Policjantka, która uczestniczyła w zatrzymaniu Przemysława Wiplera, domaga się od posła zadośćuczynienia. – Były komentarze, nawet groźby, krytykowanie za wykonywanie naszej pracy i osądzanie nas, że to była nasza wina – wyliczała 24-letnia Beata J.
Policjantka, która we wtorek składała zeznania przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście, podkreśliła, że Wipler naruszył dobre imię interweniujących funkcjonariuszy. Z jej relacji – przytoczonej przez portal Onet.pl – wynika, ze poseł, któremu zarzucono znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej policjantów, kopnął ją w brzuch, gdy leżał na ziemi.
– A zna się pani na piłce nożnej? Czy pan Wipler wykonał wymach wolejowy, czy z czuba? Zewnętrznym, czy prostym podbiciem? – pytał mecenas Krzysztof Wąsowski, obrońca posła. Policjantka nie pamiętała dokładnie ruchu, jaki wykonała noga Wiplera, więc poleciła mecenasowi, by sprawdził tę kwestię na nagraniu wykonanym przez system monitoringu.
Beata J. wyjaśniła, że po raz pierwszy w karierze wystąpiła z wnioskiem o przyznanie zadośćuczynienia. Podobne żądanie przedstawił sierżant Piotr J., który również uczestniczył w zatrzymaniu Wiplera.
Policjantka dodała, że w chwili interwencji nie wiedziała, że zatrzymywany jest posłem. Wipler miał nie informować o pełnionej przez siebie funkcji politycznej. W znalezionym przez Beatę J. portfelu, który wypadł Wiplerowi, nie było zaś legitymacji poselskiej.
Poseł, który niedługo po zatrzymaniu miał prawie 1,4 promila alkoholu we krwi, nie przyznaje się do zarzuconych mu czynów. Przeciwnie, twierdzi, że został pobity przez policjantów. Wipler utrzymuje przy tym, że podczas zatrzymania, do jakiego doszło 30 października 2013 roku, informował funkcjonariuszy, że jest posłem. Wipler nie stawił się we wtorek w sądzie.