Donald Tusk w Brukseli je w pracowniczej stołówce.
Donald Tusk w Brukseli je w pracowniczej stołówce. Fot. Zrzut ekranu z TVP1

Po wyjeździe do Brukseli Donald Tusk nieco zniknął z radarów polskiej polityki. Reporterka "Wiadomości" TVP1 spędziła dzień z szefem Rady Europejskiej. Były premier nie zrezygnował z biegania. Zapewnia, że nadal intensywnie szlifuje język angielski.

REKLAMA
Donald Tusk w Brukseli nie zrezygnował z polskich zwyczajów. Co dwa dni uprawia jogging. – Przypomina mi to Łazienki czy alejki nad morzem w Sopocie – mówi były premier "Wiadomościom". Później Tusk jedzie do pracy, gdzie rozpoczyna maraton spotkań oraz konsultacji telefonicznych.
Intensywność dnia szefa Rady Europejskiej zależy w dużej mierze od tego, jak blisko jest kolejny szczyt przywódców Unii Europejskiej. – Dziesięć dni przed każdą Radą Europejską powoli życie dla mnie tutaj zaczyna się zamieniać w prawdziwe piekło. Zaczyna się proces ustalania tzw. konkluzji, czyli decyzji Rady Europejskiej, a to oznacza bardzo zawzięte kłótnie czasami o jedno słowo, czasami o przecinek – tłumaczy Tusk.
Były premier zapewnia też, że codziennie przynajmniej pół godziny poświęca na szlifowanie języka angielskiego. Uczy się wtedy m.in. gramatyki. Do tego nauką samą w sobie jest codzienna praca w tym języku. Dzień szefa RE kończy się ok. 19. – Teraz jadę do Gosi, a w Brukseli mocno rozdziela się pracę od sfery prywatnej, więc do widzenia – kończy Tusk spotkanie z ekipą TVP.