Od kilku dni social media żyją wpisem mało popularnej blogerki Hani. Dziewczyna postanowiła nazwać rzeczy po imieniu i w swoim poście zadała kluczowe pytanie skierowane do świata i swoich czytelników: Dlaczego jesteście obleśni?
Dziewczyna ewidentnie nie przepada za ludźmi, którzy delikatnie mówiąc są grubi, mają pryszcze i używają podróbek znanych perfum. Pewnie cały tekst na blogu przeszedłby bez echa, gdyby nie jeden naprawdę mocny jego fragment: "Nałożenie sobie maseczki na twarz raz w tygodniu to dla Was abstrakcja, a wydanie 150 złotych na podkład nazywacie marnotrawstwem kasy – no bo przecież na dworcu są takie za dychę".
Na Hanię posypały się gromy, a jej blog od kilku dni przeżywa prawdziwe oblężenie. Nie znajdziemy na nim negatywnych komentarzy, bo te od razu są usuwane. W końcu to jej blog i “chce się tu czuć dobrze, więc będzie usuwać tych, którzy jej się nie podobają”.
Ale zastanówmy się, czy lifestylowe blogi nie kreują przypadkiem obrazu idealnego, fajnego, człowieka? Czy aby inny blogerki nie wysyłają w świat podobnego komunikatu? Może żadna z nich nie napisze w prost: zrób coś z tą twarzą albo wstydź się za swoje obleśne boczki. I choć instruują nas znacznie delikatniej, nie zmienia to faktu, że czytelnik może się poczuć, jakby ktoś wykrzyczał mu w twarz: jesteś obleśny, zrób coś z sobą!
Power śniadanie Anna Lewandowska stała się kobietą na miarę naszych czasów. Jest piękna, zgrabna, jest żoną, ale równocześnie kobietą stawiającą na własny rozwój. Przy całym natłoku zajęć Ania znajdzie czas na ugotowanie organicznych przysmaków i dań, zrobienie serii ćwiczeń i przebiegnięcie 15 km.
Ania stawia na pozytywną motywację: przy odrobinie dobrej woli osiągniesz wszystko! I powinnaś chcieć to osiągnąć, bo bycie fit i zdrowe odżywianie jest dzisiaj wyznacznikiem fajności. Chcesz mieć dobre życie? Zainwestuj w power śniadanie! Składa się ono z płatków żytnich, morwy białej, jagód goji, nasion chia, pestek słonecznika, wiórków kokosowych, melona, porzeczki liofilizowanej i miodu.
Takie menu nie do końca spodobało się jej fankom. Uznały je za zdecydowanie zbyt drogą i nieosiągalną propozycję dla Polek, zwłaszcza tych mieszkających w mniejszych miastach. O sprawie zaczęły pisać media i Ania miała przez pewien czas złą prasę. Nie zmienia to jednak faktu, że w świecie Ani, całkowicie pozbawionym negatywnych emocji i przepełnionym jej perłowym uśmiechem, nie ma miejsce na tłuszcz, syfy i podkład za 10 zł.
A Kasia Tusk używałaby takiego kosmetyku? Szczerze wątpię. Świat wykreowany na jej blogu Make Life Easier wydaje się być idealny i szczęśliwy, osadzony w pastelowych kolorach, miękkich tkaninach, liściach jarmużu i najnowszych wydaniach Vougue'a. Tylko w ostatniej swojej stylizacji ma buty Kazar i okulary RayBan. Blogerka na każdym zdjęciu ma perfekcyjny makijaż i przepiękną stylizację. Nigdy nie wspomina o tym, że musi zapłacić rachunki, ma trudny okres w pracy, czy rodzinne problemy.
Kasia w ciepłym świetle, z idealnie wyregulowanymi brwiami, mglistym spojrzeniem rzuconym gdzieś w dal, omdlałymi dłońmi z nieskazitelnym manicure jest jak jeden wielki wyrzut sumienia: Spójrz w lustro i wstydź się! I wcale nie ma pewności, że podkład za 150 zł w jakikolwiek sposób zbliży cię do tego ideału.
Nie chodzi o to, by krytykować powyższe blogerki. Dbanie o siebie, dążenie do dobrej formy fizycznej, uśmiech, to nie są grzechy. Jednak w wyidealizowanym świecie trzech pań nie ma miejsca na normalność, czyli te okropne pryszcze, o których wspomina zażenowana Hania. A ta normalność, jest właśnie jednym z ważniejszych składników naszej codzienności.
Jesteśmy obleśni?
Hania nie chce już komentować całej sprawy, na swoim fanpage’u wydała oświadczenie, w którym przyznała, że został napisany pod wpływem emocji i za szybko opublikowany:
Wydaje się, że blogerka po prostu obnażyła system i nazwała po imieniu rzeczy, o których lifestylowe blogerki boją się powiedzieć na głos. W ich świecie nie dopuszcza myśli, że ktoś może mieć trądzik, pocić się, nosić większy rozmiar niż 36 i mieć ważniejsze problemy niż wybór podkładu do cery.
Można się tym przejmować i ciułać na podkład za 150 zł, nowy wyznacznik zadbanej kobiety. Można też za 10 zł kupić puder na Centralnym i wbrew temu, co piszą internetowe boginie czuć się szczęśliwą i zadbaną.
Jak patrzę na ludzi, których mijam na ulicy, mam odruchy wymiotne. Serio, co z Wami jest nie tak? Ludzie są głupi. To trzy słowa, które powtarzam sobie codziennie, ale za każdym razem tak samo mnie zaskakują. Z jakiegoś nieznanego nikomu powodu są masochistami. Obleśnymi masochistami. Dlaczego lubicie być brzydcy, śmierdzący i niezadbani?