Kilkanaście dni temu tygodnik Wprost opisał ze szczegółami dietę i zabiegi odchudzające polityków lewicy. Nie był to szczególnie smaczny opis, sądziliśmy więc że bohaterowie będą chcieli utrzymać wokół swojej kuracji dyskrecję. Jakże się myliliśmy. Dziś rano w "Dzień dobry TVN" Ryszard Kalisz z pełną otwartością opisywał lewatywę i inne sposoby zrzucania wagi. Ekshibicjonizm w polityce znaczy dziś dużo więcej niż wczoraj.
Kiedyś sposoby odchudzania były klasyczne. Także w polityce. Dwanaście lat temu Aleksander Kwaśniewski wylansował modę na kapuścianą zupę. Razem z nim odchudzali się wszyscy wyborcy. Teraz posłaniec diet Aleksander Kwaśniewski zabrał się, według Wprost, za rewolucję na Wiejskiej. I zrzuca kilogramy w towarzystwie Józefa Oleksego i Ryszarda Kalisza.
Historia zrzucania wagi przez byłego prezydenta, to temat rzeka. Krótkie przypomnienie:
Rok 1995 – na spotach wyborczych A.Kwaśniewskiego w oczy rzuca się najpierw nieprzyprószona siwizną czupryna. Przede wszystkim jednak kandydat wzrusza szczupłą sylwetką, do której po wygranej nie daje się przyzwyczaić.
Rok 2000 – po pięciu tłustych, prezydenckich latach Aleksander Kwaśniewski bierze się za bary ze swoją niesforną wagą. Stawia na zupę z kapusty. Rano, wieczór, w południe. Razem z milionami Polaków, którzy zaufali głowie państwa. I szczęśliwymi przedsiębiorcami, błyskawicznie reagującymi na potrzeby konsumentów, produkującymi na masową skalę specjalną kapuścianą mrożonkę. Nie wiadomo, jak kuracja oddziałuje na rodaków, ale prezydent chudnie. I to kilkanaście kilogramów.
Rok 2011 – tym razem odchudzanie Kwaśniewskiego także zbiega się z wyborami, ale raczej przypadkowo. Wyraźnie szczuplejszą sylwetkę podkreśla opalenizna i zrelaksowany uśmiech, z którym prezydent oświadcza, że kluczem do sukcesu jest ruch.
Pomoc bieży z Czerniowieckiej
Ale jak się okazuje, 14 zrzuconych kilogramów to także efekt katorżniczej diety. Ubogiej w kapustę, ale także pozbawionej mięsa, na rzecz kaszy i warzyw gotowanych na parze. Jedyne urozmaicenie to ryba, ale tylko od święta. Skąd wziął pomysł na tę kurację? Aleksander Kwaśniewski ma regularnie korzystać z usług ulokowanej przy ul. Czerniowieckiej w Warszawie kliniki Vimed. Prezydent miał zmobilizować do zrzucania wagi swoich kolegów z lewicy.
Tym razem sukces mają zapewnić nie puste, jak te w kampanii wyborczej, słowa, ale ograniczenie pustych kalorii przez dietę wspomaganą zabiegami: hydrokolonoterapią i Vacumed. Obco brzmiące wyrażenia łatwo rozszyfrować dzięki pomocy Google oraz wywiadowi Ryszarda Kalisza w TVN.
Zabieg hydrokolonoterapii jest opisany krok po kroku na stronie http://hydrocolonoterapia.eu/. Po kilku zdaniach kolana stają się miękkie, a na czole pojawiają się strugi potu. A przecież hydrokolono… coś tam nie ma nic wspólnego z kolanami. To dużo głębsza sprawa. Polega ona na bezciśnieniowym wypłukiwaniu toksyn i odłogów z jelita grubego, które przez lata „zamienia się w stojącą kloakę, przypominającą wysypisko śmieci lub zapchany sedes”. Czym więc różni się od zwykłej lewatywy? Na pewno ceną, bo jednorazowy zestaw używany w szpitalach kosztuje tylko 3 złote. A oprócz tego możliwością zrelaksowania się na zaprojektowanym przez doktora Borysa Boliwara fotelu zabiegowym. Poza tym hydrokolonoterapia jest modna, przyjemniej i inteligentniej się nazywa i nie wprawia w panikę. Odchudzanie to jednak stresująca sprawa i bez ciśnienia się nie obędzie. Zapewnia je Vacumed.
Samo urządzenie przywodzi na myśl charakterystyczne dla poprzedniego zabiegu okołosedesowe skojarzenia. Bo urządzenie VACU wygląda jak duża, metalowa rura kanalizacyjna, w którą pacjent zanurza się od pasa w dół. Wtedy na jego ciało zaczynają oddziaływać fale podciśnienia, które pomagają zwalczać cellulit i odżywiają komórki skóry. Brzmi kosmicznie? W końcu technologia została opracowana przez kosmonautów. Zapewne astronomiczna jest też cena. Ale Ryszard Kalisz i Józef Oleksy postanowili zaufać opinii Mariny Łuczenko, Mai Sablewskiej, Paulli oraz innych gwiazd korzystających z usług Vimed i uznali, że na zdrowiu nie ma co oszczędzać.
Ile to kosztuje?
Dotarcie do cennika nie należy jednak do najłatwiejszych zadań. Wybitni retorzy z Wiejskiej stanęli twarzą w twarz z równie silnym konkurentem. Zanim ze strony kliniki Vimed uda się ściągnąć kosztorys, trzeba przebrnąć przez tekst zbudowany niczym najlepsza przemowa. Rozpoczyna się on retorycznym pytaniem: „Czy zdrowie będziemy zawsze mieli za darmo?”. Później zasypuje czytelnika przerażającymi danymi, podkolorowanymi jednym z podstawowych środków erystycznych „argumentum ad baculum” – argumentem do kija, który opiera się na groźbie i wywołaniu u odbiorcy strachu. Vimed straszy więc miażdżycą i chorobami serca, na których państwowe leczenie czeka się latami. Współczuje tym, którzy podjęli się prywatnej terapii i wydali na nią majątek. A przecież mogli te pieniądze zostawić u nich. Najtańsza pomoc w klinice kosztuje dwa tysiące złotych. Najdroższa sześć i pół tysiąca.
Nagroda musi być
Wraz z sylwetką, chudnie więc też portfel. Trzeba cierpieć, żeby być pięknym. Ale w końcu nie tak długo. Wystarczy bezciśnieniowy sprzęt, półgodzinne męki na fotelu doktora Boliwara podczas zabiegu hydrokolonoterapii, wzmocnione leżeniem w klaustrofobicznej tubie Vacumed i już można cieszyć się szczupłą sylwetką. Tak jak Ryszard Kalisz, który za wytrwałość w diecie lubi się nagrodzić. Na przykład porządną kolacją w restauracji Le Boheme, na której według Wprost przyłapał go współtowarzysz niedoli Józef Oleksy.