Ada Colau to bohaterka całej Hiszpanii. Wyraz frustracji narodu, który narastał ostatnimi laty wraz z cięciami i programem oszczędnościowym rządu. Symbol zmęczenia politykami i obietnicami bez pokrycia. I jedna z Indignado – tysięcy hiszpańskich oburzonych, którzy mają dość 23-procentowego bezrobocia i domagają się zmian.
Można powiedzieć, po weekendowych wyborach lokalnych Hiszpania zatrzęsła się w posadach. Po pierwsze, konserwatywna Partia Ludowa straciła blisko 3 miliony wyborców na rzecz skrajnej lewicy. Po drugie, pierwszy raz od ponad 30 lat całkowicie zachwiał się dwupartyjny system władzy. I po trzecie – pierwszy raz do głosu doszedł ruch, który wyrósł na protestach, demonstracjach i walce o sprawiedliwość społeczną (Podemos). Ada Colau jest jego najbardziej rozpoznawalną twarzą. A także pierwszą kobietą, która obejmuje rządy w Barcelonie, drugim co do wielkości mieście Hiszpanii. W dodatku bez najmniejszego doświadczenia politycznego.
Ada Colau widzi inną Barcelonę. Ciemną stronę, której przeciętny turysta pewnie nie dostrzega. Ma 41 lat i zasłynęła z tego, że pomaga biednym, którzy przez bezduszne prawo, urzędników i banki są wyrzucani ze swoich domów. Takim, którzy przed wielkim kryzysem wzięli kredyty na mieszkania i teraz nie mają, jak ich spłacić. Również tym, którzy z powodu pułapki finansowej popadli w depresję.
Setki tysiące ludzi straciło domy
W 2009 roku założyła stowarzyszenie Platforma Poszkodowanych przez Hipoteki i wyruszyła na ulice. W Hiszpanii dużo się wtedy mówiło o samobójstwach osób, które z powodu kryzysu potraciły swoje domy. W ciągu czterech lat eksmisje dotknęły 400 tysięcy ludzi. Jeszcze w ubiegłym roku BBC pisało, że każdego dnia mieszkania tracą setki Hiszpanów, a każdej eksmisji towarzyszy silna eskorta policji.
Eksmisje stały się niechlubnym symbolem kryzysu ekonomicznego w Hiszpanii. Z jednej strony wiele osób w czasach łatwego dostępu do kredytów zadłużało się ponad swoje możliwości. Z drugiej - hiszpańskie prawo do niedawna było bezwzględne. Mieszkanie stracić mogła osoba, która nie zapłaciła trzech kolejnych rat kredytu hipotecznego. Nawet po utracie domów wielu Hiszpanów musi wciąż spłacać pozostałe zadłużenie - ceny mieszkań często są niższe niż wtedy, gdy brali kredyty. Poza tym za wszelkie opóźnienia w spłatach zwykle naliczane są duże odsetki.Czytaj więcej
Ludzie lgnęli do Colau na niespotykaną skalę. Na spotkania przychodziły tłumy. Colau organizowała protesty na ulicach i okupacje banków. Demonstranci klęczeli przed bankami, a ją policja wyprowadzała siłą.
Więcej sprawiedliwości w Barcelonie
Nie zrażona zebrała ponad 1,5 miliona podpisów pod petycją o zmianę prawa. Założyła ponad 150 punktów w całym kraju, gdzie poszkodowani mogli uzyskać pomoc. Wreszcie doprowadziła do tego, że sprawą zainteresował się Europejski Trybunał Sprawiedliwości. I uznał, że hiszpańskie prawo było bezwzględne.
Colau ma plan, jak ma wyglądać jej rządzenie Barceloną. – Chcemy, by była bardziej sprawiedliwym i demokratycznym miastem. Miastem, z którego znów możemy czuć się dumni. To najbardziej ambitne i ryzykowne zadanie, przed jakim stanęłam w życiu – mówi.
Ujarzmić turystykę i hotele
Przede wszystkim nadal nie zamierza odpuszczać bankom. Wymyśliła, że wprowadzi kary dla tych, które po przejęciu cudzych mieszkań trzymają je jako pustostany. Ona chciałaby je wykorzystać jako tanie mieszkania dla ubogich. Chce również bezpłatnej komunikacji miejskiej dla osób poniżej 16 roku życia. Zamierza również obniżyć pensje swoją i innych urzędników, a także zredukować liczbę samochodów służbowych.
Wreszcie chciałaby zrobić porządek z historycznym centrum miasta. Nie podoba jej się to, że drobni sklepikarze zostali wypchnięci na obrzeża, a w centrum dominują sieciówki znane w innych krajach. – Turystyka wymknęła się spod kontroli – przekonuje. Jeden z pomysłów to m.in. zakaz budowy nowych hoteli.
Czy jej się uda? Na pewno rządzenie nie będzie łatwe, w magistracie będzie najpierw musiała znaleźć przychylnych koalicjantów. Być może jednak będzie miała wyjątkowego sojusznika w Madrycie. Wszystko wskazuje na to, że tam burmistrzem również zostanie kobieta. W dodatku z ugrupowania, które także wyrosło z ruchu społecznego (Ahora Madrid) walczącego m.in z korupcją. Była sędzia, Manuela Carmena, jest jednak znacznie starsza. Ma już 71 lat i jeszcze niedawno cieszyła się spokojną emeryturą. Podobno rok temu przyjaciele poprosili jednak, by wystartowała w wyborach. Zrobiła to i wygrała.
To wprost niezwykłe, że wielkie miasto europejskie jak Barcelona wybiera na burmistrza działacza społecznego. Colau zyskała ogromny szacunek wszystkich tych, którym bezpośrednio próbowała pomóc. Teraz jest oczywiste, że znacznie więcej ludzi uważa dziś, iż może pomóc również całej Barcelonie.Czytaj więcej
Ada Colau
Urodziłam się kilka godzin po tym jak reżim Franko zamordował w więzieniu anarchistę Salvadora Puiga Anticha. Ten fakt, o którym moja matka przypomina mi co roku w moje urodziny, miał na mnie ogromny wpływ i pchnął mnie do walki o zmiany społeczne. Czytaj więcej