Zaskoczenia słabym wynikiem Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich nie krył w poniedziałek szef SLD Leszek Miller, który był gościem "Faktów po Faktach". Otwarcie nie winił jednak kandydatki Sojuszu, mówiąc jedynie o źle obranej strategii...
Wina strategii, nie kandydatki
– Błędna była strategia, która rozpoczęła się w którymś momencie kampanii. Zakładała, że pozyskanie elektoratu SLD jest stosunkowo łatwe (...), a trzeba zabiegać o tych, którzy nigdy nie glosowali, albo rzadko chodzili na wybory – tłumaczył Miller. Na pytanie od prowadzącego, jak zareagował na kompromitujący dla lewicy wynik Ogórek, szef Sojuszu udzielał wymijających odpowiedzi.
– Jest jedna wielka kompromitacja polskich sondażowni, które dawały wielką przewagę Bronisławowi Komorowskiemu i niewiele głosów Pawłowi Kukizowi – podkreślił gość programu. Postulował, aby w przyszłości na co najmniej tydzień przed wyborami zakazać sondażów, które w jego przekonaniu manipulują opinią publiczną.
Będzie czas na rozmowę
Oczywiście, Miller zdawał sobie sprawę z porażki kandydatki SLD w wyborach. Od tego czasu nie odbył z nią żadnej rozmowy. – Spotkamy się, żeby już w chłodnej i spokojnej atmosferze całą rzecz przedyskutować – mówił Miller.
Skrytykował przy okazji wszystkich – także członków lub sympatyków Sojuszu – którzy mają pretensje do wyniku wyborczego, a sami nie oddali głosu na Ogórek. –To przejaw jakiejś schizofrenii – podkreślił przewodniczący SLD dodając, że kwestia lojalności i uczciwości w polityce ma zasadnicze znaczenie.
Dezerter Napieralski
– Odejdzie pan z funkcji szefa SLD? – pytał prowadzący. Miller odpowiedział, że na razie sam nie złoży rezygnacji, a wszelkie zmiany na szczeblach władzy w partii mogą nastąpić dopiero po jesiennych wyborach parlamentarnych, na zwołanym Kongresie SLD. – Wszystko jest w rękach moich koleżanek i kolegów. O jednej rzeczy mogę zapewnić: nikt nie będzie SLD dyktował rozwiązań personalnych – zwrócił uwagę gość "Faktów po Faktach".
Prowadzący przypomniał, że Napieralski, który wcześniej miał prawie 14 proc. w wyborach prezydenckich, apelował do Millera o odejście. – On nie będzie decydował o tym, jakie będą moje dalsze losy. (...) Ma szczęście, że żyjemy w takich cywilizowanych czasach, bo w dawnych epokach tacy dezerterzy byli po prostu ścinani – skwitował Miller.