Dwa dni chwilowej depresji i nagły powrót do prawdziwej, ostrej polityki - tak najnowszy "Newsweek" opisuje zachowanie Bronisława Komorowskiego po przegranej w I turze wyborów prezydenckich z Andrzejem Dudą.
Jak zdradzają tygodnikowi politycy z otoczenia głowy państwa, Komorowskiemu najtrudniej było znieść fakt, iż przegrał on z politykiem w samym PiS trzecioligowym, dużo młodszym i niedoświadczonym. Z tego marazmu prezydenta i sztab wyborczy wyrwał Michał Kamiński.
Michał Kamiński - "szef" kampanii Komorowskiego
Rozmówcy "Newsweeka" nie pozostawiają wątpliwości, że to Kamiński jest dziś faktycznym szefem kampanii Komorowskiego. Doświadczony spin doctor, który w 2005 roku zapewnił zwycięstwo w wyborach prezydenckich Lechowi Kaczyńskiego, a dziś doradza premier Ewie Kopacz, zepchnął na dalszy plan oficjalnego szefa sztabu Roberta Tyszkiewicza.
Temu w Platformie Obywatelskiej zarzucono w ostatnich dniach prowadzenie zbyt biernej kampanii i wykorzystywania jej do własnych celów. Chodzi o to, iż prezydent skupiał się przed I turą na wizytowaniu Podlasia, z którego Tyszkiewicz ma startować do Sejmu jesienią.
"Ktoś taki był potrzebny"
Według ustaleń Michała Krzymowskiego z "Newsweeka", przełomowym momentem dla Komorowskiego była środa, gdy pod nadzorem Kamińskiego przedstawiono prezydentowi szereg nowych pomysłów na kampanię. Prawdziwą kampanię, a nie bierne oczekiwanie na reelekcję. – Ktoś taki był potrzebny. Zna się na kampaniach, poza tym ma energię, której sztabowi brakowało. Łazi po pokoju, krzyczy, nie daje dojść do słowa, ma sto pomysłów na minutę. Normalny narkoman, umarłby bez polityki – mówią w PO o Kamińskim.
Otoczenie prezydenta przyznaje, że Kamiński pomógł zrozumieć Platformie, że jej wizerunek wśród Polaków ostatnimi czasy jest coraz gorszy. W wewnętrznych badaniach opinii, zleconych przez PO padają określenia "gnoje", "bydło" i "skurwysyny".
Walka o elektorat Kukiza? Małe szanse
Wsłuchanie się w głos zwykłych Polaków pomogło też sztabowcom Komorowskiego zrozumieć, że nie mają oni zbyt wielkich szans na wyrwanie dla prezydenta elektoratu Pawła Kukiza, a muszą skupić się na tych, którzy rozważają odmowę poparcia dla Komorowskiego w ramach "żółtej kartki" dla PO. – Wniosek jest więc taki, że musimy robić to samo co zawsze, czyli straszyć PiS-em i jego radykalizmem – przyznają w Platformie.