
Nie może być tak, że ktoś zmuszany jest do określonego zachowania czy przebywania w określonym miejscu. To jest ograniczanie czyjejś wolności. Wprawdzie związkowcy rozumieją to jako formę protestu, wyrażenia swojego niezadowolenia, ale to co się tam dzieje to jest de facto pozbawiania wolności, ograniczaniem swobody przemieszczania się. Można to też nazwać wymuszaniem określonego zachowania.
REKLAMA
Artykuł 189, paragraf 1 kodeksu karnego mówi jasno: "Kto pozbawia człowieka wolności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". W tym przypadku mamy wyraźną wolę z jednej strony opuszczenia budynku, a z drugiej strony jest to uniemożliwianie. Zachowanie to polegać będzie najczęściej na wyłączaniu możliwości poruszania się drugiej osoby poprzez jej zamknięcie, skrępowanie lub inne oddziaływanie. To co się w tej chwili dzieje pod sejmem to ograniczanie wolności w sensie swobody ruchów i możliwości zmiany miejsca przebywania. Konstytucja pozwala na zorganizowany protest jako ruch obywatelski. W tym przypadku to już nie jest protest, ale wymuszanie na kimś określonego zachowania. Nie może być takiej sytuacji, że ktoś pozbawiony jest możliwości przemieszczania się.
Również zadaniem policji w tym przypadku jest przywrócenie porządku prawnego w tym miejscu. Potrzebna jest tam stanowcza interwencja służb porządkowych. W tej chwili ma tam miejsce burzenie porządku publicznego. Rozumiem, że policja nie chce podjąć stanowczych działań, bojąc się eskalacji emocji wśród ludzi tam zgromadzonych. Przecież wszyscy pamiętamy co działo się pod Pałacem Kultury w Warszawie jak zamykano KDT. W tym przypadku działanie powinno być jednak bardziej stanowcze, interwencja powinna mieć miejsce. Zadaniem policji jest utrzymanie porządku publicznego, a to co tam się dzieje jest ewidentnym jej zaburzeniem.
Inaczej sprawa by wyglądała, gdyby posłowie dobrowolnie godzili się na taką sytuację. Można dobrowolnie rozporządzać swoimi prawami, a tym jest prawo do przemieszczania się i prawo do wolności osobistej.