
Jeden gwałcił. Dwa razy. Nie zniechęcił go nawet atak padaczkowy ofiary. Drugi zaspokoił się nią dokonując innej czynności seksualnej. Sąd Rejonowy w Elblągu nie miał żadnych wątpliwości, że tak właśnie wyglądały przestępstwa, których dwóch ratowników medycznych dopuściło się na tłumaczce towarzyszącej im na szkoleniu w Kaliningradzie. Jakie usłyszeli wyroki? Dwa lata pozbawienia wolności dla jednego, osiem miesięcy dla drugiego. Dla obu w zawieszeniu.
Tak traktuje się w Polsce kobiety. Co ja mam innym powiedzieć? Dziś bym chyba nie zdecydowała się zgłosić na policję. Czuję się tak, jakby sąd i policja też mnie zgwałciły, upokorzyły. Policjantka sugerowała, że to moja wina. Za pierwszym razem moją sprawę umorzono.
– Musimy pamiętać, że gwałt jest gwałtowi nierówny – tłumaczy szerokie "widełki" kar prof. Piotr Kruszyński. – Ostatnie wyroki z Elbląga należą jednak do rzeczywiście łagodnych – przyznaje. Doświadczony adwokat i karnista zwraca uwagę, że w takich sprawach polskie sądy bywają jednak łagodne nie tylko ze względu na osądzanie osób wcześniej niekaranych. Sędziowie chętnie przyjmują też okoliczności łagodzące wynikające ze społecznego podejścia do zgwałceń.
W takich przypadkach sąd może wziąć pod uwagę, że sprawcy działali w pewnym błędzie. Może uznać, iż w pewnych okolicznościach sądzili, że jednak otrzymali zgodę na zbliżenie seksualne. Jeżeli wcześniej doszło do wspólnego biesiadowania i razem udano się w kierunku pokoi, to również może dla sądu wskazywać, że sprawcy sądzili, iż ich ofiara zgadzała się na seks.
Przez to nie ma w naszym myśleniu założenia, że to gwałciciel pozwala sobie na przekroczenie autonomii seksualnej drugiego człowieka. Czyli na zbliżenie bez wyraźnej zgody osoby pokrzywdzonej. Nauczyliśmy się przerzucać winę na osobę poszkodowaną. Jak już była pijana, to w orzecznictwie znajdziemy wiele podstaw do tego, by uznać, iż przyczyniła się do swojego losu. A tymczasem zgwałcenie jest akurat takim przestępstwem, do którego osoba pokrzywdzona się nie przyczynia. Właśnie dlatego mówimy o zgwałceniu. Obyczajowość mamy jednak taką w Polsce, że jeśli kobieta mówi "nie" to jest "tak", bo jeśli powie "tak", to przecież jest "dziwka". Poza tym mamy tendencję do całkowitego wykluczania, że gwałceni bywają mężczyźni, a tak też jest.
– My to zmienimy – zapewnia prawniczka. Zdaniem prof. Moniki Płatek, z punktu widzenia narzędzi prawnych, najlepszym może okazać się wspomniana konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. O którą spierano się na poziomie światopoglądowym, a zapomniano, iż może pozwolić zbliżyć polskie prawo do najlepszych światowych standardów nie w sprawach tak ważnych jak właśnie ochrona Polek przed gwałcicielami. – Mamy teraz poważne instrumenty do tego, by zmieniać podejście wymiaru sprawiedliwości do zgwałconych i gwałcicieli. Oby tylko Andrzej Duda w przypadku wygranej w wyborach nie zaczął robić cyrku wokół konwencji jako nowy prezydent – stwierdza.
Karnistka tłumaczy również, że niekoniecznie chodzi o to, by gwałcicieli karać pozbawieniem wolności na lata. Prof. Płatek zwraca uwagę, iż w krajach, w których jest dość duży poziom równości płci, wyroki dla gwałcicieli zakładające 3 do 6 miesięcy pozbawienia to naprawdę długa kara.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
