Apel do polskiego rządu o przyjęcie 1500 chrześcijańskich uchodźców z Syrii szybko zyskał rozgłos. Stał się nawet tematem dyskusji kandydatów na prezydenta. Przy ogólnej mobilizacji umknął jednak fakt, że w środowisku organizacji humanitarnych przyjmowany jest bardziej niż krytycznie. Po cichu padają zarzuty o dyskryminację ze względu na wyznanie i łamanie standardów pomocy humanitarnej.
Pomoc dla współwyznawców
Miliony Syryjczyków w związku z wojną domową znalazły się w dramatycznej sytuacji i wymagają pomocy. Nie ulega wątpliwości, że każda forma wsparcia jest cenna, a akcje, które wzywają do solidarności z Syryjczykami, są szlachetne. Ostatnio głośno jest w Polsce o jednej z nich. Fundacja Estera, którą założyła urodzona w Polsce pół-Syryjka, zaapelowała do władz, by pomogły sprowadzić do Polski 300 chrześcijańskich rodzin (ok. 1,5 tys. osób), których życie jest zagrożone przez Państwo Islamskie.
Temat szybko został podchwycony przez wielu Polaków i inne organizacje, szczególnie te katolickie. Wezwanie "sprowadźmy chrześcijan z Syrii" odbiło się szerokim echem, a w sieci często pomoc dla chrześcijańskich uchodźców przedstawiana jest jako alternatywa dla programu wsparcia imigrantów z Afryki.
Co miałyby zrobić polskie władze? Fundacja Estera przekonuje, że zdobyła środki na sprowadzenie, utrzymanie i adaptację uchodźców w Polsce. MSZ musi jednak umożliwić przyjazd Syryjczyków, polecając swoim placówkom na Bliskim Wschodzie wydanie wiz tym, których wskaże fundacja.
Sprawa apelu stała się tym bardziej aktualna, że w czwartek poruszono ten temat podczas debaty prezydenckiej Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy. Justyna Pochanke z TVN-u zapytała kandydatów, co są w stanie zrobić w tej kwestii. Duda stwierdził, że "chciałby" pomóc, bo to "ludzie bliscy nam kulturowo i należy przejmować się losem chrześcijan na całym świecie". Komorowski zaznaczył, że Polskę "powinno być stać na to, by przyjąć uchodźców zgodnie z procedurami".
Wiara i wsparcie
Trudno się dziwić, że Polacy tak entuzjastycznie zareagowali na apel o ratunek dla chrześcijan. Zapewne w ocenie przeciętnego obywatela przeważa logika, jaką zaprezentował kandydat PiS na prezydenta – to w końcu nasi współwyznawcy, których łatwiej będzie przyjąć w kraju. Muzułmanów się boimy, chrześcijanie zintegrują się bardzo łatwo.
"Powinniśmy ratować tych ludzi! To nie są wyznawcy islamu, nie zażądają budowy meczetów, szybko się zaaklimatyzują w naszym społeczeństwie. Stać nas było na wysłanie wojska na Bliski Wschód, muszą się znaleźć pieniądze na ratowanie ofiar tej wojny" – brzmi najpopularniejszy komentarz pod tekstem o apelu na Gazeta.pl, który też dobrze pokazuje nasz stosunek do chrześcijan z Syrii.
Poza tym, co podkreśla założycielka Fundacji Estera Miriam Shaded, mniejszości religijne w Syrii są szczególnie zagrożone, dlatego sprawa pomocy chrześcijanom jest na pierwszym miejscu.– Większość z tych, którzy mieliby przyjechać, to dzieci. To chrześcijańskie rodziny z Damaszku. Wykształceni, znający języki ludzie, zamożni zanim ich kraj ogarnęła wojna – mówiła Informacyjnej Agencji Radiowej.
Kryteria na przeżycie
Z akcją fundacji jest jeden poważny problem. To właśnie założenie, że pomoc polskich władz mieliby otrzymać tylko chrześcijanie – ci wskazani przez organizację. Są tacy, których oburza ten sposób klasyfikacji uchodźców. Wśród nich jest Samer Masri, prezes Fundacji Wolna Syria, która udziela pomocy humanitarnej Syryjczykom. W rozmowie z naTemat informuje, że wysłał list do MSZ-u, w którym docenia szlachetność zamiarów Fundacji Estera, ale zwraca uwagę na dyskryminację ze względu na wiarę, która leży u podstaw jej pomysłu.
