Wbrew apelom Leszka Millera, żołnierzy Armii Czerwonej trudno darzyć w Polsce szacunkiem. Na zdjęciu grupa rekonstrukcyjna z Lublina.
Wbrew apelom Leszka Millera, żołnierzy Armii Czerwonej trudno darzyć w Polsce szacunkiem. Na zdjęciu grupa rekonstrukcyjna z Lublina. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

– Wszyscy żołnierze i z Zachodu i ze Wschodu, którzy walczyli o Polskę zasługują na taki sam szacunek – stwierdził w czwartek Leszek Miller podczas spotkania z weteranami i młodzieżą z okazji 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Szef SLD mówił nie tylko o równym wysiłku Polaków walczących na różnych frontach, ale i chwalił wysiłki Armii Czerwonej. Według Millera, przyczyniła się ona do tego, iż nie doprowadzono do sytuacji, w której "Polski i Polaków nie byłoby wcale"...

REKLAMA
Rocznica zakończenia II wojny światowej to w Polsce data co najmniej słodko-gorzka. Z jednej strony wspominamy ustanie wojennej zawieruchy, rozpętanej przez nazistowskie Niemcy, która pochłonęła życie milionów Polaków. Upadek III Rzeszy mógł być dla Polaków świętem. Problem jednak w tym, że powodów do wdzięczności dla wyzwolicieli ze Wschodu, o której dziś wspomina Leszek Miller mowy być nie mogło. Wielu Polaków dobrze wiedziało o tym już w 1945 roku, a my po 70 latach nie powinniśmy mieć wątpliwości, że żołnierzom Armii Czerwonej nad Wisłą raczej nikt wdzięczności okazywać nie powinien. Dlaczego? Oto pięć podstawowych powodów, o których trzeba dziś przypomnieć Leszkowi Millerowi i innym Polakom domagającym się szacunku dla czerwonoarmistów.

1. Nowi okupanci

O historii II wojny światowej w Polsce często rozmawiamy w sposób zbyt zdominowany przez akademicki dyskurs, który łatwo wykorzystać do pisania tej historii na nowo. Stanowczo zbyt rzadko używamy prostych słów. Te tymczasem przydają się bardzo w przypadku opisywania roli, którą Armia Czerwona odegrała nad Wisła pod koniec II wojny światowej. Zbyt rzadko mówimy bowiem, że przeganiali oni nazistów, ale i instalowali własny reżim.
Gorące powitania Armii Czerwonej takie jak to na Lubelszczyźnie często były propagandowymi "ustawkami" / Fot. YouTube.com/Filmoteka Polska
Gdyby Polsce nie udało się uniknąć losu kolejnej sowieckiej republiki ludowej, nie mielibyśmy żadnych wątpliwości, że sześcioletnią okupację nazistowską zastąpiła czterdziestoletnia okupacja radziecka. A tak właśnie było. Dziś być może użylibyśmy do opisania quasi-niepodległego tworu jakim była uzależniona od Kremla Polska Rzeczpospolita Ludowa pojęcia "okupacja hybrydowa".
To ona doprowadziła do sytuacji, w której Polacy do dziś muszą godzić się na liczne wyrzeczenia w walce o dogonienie Zachodu w poziomie rozwoju. I choć przez minione 26 lat, przez które Kreml nie miał już wpływu na rząd w Warszawie zrobiliśmy tak wiele, eksperci zajmujący się ekonomią nie mają wątpliwości, że życie w Polsce porównywalne będzie do tego w Londynie, Paryżu i Berlinie dopiero za kolejne 30 lat.

2. Wdzięczność za gwałty?

Coraz więcej mówi się o tym, jaką cenę miliony Niemek zapłaciły za wybujałe ambicje geopolityczne Adolfa Hitlera. O tym, jak alianci odwet wzięli dosłownym gwałtem na narodzie niemieckim więcej w naTemat jutro. Już dziś warto jednak przypomnieć, że w zbrodni tej przodowali właśnie "wyzwoliciele" w mundurach Armii Czerwonej, a w naszym regionie na ofiary równie chętnie brali Niemki, co i Polki.
Wielokrotnie gwałcone aż do śmierci były Polki z Gdańska. Czerwonoarmiści gwałcili je na oczach ich najbliższych. Z listów tych, które przeżyły tę wielomiesięczną gehennę wynika, że relatywnym szczęściem było poddanie się gwałtowi "tylko" kilkukrotnie, co nie kończyło się obrażeniami zagrażającymi życiu. Codziennością były gwałty grupowe kończone egzekucjami. Niemki zabijano dość szybko, Polkom dawano żyć, bo łatwiej było się Rosjanom z nimi dogadać.
Ofiarami rosyjskich gwałtów były nie tylko Niemki, ale także Polki. / Fot. YouTube.com/Great World history
Ktoś powie, że w niemieckie społeczeństwo zasłużyło na taki los, a w Gdańsku rosyjscy żołnierze mogli Polki mylić z Niemkami lub podejrzewać o sympatyzowanie z nazistami. W północnej Polsce podobne dramatyczne historie to jednak także wspomnienia najstarszego pokolenia do granic możliwości polskiej Gdyni i całych Kaszubów.
"Na masową skalę gwałty na Polkach zaczęły się po rozpoczęciu ofensywy zimowej. Zdarzały się już w Krakowie w styczniu 1945 r. i podczas zdobywania twierdzy Poznań. W tym ostatnim mieście były wypadki, że żołnierze radzieccy prosili młode kobiety o rzekomą pomoc przy opatrywaniu rannych, w rzeczywistości gwałcili je" – przypominali o losie jaki zgotowali Polkom w innych regionach wyzwoliciele ze Wschodu już przed sześcioma laty Joanna Ostrowska i Marcin Zaremba na łamach "Polityki".
Skoro dziś Leszek Miller mówi, że żołnierzom ze Wschodu należy się szacunek, to czy podobny sugestie ma dla ofiar fali przemocy seksualnej, która przelewa się dziś przez obszary pozostające w rękach Państwa Islamskiego wobec ich oprawców? Wdzięczni gwałcicielom jazydek mają być ich potomkowie? Wdzięczne swoim ojcom mają być dzieci poczęte w wyniku gwałtów Boko Haram na porwanych przez afrykańskich terroystów nastolatkach...? Kuriozalne, prawda? Dlatego i w Polsce nikt nie ma powodów do okazywania Rosjanom wdzięczności za gwałty na ich babciach i prababciach.

