
Gdyby późną jesienią 1918 roku, świeżo po zakończeniu Wielkiej Wojny – konfliktu, jakiego nie znał ówczesny świat – ktoś powiedział, że pokój utrzyma się ledwie dwie dekady, zostałby uznany za szaleńca. Nowa światowa tragedia stała się jednak faktem. Trwała prawie 6 lat i kosztowała życie miliony osób. A mogła skończyć się... po miesiącu.
Na to pytanie rzecz jasna odpowiedzieć nie sposób, ale wtedy – w październiku 1939 roku, naprawdę zaistniała sposobność, aby zmienić bieg dziejów. Wojna trwała dopiero od miesiąca, na Zachodzie nikt jeszcze nie przystąpił do walki, biła się za to Polska i to z dwoma wrogami – Niemcami i Związkiem Sowieckim. Nie było szans na zwycięstwo, choć polscy żołnierze walczyli do ostatka. Broń złożyli dopiero pod Kockiem 6 października, gdy skończyła się amunicja...
(...) niespodziewanie ujrzałem Hitlera. Ubrany w płaszcz politischer leitera, miał po prawej młodego adiutanta. Hitler blady, o mocno zagryzionych ustach, zrobił na mnie wrażenie histeryka, zmęczonego i całkowicie zobojętniałego na wszystko, co się wokół niego dzieje.
Polacy planowali popsuć Niemcom radosne świętowanie. Byli dobrze zorganizowani, jeszcze w ogniu walk o oblężone miasto, 27 września, powstał zalążek Polskiego Państwa Podziemnego. Służba Zwycięstwu Polski, poprzedniczka Związku Walki Zbrojnej, a następnie Armii Krajowej, wydała rozkaz: przygotować zamach na sprawcę polskiej katastrofy narodowej.
Trudno dziś zgadnąć, jak potoczyłaby się wojna, gdyby nie ta jedna sekunda wahania. Pewne jest tylko, że gdyby Hitler z całym otoczeniem zginął w tym momencie, Niemcy wyładowaliby całą furię na bezbronnej ludności Warszawy i pokonanego kraju. Trudno sobie wyobrazić rozmiary masakry, od której dzielił jeden ruch ręki.
Bomby nie wybuchły, choć ich siła rażenia byłaby ogromna. Zawiodła komunikacja między autorami planu zamachu, na miejsce nie zdołał dotrzeć wskutek niemieckiej blokady mjr Niepokólczycki, a człowiek, który miał dokonać detonacji, zawahał się. Możliwe, że w ogóle nie rozpoznał jadącego przez Nowy Świat Hitlera, a nie chciał ryzykować – siła rażenia eksplozji byłaby bowiem ogromna.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
