Kiedy Europę obiegła wieść o nierównej walce powstańców znad Wisły z potężną armią cara, wielu ochotników aż rwało się do broni, by wesprzeć dążenia wolnościowe. Jeden z nich, włoski oficer Francesco Nullo, rychło przybył Polakom z pomocą. Poległ w boju 5 maja 1863 roku.
Rewolucja włoska zakończyła się sukcesem - kraj został zjednoczony w 1861 roku, ale Giuseppe Garibaldi i jego towarzysze, wcale nie złożyli broni. Powstanie styczniowe już trwało, gdy włoski bohater narodowy wystosował apel do europejskich narodów: "Nie opuszczajcie Polski!".
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Do pomocy Polakom wysłano kilkusetosobowy oddział ochotników, organizowany przez syna Garibaldiego - Menottiego. Żołnierzami dowodził inny zaufany wodza - Nullo.
Był doświadczonym wojskowym, weteranem wojny austriacko-piemonckiej 1848 roku. Gdy piętnaście lat później dowiedział się o walce Polaków o wolność, agitował na rzecz zbrojnego wsparcia dla powstańców. Na polskiej ziemi stanął w kwietniu 1863 roku.
Powstańczy Rząd Narodowy mianował go generałem i delegował do walki. Nikt nie spodziewał się jednak, że pobyt włoskiego oficera w ogarniętym powstaniem Królestwie Polskim, skończy się tak szybko...
5 maja Nullo, opromieniony m.in. zwycięstwem swego oddziału w potyczce pod Podłężem sprzed dwóch dni, wziął udział w kolejnej bitwie. Blisko miejscowości Krzykawka oddział garibaldczyków, walczący w korpusie gen. Józefa Miniewskiego, został zaskoczony atakiem wroga. Wywiązał się krwawy bój; 37-letni Nullo zginął na miejscu od postrzału w serce. Adiutant generała - Elia Marchetti - odniósł śmiertelne rany. Zmarł po dwóch dniach.
Dziś o Francesco Nullo wiedzą nieliczni, choć nie jest on postacią zupełnie anonimową. Ma m.in. swój pomnik w Warszawie, jest patronem kilku ulic oraz szkół. Miejsce śmierci powstańca rodem z Włoch nazywane jest Polaną Nullo. Generał został pochowany w pobliskim Olkuszu.
Nie tylko Włosi walczyli za polską sprawę. Wśród innych uczestników bojów z Rosjanami byli m.in. Węgier Eszterhazy, Ukrainiec Andrij Potebnia, Szwed August Myhrberg czy Francuz Emil Andreoli.
Inny ochotnik - Francois Rochenbrune, także przybyły z Francji, stworzył elitarny oddział Żuawów Śmierci, który znacznie przewyższał nieprzyjaciela klasą bojową. Jego żołnierze nosili czerwone fezy oraz czarne surduty z białymi krzyżami, dobrze widoczne nawet z większej odległości.
Żuawi Śmierci wyróżniali się na tle innych także całkowitym oddaniem na polu walki. Zanim przystąpili do boju, przysięgali, że zwyciężą, albo zginą. Godne podziwu, tym bardziej, że szansę na wygraną z Imperium były iluzoryczne.
Mężczyzna w sile wieku, postawy marsowej, nacechowanej piękną i szlachetną energią. Twarz miał smagłą, pełną męskiej urody. Srebrne nitki przetykały już jego bujne włosy. Z jego wielkich oczu patrzyła sama dobroć, sama szczerość i odwaga. Był to człowiek, który budził bezwzględne zaufanie.