15 maja na Wydziale Prawa, Asministracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego odbędzie się konferencja „La donna e mobile. Prawne aspekty następstw cykliczności płciowej kobiet”. Mimo że jest to konferencja naukowa, brzmi to jak próba dyskryminacji płci pięknej.
Kobiety są zagrożeniem dla samych siebie Organizatorzy tłumaczą, że konferencja ma na celu pomoc kobietom. Przedstawiają argumenty, które mają być potwierdzeniem naukowym na to, że kobieta w stanie napięcia przedmiesiączkowego jest bardziej skłonna popełnić przestępstwo, a nawet może doprowadzić do własnej śmierci.
Na potwierdzenie przytacza sytuacje, które powinny być opisane prawnie, aby ustalić zakres odpowiedzialności cywilnej za „uszkodzenie ciała lub wywołanie rozstroju zdrowia kobiety”. Sugerują, że oświadczenia woli napisane w czasie napięcia mogą być kwestionowane pod kątem ważności. Do tego dochodzi zbiór wydarzeń z kobiecego życia, które spowodowane mają być zbliżającą się miesiączką – na przykład samobójstwa.
Organizatorzy w ich mniemaniu chcą dobrze. Uznają, że PMS nie jest winą kobiety, która ma wtedy ograniczone pole widzenia. Trzeba jej pomóc. Nowe prawo miałoby doprowadzać do uzyskania odszkodowania za „ubezpłodnienie” na skutek zaburzonego cyklu miesiączkowego, związane z traumą po wypadku. Za fakt uznają doniesienia, że wypadki spowodowane są napięciem, który patologicznie zaburza słuch. Co więcej, w przypadku popełnienia przestępstwa przez kobietę cierpiącą na zespół napięcia przedmiesiączkowego można by złagodzić wyrok.
Seksizm aż bije w oczy
Organizatorzy traktują kobiety z niewłaściwym podejściem. Co z tego, że proponują, aby panie nie musiały przychodzić do pracy, lub wykonywać niektórych czynności w czasie menstruacji, kiedy powyższym założeniu jest ukryte przekonanie, że kobieta jest w związku z tym mniej wydajnym pracownikiem. Kimś specjalnej troski.
A przecież pracodawcy nigdy nie wiedzą, kiedy ich pracownice mają „te” dni. Nikt przy zdrowych zmysłach nie informuje o tym swojego szefa. Kobieta oprócz pracy musi być matką, koleżanką, córką, każda z tych ról to określony zakres obowiązków. Rzadkością są takie momenty, kiedy nie ma się siły wyjść z łóżka, istnieją przecież środki łagodzące dolegliwości. Kobiety nauczyły się żyć z menstruacją i radzą sobie z tym nieźle. Na pewno nie traktują tego jako czegoś nienormalnego.
– Ta konferencja jest seksistowska i szokująca, raczej przypomina XIX wiek – komentuje Joanna Piotrowska, prezeska fundacji Feminoteka.
– Już dawno udowodniono, że PMS ma mały wpływ na nasze zachowanie. Mówi się o tym po to, aby nas, kobiety zdyskredytować. Nie byłoby w rozmawianiu na ten temat nic złego, jeśli mówilibyśmy o postrzeganiu tych spraw w historii. Pokazuje to, że środowisko naukowe nie jest otwarte. Może to spowodować niebezpieczną sytuację, w której podczas napięcia przedmiesiączkowego nie będziemy mogły podpisywać ważnych dokumentów, takich jak testament. Naukowcy, którzy proponują dyskusję na ten temat powinni pogłębić swoją wiedzę na temat gender studies.
Dobrze zbadany problem
Język, jakim napisane jest zaproszenie na wrocławską konferencję jest dyskryminujący, a jego autor, jakby zakładał, że czyta je jakaś kobieta cierpiąca na zespół napięcia przedmiesiączkowego. Jakby od razu tłumaczył się przed rozwścieczoną menstruantką. Na przykład – jeden z organizatorów wie o czym tu mowa, nie tylko dzięki czasowi spędzonemu w czytelni, ale także wizytom w polskich więzieniach kobiecych. Ten argument jest chyba najbardziej absurdalny. Ma oznaczać, że temat jest dokładnie zbadany, ale czy jest choć trochę przekonujący? Propozycje ułatwiania życia są zawstydzające. Pomieszczenie specjalnie przystosowane dla miesiączkującej kobiety? Świetnie, wszyscy w pracy będą wiedzieli o naszym stanie.
