Subaru Outback – kompromis pomiędzy użytecznością a komfortem
Michał Mańkowski
14 maja 2015, 15:37·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 14 maja 2015, 15:37
Piąta generacja Subaru Outbacka rzuca wyzwanie wszystkim po kolei: SUV-om, crossoverom, a nawet niektórym terenówkom. To o tyle ciekawe, że samo auto ciężko przypasować tylko do jednej z kategorii. Duże, przełajowe kombi z zaawansowanym systemem wspomagania kierowcy EyeSight wchodzi na polski rynek. Sprawdzamy, czy powinno wejść także do Twojego garażu.
Reklama.
Produkowany od równo 20 lat Outback opiera się na rozwiązaniach znanych z nadwozia swojego starszego brata: Legacy. Subaru postanowiło stworzyć zbliżony model, który będzie nieco bardziej terenowy. Stąd Outbacki charakteryzują się m.in. wyższym prześwitem, osłonami podwozia czy większym skokiem zawieszenia.
Po piąte
Teraz na drogi wyjeżdża już piąta generacja tego modelu. Subaru Outback nie jest ani zwykłym SUV-em, ani klasycznym crossoverem. Do terenówki w tradycyjnym tego słowa znaczeniu też mu daleko, choć sam w sobie posiada podobne kompetencje. Z tej trójki najbliżej mu chyba do numeru dwa, czyli crossovera.
Masywne kombi japońskiego producenta to auto, które nie będzie rzucać się w oczy na ulicy, z zewnątrz jest nawet nieco nudne (no chyba że siądziecie za kierownicą modelu takiego jak ten testowany: nieco oklejonego). Bo i prawdą jest, że nie taka jego rola. To samochód, który konsekwentnie, solidnie i bezpiecznie będzie wykonywał swoją robotę (więcej za chwilę). Prześwit nowego Outbacka to aż 200 mm, co sprawia, że jeżdżąc po nierównościach lub „wspinając się” kierowca czuje się pewnie i nie ma wrażenia, że auto zaraz „przysiądzie”. Mimo wspomnianej masywnej sylwetki, linia nadwozia jest smukła, a samochód nie sprawia wrażenia ociężałego. Jest dłuższy i szerszy od poprzednika, co przełożyło się na wnętrze.
Wnętrze? Robisz to dobrze
Wsiadając do środka zaczyna się już zupełnie inna rozmowa. Projektanci spisali się, tworząc eleganckie i wyjątkowo wygodne wnętrze. Potwierdza to pierwszy kontakt z fotelem kierowcy, który sprawia wrażenie delikatnie napompowanego. Naturalnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo fotele są naprawdę wygodne i można się w nich zanurzyć. Naprawdę wśród nowych samochodów pod tym względem nie jest łatwo się wyróżnić, ale tutaj był element miłego zaskoczenia. Nowy Outback to generalnie auto ze sporą ilością miejsca – także z tyłu. Na początku tekstu określiłem je „przełajowym”, ale równie dobrze jako zamiennik można wstawić tu „rodzinne”.
Wróćmy jednak do środka. Wzrok kierowcy i pasażera szybko wędruje do czarnego wykończenia wokół skrzyni biegów. Zastosowano tu lekko chropowaty, wyróżniający się materiał, którego aż szkoda, że zabrakło w innych fragmentach wnętrza. Oprócz standardu do obsługi kabiny (intuicyjna i nieprzesadzona) z przodu mamy także panel multimedialny. To 7-calowy panel dotykowy, za pomocą którego sterujemy radiem, systemem audio, nawigacją, telefonem, ustawieniami auta itd. Warto zauważyć, że dotykowy jest nie tylko sam ekran, ale także wspierające go obok przyciski.
Niebiesko mi
Przyglądając się wykończeniu wnętrza widać, że Subaru starało się, by kierowca i pasażerowie mieli wrażenie obcowania z czymś wyższej jakości. Udało się zarówno pod względem wizualnym, jak i namacalnym. Nie ma tu mowy o przeładowaniu tandetnym plastikiem, a po wspomnianym otoczeniu skrzynii biegów aż chce się przejechać dłonią.
Zegary osadzono w dwóch tubach. Podświetlane na niebiesko, dzięki czemu dobrze czytelne, intrygująco współgrają ze srebrnymi wstawkami na desce rozdzielczej. Niestety nie wiem czemu projektanci nie poszli za ciosem i takiej kolorystyki nie utrzymali w panelu do sterowania klimatyzacją. Tam postawiono na podświetlenia w kolorze zielonym. Szkoda. Zwłaszcza, że niebieskie oświetlenie wnętrza można znaleźć także w innych miejscach kabiny np. przy uchwycie kubka czy schowku.
