Leszek Miller mówi, że przed wyborami parlamentarnymi na pewno nie przestanie być szefem SLD.
Leszek Miller mówi, że przed wyborami parlamentarnymi na pewno nie przestanie być szefem SLD. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Zaskoczenia słabym wynikiem Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich nie krył w poniedziałek szef SLD Leszek Miller, który był gościem "Faktów po Faktach". Otwarcie nie winił jednak kandydatki Sojuszu, mówiąc jedynie o źle obranej strategii...

REKLAMA
Wina strategii, nie kandydatki
– Błędna była strategia, która rozpoczęła się w którymś momencie kampanii. Zakładała, że pozyskanie elektoratu SLD jest stosunkowo łatwe (...), a trzeba zabiegać o tych, którzy nigdy nie glosowali, albo rzadko chodzili na wybory – tłumaczył Miller. Na pytanie od prowadzącego, jak zareagował na kompromitujący dla lewicy wynik Ogórek, szef Sojuszu udzielał wymijających odpowiedzi.
– Jest jedna wielka kompromitacja polskich sondażowni, które dawały wielką przewagę Bronisławowi Komorowskiemu i niewiele głosów Pawłowi Kukizowi – podkreślił gość programu. Postulował, aby w przyszłości na co najmniej tydzień przed wyborami zakazać sondażów, które w jego przekonaniu manipulują opinią publiczną.
Będzie czas na rozmowę
Oczywiście, Miller zdawał sobie sprawę z porażki kandydatki SLD w wyborach. Od tego czasu nie odbył z nią żadnej rozmowy. – Spotkamy się, żeby już w chłodnej i spokojnej atmosferze całą rzecz przedyskutować – mówił Miller.
Skrytykował przy okazji wszystkich – także członków lub sympatyków Sojuszu – którzy mają pretensje do wyniku wyborczego, a sami nie oddali głosu na Ogórek. –To przejaw jakiejś schizofrenii – podkreślił przewodniczący SLD dodając, że kwestia lojalności i uczciwości w polityce ma zasadnicze znaczenie.
Dezerter Napieralski
– Odejdzie pan z funkcji szefa SLD? – pytał prowadzący. Miller odpowiedział, że na razie sam nie złoży rezygnacji, a wszelkie zmiany na szczeblach władzy w partii mogą nastąpić dopiero po jesiennych wyborach parlamentarnych, na zwołanym Kongresie SLD. – Wszystko jest w rękach moich koleżanek i kolegów. O jednej rzeczy mogę zapewnić: nikt nie będzie SLD dyktował rozwiązań personalnych – zwrócił uwagę gość "Faktów po Faktach".
Prowadzący przypomniał, że Napieralski, który wcześniej miał prawie 14 proc. w wyborach prezydenckich, apelował do Millera o odejście. – On nie będzie decydował o tym, jakie będą moje dalsze losy. (...) Ma szczęście, że żyjemy w takich cywilizowanych czasach, bo w dawnych epokach tacy dezerterzy byli po prostu ścinani – skwitował Miller.