3. Podziękować za zrabowane mienie?

Równy szacunek dla żołnierzy z Zachodu i Wschodu, o który dziś apeluje przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej trudno mieć także ze względu na skalę prawdopodobnej grabieży dokonanej przez Armię Czerwoną, a później NKWD zarówno na ziemiach w granicach przedwojennej II RP, jak i tzw. ziemiach uzyskanych. Mowa o prawdopodobnej skali, bo pozostający na rozkazach Kremla PRL-owski reżim skutecznie zadbało o to, by historykom uniemożliwić zbadanie tej kwestii, lub cenzurował opracowania na ten temat.
W przypadku mienia prywatnego zostały na szczęście liczne relacje okradzionych przez Rosjan rodzin. Skalę grabieży w tym obszarze obrazuje fakt, iż zegarkami i biżuterią z przedwojennymi grawerami w języku polskim do dziś handlują spadkobiercy rabusiów w mundurach na rosyjskich aukcjach i pchlich targach. W przypadku dóbr kultury pozostało oceniać tylko na podstawie wyliczenia, jakich dzieł zabrakło po podsumowaniu tego, co zagrabili naziści.
Co gorsza, żołnierze ze Wschodu w grabieżach i niszczeniu pamiątek kultury byli od Niemców znacznie bardziej prymitywni. Świadkowie nie mniej okrutnych od nazistowskiej okupacji czasów "wyzwalania" Polski wspominali o licznych rzeźbach niszczonych przez zwykłą głupotę lub dla zabawy. Obrazy gromadzone w polskich muzeach i przez kolekcjonerów służyły Rosjanom za opatrunki lub alternatywa dla papieru toaletowego.

4. Szacunek za Przyszowice?

Od kilku miesięcy Rosjanie walczą z ministrem spraw zagranicznych Grzegorzem Schetyną o prawo do nazywania się wyzwolicielami więźniów Auschwitz. Warto więc wspomnieć też o mordzie, którego żołnierze ze Wschodu dokonali pod śląskimi Przyszowicami na więźniach z oświęcimskiego obozu, którym udało się uciec z jednego z marszów śmierci. Kilkudziesięciu więźniów obozu koncentracyjnego Rosjanie rozstrzelali tego samego dnia, który przeszedł do historii jako rocznica wyzwolenia Auschwitz.
I za ten kuriozalny, skrajnie bezsensowny mord trudno okazywać Rosjanom szacunek. Szczególnie, że śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej pozwoliło zakwalifikować mord w Przyszowicach z 27 stycznia 1945 roku jako zbrodnię przeciwko ludzkości.

5. Wieloletnie bezprawie

Zbrodnie, gwałty i rabunki dokonywane przez Rosjan nie zakończyły się zaraz po wojnie. W ubiegłym roku Instytut Pamięci Narodowej wydał obszerne opracowanie dotyczące skali przestępstw popełnianych przez Rosjan stacjonujących w Polsce aż do 1993 roku. Już w "wyzwolonej" Polsce strzegący komunistycznego ładu w Europie Rosjanie byli sprawcami gwałtów na Polkach, czy innych poważnych przestępstw. Z których część zbrodni PRL-owskie władze były zmuszane do zamiatania pod dywan.
Podanie o urlop z 1946 r napisane przez zgwałconą nauczycielkę spod Legnicy

W dniu 8 stycznia o godz. 1-ej w czasie powrotu mego z ferii świątecznych z Radomia do Szprotawy, między Legnicą a Szprotawą do wagonu, w którym jechałam, jak również do innych wagonów wkroczyły masy bolszewików, zaczęli torturować i bić mężczyzn, rabować walizki i gwałcić kobiety, z których ani jedna nie uszła tej hańby i gwałtu. Bestialstwo ich i rozbestwienie dochodziło do niebywałych granic także po kilku, a nawet kilkunastu rzucało się jak dzikie bestie na swe ofiary-kobiety... Czytaj więcej

W "Armia Czerwona/Radziecka w Polsce w latach 1944-1993. Studia i szkice" szczególnie ciekawie naukowcy IPN przedstawiają problemy jakie z Rosjanami mieli mieszkańcy Legnicy i Bornego Sulinowa, gdzie stacjonowały oddziały czekające na rozkazy Kremla. Wielu Polaków z tych regionów miało największe trudności z odczuwaniem szacunku dla żołnierzy ze Wschodu.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl