku. To, że mieliśmy bardzo podobne uzbrojenie, powodowało, że kwestia serwisu logistycznego przebiegała sprawnie. Amerykanie byli otwarci i służyli nam pomocą.
Przy tego typu wyborze strategicznego partnera, bo jednak wchodzi się tu w cały system, warto zwrócić uwagę również na państwa, które ściśle z nami współdziałają. To również powinno mieć wpływ na kierunek, w którym zmierzamy.
Wydawałoby się na zdrowy rozsądek, że Polska z racji możliwości samodzielnego wyprodukowania śmigłowców powinna z niej skorzystać. Dlaczego tak się nie dzieje i kupujemy na Zachodzie?
Szczerze mówiąc nie rozumiem tego i chciałbym poznać jakieś uzasadnienie. Natomiast oczywiście opowiadanie o tym, że gdzieś kiedyś powstanie w Polsce fabryka, to za mało. Powinniśmy budować system, a w ten sposób będziemy mieć każdy śmigłowiec inny, jeśli zdarzy się, że jednak kolejne kupimy z naszych fabryk.
Przecież zależy nam na tym, aby fabryki w Świdniku i Mielcu się rozwijały. Chcemy te śmigłowce sprzedawać, a jednocześnie sami kupujemy zupełnie co innego. Poprzez tak rozstrzygnięty przetarg pokazujemy, że Black Hawki są gorsze niż te, które kupujemy. Bo przecież każdy kupuje najlepszy produkt.
Black Hawki są gorsze od śmigłowców produkowanych przez francuski Airbus Helicopters?
Nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ korzystałem z Black Hawk'ów podczas szkoleń w Stanach Zjednoczonych, podczas wielu misji. Wiem, że są to śmigłowce przede wszystkim na bieżąco testowane w boju, na polu walki, modyfikowane i świetnie się sprawdzają. Jestem pod ogromnym wrażeniem ich możliwości.
Co mogło zadecydować w przetargu?
Obawiam się, że zadecydował jednak czynnik polityczny. Wcześniej takich rozważań na ten temat nie miałem, ale nie wiem, czy rzeczywiście nie było tak, że przez wstrzymanie przez Francuzów dostawy Mistrali do Rosji, na czym stracili większy kontrakt, nie było jakichś gier, które trudno mi zrozumieć. Być może państwa Unii Europejskiej chcą to jakoś Francuzom zrekompensować, ale nie tędy droga. Przetargi na tego typu sprzęt, na wyposażenie w polskiej armii, powinny wynikać przede wszystkim z polskiej strategii i narodowego punktu widzenia własnych zdolności obronnych, a nie czynników zewnętrznych. Nie znamy kryteriów, które o tym zadecydowały, ale budzi to duże zdziwienie.
W jak dużej mierze Polska jest w stanie zbroić się samodzielnie, również w kwestii innego rodzaju uzbrojenia?
Tak długo nie będziemy w stanie zasilać własnej armii, jak długo nie będziemy mieć nowoczesnych linii technologicznych. W Radomiu udało się coś w końcu zrobić z produkcją broni, natomiast nasze linie są dość przestarzałe.
Rozmawiałem na ten temat z inżynierem, który pracuje w Dolinie Krzemowej - Piotrem Moncarzem, który mówi, że niejednokrotnie składał propozycje wspólnych produkcji jego firmy z Polską, tak aby transfer technologii następował. Miał na myśli robotyzację współczesnego pola walki. Wcześniej testowałem jego system zinformatyzowanego żołnierza, chociażby w Arizonie, ale firma odsunęła go od kontaktów handlowych z Polską i kazała mu się zająć wyłącznie kwestiami inżynieryjnymi.
Dlaczego?
Bo w Polsce był zbyt często wystawiany. Kiedyś przywiózł prezesa firmy, bo miał już być podpisany kontrakt, a okazało się, że przedstawiciele polskiej strony na to spotkanie po prostu nie przyszli.
A jak jest za granicą, choćby w Niemczech? Czy oni sami się zbroją, czy też kupują zagraniczny sprzęt?
Niemcy rzeczywiście stawiają na własny przemysł i potrafią go świetnie promować. Podobnie działają Amerykanie i Izraelczycy, którzy angażują swoją dyplomację, aby promować własny przemysł obronny. Oni stawiają to na pierwszym miejscu. Gdy Amerykanin do nas przyjedzie, będzie spał w amerykańskim hotelu. A jeśli jest dyplomatą, to choćby jego zainteresowania były dalekie od sprzętu wojskowego, będzie mówił, jak doskonały jest ten sprzęt.
Tymczasem my zrobiliśmy coś kompletnie odwrotnego.
My też w ten sposób moglibyśmy podnieść na nogi przemysł zbrojeniowy, który wciąż, mimo jaskółek, które się pojawiają, jest na kolanach. Decyzja, że śmigłowiec użytkowany przez polską armię będzie produkowany na razie poza granicami kraju, a w bliżej niedoprecyzowanej przyszłości może powstanie u nas jakaś fabryka, powoduje, że ten przemysł wciąż u nas nie powstał.