Irlandzki rząd zaciera ręce. Po referendum o legalizacji małżeństw homoseksualnych może zbić krocie na różowej turystyce. Kampania, by zachęcić gejów z całego świata do ślubu w Irlandii, już się zaczęła. Prawo ma wejść w życie jeszcze przed wakacjami, a wtedy wyspa może przeżyć istny najazd środowisk LGBT. I już nigdy nie będzie kojarzyć się światu z zatwardziałym katolicyzmem.
Gratulacje dla Irlandczyków spływają z całego świata. Słów pochwały nie szczędzi nawet sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon. Wzór dla świata, lekcja dla innych, historyczny moment – zewsząd dobiegają podobne opinie. W odległej Australii liberalni demokraci już zaczęli nawoływać do zwołania podobnego referendum w ich kraju. ”Skoro katolicka Irlandia dała lekcję cywilizacji, to dlaczego nie my?” – słychać we Włoszech.
Irlandczycy też się cieszą
Bo są w centrum zainteresowania. Minister turystyki otwarcie przyznaje, że referendum i jego wynik zrobiło Irlandii wielką darmową kampanię na świecie. W Dublinie już liczą, ile można zarobić na ślubach, miesiącach miodowych, podróżach poślubnych. Padają porównania. Na przykład Nowy Jork, w pierwszym roku po legalizacji małżeństw, zarobił 165 milionów dolarów.
Katolickiej na wskroś Irlandii wystarczyło ćwierć wieku, by dokonać tak gigantycznej przemiany. Wciąż jeszcze niewyobrażalnej z punktu widzenia polskiego katolika. Prawdziwej rewolucji społecznej, gdyż o takiej mówi wprost sam Kościół katolicki w Irlandii. Bo jeszcze 25 lat temu homoseksualizm w Irlandii był karany, zabronione były rozwody, a każdej niedzieli kościoły pękały w szwach. Dziś nawet Kościół katolicki przyznaje, że w kraju dokonała się prawdziwa rewolucja społeczna i trzeba jej stawić czoła.
– Czy tak bardzo oddaliliśmy się od młodych ludzi? Większość tych, którzy głosowali na ”tak” to wychowankowie naszych katolickich szkół. Jest jasne, że przepaść między irlandzką młodzieżą i Kościołem powiększa się. A także między Kościołem i rozwijaącą się kulturą Irlandii – mówi zdumiony arcybiskup Dublina Diarmuid Martin.
Od zakazów do pełnego przywolenia
Przyjrzyjmy się Irlandii sprzed lat. Pomijając sam homoseksualizm, do którego strach było się przyznać, ćwierć wieku temu zapewne nikt nie wpadłby na pomysł, by ze ściany w lokalu wyborczym zdjąć krzyż. Trzy czwarte narodu uznałoby to za bluźnierstwo. W piątek, podczas referendum w sprawie małżeństw homoseksualnych, w jednym z lokali zrobiono to bez ceregieli.
Podobnie z rozwodami. Gdy w 1995 roku Irlandia głosowała w referendum za ich wprowadzeniem na ”tak” było zaledwie 51 proc. Irlandczyków. Porównując do 49 proc. głosów na ”nie”, to większość, która zdecydowała o wejściu prawa w życie, rzeczywiście była bardzo niewielka. Rewolucja społeczna pokazała jednak, że taka była potrzeba – do dziś w 4,5-milionowym kraju z rozwodu skorzystało ponad 100 tysięcy Irlandczyków.
A powołania duchowne? Jeszcze w latach 80-tych naukę w seminariach rozpoczynało nawet 150 Irlandczyków, którzy chcieli zostać księżmi. W 2009 roku takich kandydatów było już tylko 39, a rok później – 16. Teraz można ich liczyć na placach. Podobnie z samymi wiernymi. Nieoficjalnie mówi się, że z praktykowania katolicyzmu zrezygnowało 25 procent dotychczasowych wiernych.