Cicho!
Pierwsze spostrzeżenie po kilku przejechanych kilometrów? „Jak tu cicho”. To nie tylko wrażenie, ale fakt wynikający m.in. z dzwiękochłonnej przedniej szyby, a także lepszego wyciszenia wnętrza nowego modelu. Wewnątrz jest naprawdę spokojnie.
Spokojnie jest także jeśli chodzi o przyspieszenie. Benzynowy, 2,5-litrowy silnik o mocy 180 koni mechanicznych i maksymalnym momencie obrotowym 235Nm przyspiesza do setki w 10 sekund. Tutaj pewna nutka rozczarowania, bo od takiego auta można by oczekiwać nieco więcej. Na szczęście nadrabia się ją komfortem jazdy. Deklarowane spalanie producenta w testowanym modelu to 8,7l/100km w cyklu miejskim, ale rzeczywistość sprowadziła to raczej do ok. 10l. W trasie jest już lepiej ok. 6-7l/100km.
W Outbacku zamontowano bezstopniową, automatyczną skrzynię biegów Lineartronic, która daje także kierowcy możliwość korzystania z sześciu "wirtualnych biegów". Utrzymuje optymalny obroty, które mają zapewnić "liniowe" przyspieszanie auta. Nie szarpie, przyspiesza płynnie, ogranicza spalanie, jednak w przypadku wzniesień przekłada się na głośniejszą pracę silnika.
Pojedzie czy nie pojedzie?
Do dyspozycji kierowcy jest także przycisk aktywujący system X-MODE, który w założeniu ma dawać większą kontrolę nad autem. System kieruje silnikiem, skrzynią biegów, napędem i hamulcami tak, by auto możliwie optymalnie i pewnie zachowywało się na niestandardowych nawierzchniach oraz wzniesieniach. Mimo niepozornego na pierwszy rzut oka wyglądu, ten „zwykły kombiak” radzi sobie także w terenie (naturalnie, bez przesady), co zdradzają wstawki chroniące karoserię.
Na takie, a nie inne zachowanie samochodu wpływa układ napędu na cztery koła znany pod nazwą S-AWD (Symmetrical All-Wheel-Drive). System ten ciągle kieruje napęd do wszystkich kół, dzięki czemu kierowca ma większą kontrolę nad prowadzonym pojazdem niezależnie od warunków na drodze.
S-AWD
Ponieważ główne elementy układu napędowego ustawione są wzdłużnie, jest on idealnie zbalansowany w swych ruchach poprzecznych, co skutkuje dużą precyzją kierowania. Nisko położony środek ciężkości jest kolejnym czynnikiem, dzięki któremu Outback sprawnie reaguje na polecenia kierowcy.
źródło: Subaru
Drugie oczy
Producenci ścigają się na coraz to nowsze i wymyślniejsze elektroniczne systemy wspomagające kierowcę. Do wyścigu dołączyło też Subaru, które w modelu Outback zamontowało system EyeSight, w założeniu mający pełnić funkcję drugiej pary oczu.
System za pomocą dwóch kamer obserwuje drogę nawet do 110 m przed nami, a następnie – zależnie od potrzeb – informuje lub sam reaguje. Dodatkowe „oczy” śledzą ruch innych uczestników ruchu (od samochodów, przez rowery, po ludzi) i przekazują informacje do aktywnego tempomatu i systemu antykolizyjnego. Jeśli kierowca nie zareaguje na sygnał, wtedy samochód sam zacznie delikatnie hamować, a jeśli i to nie pomoże, uruchomi się hamowanie awaryjne - sprawdzałem i faktycznie działa, choć lepiej nie zdawać się tylko i wyłącznie na komputer. Jakiś czas temu Subaru w gdańskiej ErgoArenie przeprowadziło demonstrację tego rozwiązania.
Co ciekawe, EyeSight zwraca także uwagę na światła stopu w samochodzie znajdującym się przed nami. Stojąc w korku łatwo stracić uwagę, wtedy system delikatnym sygnałem informuje, że pojazd przed nami już ruszył i możemy zrobić to samo.
Dla kogo? Nowe Subaru Outback to ciekawy kompromis pomiędzy zewnętrzną użytecznością a wewnętrzną elegancją i komfortem. Całość doprawiona pewnością prowadzenia i poczuciem bezpieczeństwa. Nie sprawi, że na ulicy będą spoglądać na Ciebie ciekawe spojrzenia, a na światłach innych zostawisz daleko w tyle. Dla kogo w takim razie jest Subaru Outback? Dla rodziny lub kogoś, kto często jeździ w trasy - nie tylko te po zwykłej drodze. W tych przypadkach sprawdzi się doskonale.