Łukasz Warzecha narzeka, że maraton w Warszawie wygrał czarnoskóry biegacz.
Łukasz Warzecha narzeka, że maraton w Warszawie wygrał czarnoskóry biegacz. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Maratony i półmaratony są dla prawicy jak Boże Narodzenie albo Wielkanoc. Mało kiedy nadarza się im tak dobra okazja do hejtowania. Ale gwiazdy prawicowej publicystyki nie pozwalają sobie na monotonię i narzekanie tylko na korki. Ale czasami lepiej zostać przy starym zestawie żali, bo łatwo przekroczyć granicę. Tak, jak Łukasz Warzecha.

REKLAMA
Wydawać by się mogło, że brak dyskryminacji ze względu na kolor skóry jest dzisiaj normą. Nie wszędzie. Łukasz Warzecha marzy chyba o powrocie czasów, kiedy czarnoskórzy mogli mniej. Publicysta "Super Expressu" i całej gamy prawicowych pism i portali narzeka, że niedzielny maraton w Warszawie wygrał czarnoskóry biegacz.
Zaskakujące, że w XXI wieku pojawiają się tak ksenofobiczne poglądy. Czasy, kiedy krzyczało się "Polska dla Polaków" dawno minęły. Jak widać Warzecha jest tak zatwardziałym konserwatystą, że chce nie tylko powrotu do tego, co było kilka lat temu (czyli rządów PiS), ale i sprzed kilkudziesięciu lat.
Do tego Warzecha zaserwował cały zestaw swoich standardowych żali. W sumie poświęcił biegowi kilkanaście tweetów. Postulował m.in. wprowadzenie zakazu imprez biegowych w stolicy i z podziwem cytował też pomysły jak utrudnić życie biegaczom. Jednym z pomysłów było rozlanie na trasie biegu oleju silnikowego.