
Co 11 sekund na świecie jedna dziewczynka zostaje obrzezana. To poważny problem, z którym od lat walczy fundacja "Kwiat pustyni", założona przez modelkę Waris Dirie. Włączyła się w nią polska dziennikarka i podróżniczka – Martyna Wojciechowska. Szlachetna akcja budzi jednak kontrowersje, bo metodą walki z tym okrutnym zjawiskiem jest płacenie rodzinom za zaniechanie zabiegu. – To tak, jakby płacić mężom za to, że nie będą bić swoich żon – komentują internauci.
Obrzezanie kobiet
Klitoridektomia (zwana też obrzezaniem kobiet oraz wyrzezaniem) – częściowe lub całkowite usunięcie łechtaczki (łac. clitoris), czasem również warg sromowych mniejszych. Praktykowane ze względów religijnych lub estetycznych u Egipcjan oraz wśród niektórych ludów afrykańskich, a także wśród irackich Kurdów i część ludności Jemenu. W ekstremalnych przypadkach klitoridektomia polega na usunięciu łechtaczki, warg sromowych i skóry ze ścianek pochwy oraz zaszyciu, co najmniej częściowym, samego wejścia do waginy. Pozostawiony niewielki otwór umożliwia jedynie wydostawanie się moczu i krwi menstruacyjnej. Ten rodzaj obrzezania jest określany według metodologii WHO jako obrzezanie "trzeciego typu". Czytaj więcej
Wojciechowska zetknęła się z tą kwestią osobiście, bo widziała to na własne oczy będąc w Afryce. – Znalazłam się w wiosce, kiedy obrzezano dziewczynki. Uczucie bezsilności spowodowało, że myślałam, co można zrobić, by takie akty barbarzyństwa nie miały miejsca. Właśnie dlatego zdecydowałam się wziąć udział w kampanii. Będziemy wywierać presję na rządy państw, gdzie proceder jest wykonywany. Kampania polega na oferowaniu rodzinom wsparcia finansowego w zamian za to, że nie zdecydują się okaleczyć dziecka. Około tysiąc dziewczynek ma zapewnioną ochronę. Tysiąc w skali 150 milionów okaleczonych kobiet to mało – mówiła Wojciechowska w programie Dzień Dobry TVN.
Małgorzata Łokaj z Fundacji Usłyszeć Afrykę stawia pytanie o przyszłość dziewczynek, które nie są obrzezane. – One mogą nie znaleźć później mężów – zauważa działaczka. Łokaj jest zakoczona akcją i stwierdza, że zupełnie nie tędy droga, choć nie chce oceniać akcji jednoznacznie negatywnie. – Najważniejsza jest edukacja, dzięki której ci ludzie dowiedzieliby się o zagrożeniu życia i zdrowia tych dziewczynek. One umierają w czasie tego typu zabiegów – mówi Łokaj.
Dla niewykształconej kobiety, jedyną szansą na godne życie i szacunek otoczenia jest wyjście za mąż. My z tym nic nie zrobimy. Kenijska działaczka z którą rozmawiałam o tym problemie stara się dawać dziewczynkom wykształcenie, aby skończyły szkołę. I choć są już obrzezane, to być może ich dzieci już tego nie zrobią.
Ochojska bardziej wierzy w działanie edukacyjne, niż w "przekupywanie". Zauważa, że rodzina będzie miała co jeść, ale pozostaje pytanie, co dalej. – Jeżeli to dziecko nie jest obrzezane, to nie wyjdzie za mąż, nie założy rodziny i nie będzie miała szacunku społeczności. Co więcej, nie będzie jej miał kto utrzymywać. Kobiety niezamężne są kobietami wyśmiewanymi, ubogimi. Czy my chcemy te dziewczyny na taki los? – pyta Ochojska. I podkreśla, że nie jest specjalistką w dziedzinie obrzezania afrykańskich dziewczynek.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
