
Są czołowymi twarzami polskiego Stand-upu i postanowili wreszcie zacząć zarabiać za pośrednictwem YouTube. Michał Kempa i Wojtek Fiedorczuk niedawno założyli kanał "Niepewne sytuacje", na którym (w odróżnieniu od innych) to oni robią z siebie głupków i zaczepiają przechodniów. Ich humor nie jest dla wszystkich, ale można się w nim kompletnie zakochać.
REKLAMA
Założyli swój kanał, by trafiać do ludzi, do których nie docierają, gdy występują na scenie. Nie wszędzie mogą dojechać, nie wszyscy są w stanie zobaczyć ich na żywo, więc chcą odwiedzić ich za pośrednictwem internetu.
Mają marzenie, by stać się przyjemną twarzą polskiego YouTube, dlatego w jednym z odcinków telefonują do Prezesa Rady Ministrów. – Można być miłym, sympatycznym i zadzwonić do pani premier z życzeniami – mówi Michał Kempa. – Ale jak będzie inna władza, to też z przyjemnością do kogoś zadzwonimy – dodaje.
Są niezrealizowanymi biznesmenami, próbowali nawet handlować śrubkami, ale nie wyszło. Ciągle myślą o tzw. “hajsach z jutuba”, o których tak wiele przeczytali w papierowych gazetach. Mają nadzieję, że zarobią tu więcej niż w Stand-upie.
Nie chcą być określani mianem pranksterów i nie podoba się im to słowo. Następny swój film na znak protestu prawdopodobnie zatytułują “Najgorszy prank świata”. Chcą pomagać i zwracać uwagę na to, co na co dzień nie jest zauważane.
– Zależy nam na tym, by to z siebie robić głupka, a nie z ludzi – jak zresztą robią pranksterzy – mówi Michał. – Rzucają im różne pająki pod nogi, a ja sam nie wiem jakbym się zachował, gdyby mi tak ktoś coś podrzucił. Wolę, by to ludzie uśmiechali się do nas – dodaje.
Nie są jednak otwarci na cały przekrój polskiego społeczeństwa. Dyskryminują gimnazjalistów i nie pozwalają im zaglądać na "Niepewne sytuacje". Chcą ich przeganiać, a jak trzeba będzie, to robić także obywatelskie interwencje.
Jako prawdziwi youtuberzy, myślą już nawet u kogo w ramach promocji mogliby wystąpić: – Zastanawiamy się nad crossem z Królem Albanii, ale ja jestem bardziej za Serbią – mówi Michał. – Musimy się jeszcze zastanowić, bo chcę pojechać do Belgradu – dodaje.
Raz na dwa tygodnie można się z nimi spotkać w Warszawie na dyżurze. Początkowo były one przeznaczone dla hejterów, ale żaden z nich nie przyszedł, co potwierdziło tezę o tym, że są oni mocni tylko w komentarzach. Niestety takie spotkanie odbywa się od 15 do 16, ale młodzi youtuberzy podkreślą, że jeżeli komuś bardzo zależy na rozmowie na argumenty, to bardzo chętnie przyjadą do 100 km od Warszawy.
Na dyżurach ludzie opowiadają im o tym, co leży im głęboko w sercu. – To kwestie głównie administracyjne – mówi Wojtek Fiedorczuk. – Ludzie przejmują się tym, że jezdnie są źle wyrysowane. Zastanawiają się, czy komuś mogą zadedykować swoje życie albo opowiadają o refleksjach na swój temat. Wachlarz jest bardzo szeroki i że tak powiem niczym twórcy nurtu muzycznego disco polo – każdy znajdzie coś dla siebie – dodaje.
Michał Kempa raz sam znalazł się w niepewnej sytuacji, kiedy ze spodni wypadł mu kabel, a jeden z przechodniów zauważył to i zwrócił mu uwagę, że... to się nie nagra. Youtuber nie miał wtedy żadnych argumentów.
Napisz do autorki: patrycja.marszalek@natemat.pl
