Stadion Narodowy w Warszawie był areną wielu przegranych (i zwycięstw) polskich sportowców. Wieczorem 10 maja stał się areną klęski politycznej. Już na kilkadziesiąt minut przed ogłoszeniem wyników badania exit poll zaczęto rozliczać sztab. – Na pewno popełniono błędy, bo jeśli w styczniu kandydat ma 60 proc., a teraz mniej niż 40 to nie jest normalne – powiedział mi europoseł Dariusz Rosati.
Bronisław Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą. Na razie w pierwszej turze, ale jeśli ktoś obstawiłby taki wynik trzy miesiące temu powiedzianoby mu, żeby zajął się lepieniem pierogów, a nie polityką. Taki wynik to gigantyczne rozczarowanie dla polityków Platformy Obywatelskiej. Atmosfera w sztabie Komorowskiego jest zupełnie inna, niż pięć lat temu, kiedy kandydat PO także musiał walczyć w drugiej turze.
– Czekają nas dwa tygodnie ciężkiej pracy. Jeszcze nic nie jest przesądzone – powiedział wchodząc na wieczór wyborczy swojego kandydata Robert Tyszkiewicz, szef sztabu. Także przed ogłoszeniem wyników zaczęło się rozliczanie winnych. – Na pewno popełniono błędy, bo jeśli w styczniu kandydat ma 60 proc., a teraz mniej niż 40 to nie jest normalne – mówił mi Dariusz Rosati, poseł do Parlamentu Europejskiego.
Wskazywał, że w porę nie zatrzymano Pawła Kukiza. – Jeśli 20 proc. Polaków głosuje na muzyka, chce, żeby on został prezydentem, to źle świadczy o naszej demokracji. Można było w porę ukazać jego niekompetencję, pokazać, że nie nadaje się na tę funkcję – mówi poseł. Wskazuje też, że nie zaangażowano w pracę wszystkich dostępnych zasobów. – Przyznano nam zadania peryferyjne, głównie wśród Polonii w Brukseli, choć zgłaszaliśmy gotowość do pełnego zaangażowania się – mówi Rosati.
Mniej rozmowni byli najważniejsi politycy PO. "Dzień dobry" – taką odpowiedź usłyszałem, gdy spytałem wchodzącą na konwencję Ewę Kopacz o to, czy mocniej włączy się w kampanię prezydenta. Mało rozmowny był też Jacek Michałowski, szef Kancelarii Prezydenta.
Po tym, jak na ekranach pojawiły się wyniki prowadzący konwencję Jakub Rutnicki musiał włożyć dużo energii w to, by wlać w rozczarowaną salę nieco optymizmu. – 32 procent! Bardzo dobry wynik! – krzyczał do mikrofonu. O ile udało się wzbudzić urzędowy optymizm w gościach, o tyle Bronisław Komorowski był wyraźnie rozczarowany.
W swoim przemówieniu prezydent zapewnił, że wygra w drugiej turze, ale trzeba się mocno zmobilizować. Pogratulował też Pawłowi Kukizowi, co było oczywistą prośbą o głosy muzyka w drugiej turze. Wyzwał też Andrzeja Dudę na debatę. Zapowiedział też, że już w poniedziałek przedstawi konkretne wnioski i propozycje na ostatnie dwa tygodnie kampanii.
Jednak wychodząc ze Stadionu Narodowego nie chciał odpowiedzieć, czy końcówkę kampanii poprowadzi dotychczasowy szef sztabu. W ślad za prezydentem poszli inni politycy PO i po ok. 15 minutach od ogłoszenia sondaży na sali zostali tylko dziennikarze i niewielka grupka posłów. To pokazuje, że w Platformie nie ma woli walki, ale trwa ucieczka z tonącego okrętu.