Codziennik feministyczny domaga się odwołania konferencji. Pod petycją podpisało się już ponad 500 osób, głównie kobiety, chociaż są również mężczyźni. Zarzucają organizatorom, że wśród prowadzących znajdują się prawie sami mężczyźni.
– Naturalne zjawisko w tematyce konferencji jest opisywane jako odstępstwo od męskiej normy, okraszane jest przymiotnikiem „specyficzne” – czytamy na ich stronie. Na ten argument organizatorzy odpowiedzieli, że z 11 referentów zaproszonych na konferencję 6 z nich to kobiety. I że konferencja jest właśnie dla nich, nie dla mężczyzn. Odpowiedź została zamieszczona na Facebooku, niestety doktor Jacek Mazurkiewicz nie wyraził zainteresowania rozmowy z naszą redakcją.
– Miesiączka nie jest stanem patologicznym czy nienaturalnym, tylko niezbyt przyjemnym fizjologicznym zjawiskiem – wyjaśnia redakcja Codziennika Feministycznego – nie widujemy konferencji poświęconych wpływowi biegunek na wypadki samochodowe czy problemowi zaburzeń erekcji w związku z wypadkami w pracy. Kto wie, mogłyby wyjść o wiele bardziej znaczące wynikania statystyczne. Jeśli robimy już konferencję pochylającą się nad fizjologią i jej wpływem na poczytalność, orzecznictwo sądowe itp, bądźmy w tym konsekwentni i weźmy pod uwagę te zjawiska fizjologiczne, które są doświadczeniem wszelkich płci.
Dwie strony medalu
W przypadku wrocławskiej konferencji burzą się środowiska lewicowe. Chcą odwołania konferencji. W zeszłym roku prawicowa fundacja Pomocnicy Królowej Różańca Świętego żądała odwołania konferencji „Porne graphos. Pornografia w perspektywie nauki społecznych i humanistycznych”, która była zorganizowana przez Queer UW.
Uniwersytet zapewniał, że konferencja spełniała wszelkie zasady naukowości. Wtedy argumentowano, że o pornografii należy rozmawiać, ponieważ porusza istotne tematy dotyczące praw i kondycji człowieka, jego pragnień a przede wszystkim roli kobiet. Jest bardzo widoczna w debacie publicznej, każdy ma do niej dostęp. Promocja pornografii to również dyskryminacja kobiet. Przyjmują tam postawę niewolniczą, są pokazywane jedynie jako obiekt seksualny, a nie jako myśląca istota. To mężczyzna musi być spełniony i to bez dyskusji.
Ciało kobiety od wieków traktowane jest jako coś nieczystego i seksualnego. Miesiączka zawstydza do takiego stopnia, że wciąż można spotkać osoby, które nie mają pojęcia o jej mechanizmie. Seksualność człowieka blokuje wolność słowa. A powinna przecież być czymś bardzo naturalnym. Ludzie nie powinni się o nią kłócić, bo nie kłócą się przecież o inne czynności fizjologiczne. Dyskryminacja płci ze względu na biologię nie ma najmniejszego sensu, a próby rozwiązania „problemu” pochodzą właśnie z czasów, kiedy histerię kobiecą, jak określano zespół napięcia przedmiesiączkowego, próbowano leczyć upuszczaniem krwi lub hipnozą.
Co zmienić?
Codziennik Feministyczny podkreśla, że musimy uświadomić sobie, że kobiet pracujących i studiujących jest coraz więcej. – Traktowanie ich jak obywatelki drugiej kategorii lub nieprzewidywalne tajemnicze istoty to skandal. Wszystkim nam na uczelniach potrzebny jest darmowy i powszechny dostęp do wiedzy. Studiującym oraz nauczającym rodzicom przydałyby się żłobki i przedszkola. Wykładowcom z kolei przydałaby się świadomość, że płeć nie przesądza o predyspozycjach w zakresie zgłębiania wiedzy w danej dziedzinie – dziewczyny mogą iść na politechniki, chłopaki na pedagogikę.