Co się stało? Nie bez znaczenia były skandale seksualne z udziałem księży, o których głośno było w całej Europie, a które przez lata irlandzcy hierarchowie zamiatali pod dywan. To od nich tak naprawdę w latach 90. zaczął się wielki kryzys Kościoła na kontynencie, również w Polsce. W samej Irlandii wierni tak bardzo odwrócili się od Kościoła, że świątynie zaczęły świecić pustkami, a z powodu odszkodowań dla ofiar wiele diecezji zaczęło mieć problemy finansowe.
Mówiło się o tysiącu duchownych i nawet kilkudziesięciu przypadkach molestowania seksualnego dzieci w placówkach prowadzonych przez Kościół katolicki. Bicia, torturowania, gwałtów i znęcania psychicznego. A nawet śmierci, bo w miejscu, gdzie istniał prowadzony przez siostry zakonne ośrodek dla samotnych matek z dziećmi, znaleziono 800 kości małych dzieci...
Ale przyczyny są też inne
Wielu wskazuje m.in. na Unię Europejską, wszędzie postępującą laicyzację, postęp.
Co teraz zrobi Kościół?
– Dobrze wsłuchać się w to, co się wydarzyło. Byliśmy haniebni w tym, jak traktowaliśmy osoby homoseksualne. Musimy spokornieć. Musimy się uczyć. Musimy bardziej zwracać uwagę na słowa Franciszka i – co ważniejsze – słuchać Jezusa Chrystusa. On akceptował ludzi takimi, jacy są. Siedział przy stole z każdym. Nikogo nie potępiał – przekonywał Seamus Ahearne.
Arcybiskup Diarmuid Martin ma świadomość, że Kościół niejako zawalił kontakt z młodzieżą. Gdy w kościele św. Marii udzielał dzieciom komunii, powiedział otwarcie: – Chłopcy i dziewczynki, moja konfirmacja miała miejsce 60 lat temu. Wasz świat jest inny od mojego.
Aborcja też może podzielić Irlandię
W Irlandii pozostała jeszcze jedna kwestia, która rozgrzewa Kościół katolicki do czerwoności. Póki nie została przez nikogo ruszona, Kościół ma dalej o co walczyć. To aborcja, a właściwie jej zakaz, przegłosowany przez dwie trzecie narodu w 1983 roku. Obowiązuje do dziś, ale – jak wynika z różnych raportów – Irlandki i tak jeżdżą do Wielkiej Brytanii. W 2013 roku ponad 3600 kobiet przerwało tam ciążę.
Seamus Ahearne, Stowarzyszenie Księży Katolickich w Irlandii
Kościół zniknął ze świadomości ludzi. Nie jest już dla nich ważne, co Kościół ma do powiedzenia. Kościół jest stary. Ci, którzy do niego uczęszczają, też są starzy. Najprawdopodobniej młodzi ludzie, którzy głosowali w referendum w ogóle nie chodzą do Kościoła. To nie jest niczyja wina, ani problem. Taka jest rzeczywistość.Czytaj więcej
o. David Sullivan
W latach pięćdziesiątych i na początku lat sześćdziesiątych Irlandia była krajem katolickim. Prawie wszyscy ludzie chodzili w niedzielę do kościoła, w każdą sobotę przed konfesjonałami czekały kolejki penitentów, pełne były seminaria, a wpływ Kościoła wiele znaczył zarówno w sprawach politycznych, jak i moralnych czy kulturowych. Tamta Irlandia była odizolowaną wyspą na krańcach Europy. Była biednym krajem rolniczym, raczej zamkniętym w sobie i mającym poczucie niższości wobec innych narodów. Przynależność do Kościoła i posłuszeństwo jego nakazom kościelnym stanowiły integralną część ówczesnej kultury.(...) [Potem] Irlandia stała się bogatym, szybko rozwijającym się krajem. Prawie wszędzie widać, że ludzie mają dużo pieniędzy.(...) W nowej Irlandii pieniądz zastąpił moralność i duchowość. Sam fakt członkostwa w UE też nie pozostaje bez wpływu. Od dwudziestu lat sytuację tę w znacznym stopniu kształtują postępująca sekularyzacja i liberalizm.Czytaj więcej