– Uciekających z Syrii i pokrzywdzonych jest 12 milionów osób. Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców prowadzi listę osób, które są najbardziej dotknięte przez wojnę i apeluje o przyjęcia z tej listy. Nie stosuje przy tym kryterium religii. Tak powinna wyglądać pomoc – przekonuje.
Jak mówi, wiadomo, że w Polsce temat jest "chwytliwy", ale do sprawy sprowadzenia chrześcijan trzeba podchodzić delikatnie i ostrożnie. – Ewentualna pozytywna decyzja polskich władz w tej sprawie oznaczałaby trend niebezpieczny dla idei pomocy humanitarnej – że przyjmujemy tych ludzi, którzy nam pasują. Dajmy na to, że ktoś powie: "przyjmijmy tylko ludzi o jasnej karnacji, bo się tutaj lepiej zasymilują". To jest droga do skrajnej dyskryminacji i rasizmu – dodaje.
Co więcej, Masri przekonuje, że inicjatywa ws. chrześcijańskich uchodźców zyskała także rozgłos w Syrii i jest tam rozgrywana. – Dzwoniły do mnie w tej sprawie organizacje syryjskie z pytaniem, czy to ambasada Syrii organizuje tę akcję. Tamtejsze władze to widzą i chcą przedstawić swoją narrację – że tutaj skrajni islamiści atakują, a Assad broni mniejszości religijnych. Reżim się pod to podczepił – opowiada.
W zagrożeniu wszyscy równi
Jak na temat chrześcijan reagują inne organizacje humanitarne? W komentarzu dla naTemat szefowa polskiego oddziału Amnesty International Draginja Nadażdin nie chciała odnieść się konkretnie do tego przypadku. Zaznaczyła jednak, że "podstawowym kryterium przyjmowania ludzi do kraju, udzielania im schronienia, jest kwestia zagrożenia".
– Naszym obowiązkiem jest pomagać niezależnie od wyznania. Nie mówmy o religii, a o osobach, które są ranne czy torturowane. Wielokrotnie apelowaliśmy do polskiego państwa o uruchomienie programu dobrowolnych przesiedleń – stwierdza.
Nie odpowiada też jednak na pytanie, czy polskie władze dobrze by zrobiły przychylając się do apelu Fundacji Estera i wielu Polaków. – Nie ma co wyprzedzać faktów. Nie można tego tematu postrzegać w kontekście kampanii wyborczej – dodaje.
Za to Samer Masri nie ma wątpliwości. Gdyby Polska zgodziła się na pomoc w formule tylko dla chrześcijan, zostałoby to jej "wytknięte". – W kręgach organizacji pomocy humanitarnej to jest nie do zaakceptowania. Myślę, że na Zachodzie też zostanie zauważone, że Polska przyjmuje uchodźców według dziwnych kryteriów – mówi.
Sprawa jest bardzo trudna do oceny. Z jednej strony autentyczna potrzeba pomocy, odruch solidarności – przecież ratunek dla 1,5 tys. osób, niezależnie od wyznania, jest bezcenny. Z drugiej – standardy pomocy humanitarnej i równe traktowanie wyznawców różnych religii. Ostatecznie zdecyduje polski rząd. Szef dyplomacji Grzegorz Schetyna stwierdził, że temat jest mu "bardzo bliski", ale podkreślił, że uchodźców z Syrii są cztery miliony i sprawa będzie traktowana kompleksowo, bo "propozycji jest bardzo wiele".
Napisz do autora: michal.gasior@natemat.pl
Reklama.
Samer Masri
Fundacja Estera nie ma żadnego doświadczenia w niesieniu pomocy humanitarnej. W dodatku jej założycielka w swoich wypowiedziach prezentuje sprawę tak: przyjmijmy chrześcijan zamiast murzynów z Afryki. To jest przyzwolenie na dyskryminację.