Jeden z najbardziej znanych polskich satyryków, były polityk i komentator bieżących wydarzeń - jeszcze kilka lat temu Janusz Rewiński był prawdziwą gwiazdą. Podczas pracy nad ostatnim programem dostał zakaz wchodzenia do Sejmu, a TVP zrzuciło "Siarę w kuluarach" z anteny. Od tego czasu pojawia się wyłącznie w reklamach. Dla jednej z nich sprzedał brodę, a w drugiej jest reliktem PRL. Czy Janusz Rewiński może jeszcze liczyć na wielki powrót?
Janusz Rewiński w wiśniowym, nieco staromodnym garniturze, przechadza się po biurze firmy ubezpieczeniowej. Jest Molochem, duchem minionych czasów, symbolem
biurokracji i procedur. Mimo wielu prób, pracownicy nie zauważają go, nie domyślają się nawet jego obecności. Nowoczesność wypiera go całkowicie.
Jak przyznaje Agnieszka Rosa z zespołu prasowego PZU, wybór Rewińskiego do reklamy był podyktowany "jego charakterystycznymi i profesjonalnymi zdolnościami aktorskimi, które najlepiej pasowały do zakładanych celów". Sytuacja ze spotu, przywodzi na myśl jednak zupełnie co innego - jego osobistą sytuację. Artysta, który kiedyś był symbolem politycznej satyry, dziś wydaje się być dla wiodących telewizji przezroczysty.
Kabaret
Dyplom Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie Janusz Rewiński uzyskał w roku 1972. Jeszcze w czasie studiów występował w kabaretowym
"Spotkaniu z Balladą", a później także w "Piwnicy pod Baranami". Krótko po uzyskaniu dyplomu przeniósł się do Poznania. Tam rozpoczął karierę w Teatrze Polskim i razem z Zenonem Laskowikiem współtworzył kabaret Tey, a na scenie pokazywał się ramię w ramię z Bohdanem Smoleniem.
Prawdziwą popularność Rewińskiemu przyniósł jednak telewizyjny Kabaret Olgi Lipińskiej, w którym zarośnięty i mrukliwy aktor wcielił się w dyrektora Miśka. "Stać! Nikt nie śpiewa i nie tańczy, bo nie ma takiej potrzeby kochani. Na razie przedsiębiorstwo jest deficytowe i trzeba po prostu je uzdrowić. A nie żeby tak, że niby ludzie brali pieniądze, a państwo dawało. Bo niby skąd ma dać? Dawniej dawało, ja miało to dawało, pożyczyło, a w tej chwili to trzeba wszystko odpracować, bo nikogo nie stać na utrzymanie tak hucznego narodu" - tłumaczył w jednym ze skeczów artystom występującym w jego teatrze.
Później podobne rzeczy mówił także wyborcom i widzom satyrycznych programów politycznych.
Ekran
Równolegle z karierą kabaretową, Rewiński rozwijał się także jako aktor filmowy - zagrał m.in. w "Akademii Pana Kleksa" i "Pierścieniu i Róży". Masową popularność zyskał w latach dziewięćdziesiątych, kiedy Juliusz Machulski zaproponował mu rolę w filmie "Killer", a później sequelu "Killer-ów 2-óch". Z rolą Stefana "Siary" Siarzewskiego identyfikowany jest do dziś. Imię bohatera posłużyło nawet jako element nazwy programu, który Rewiński prowadził ponad dziesięć lat później.
"Killer" wydaje się szczytem kariery Rewińskiego w filmie. Później satyryk przyjmował już tylko coraz gorsze propozycje - "Gulczas, a jak myślisz…" oraz "Yyyreek!! Kosmiczna nominacja" z "gwiazdami" Big Brothera, "Superprodukcja" i "Ryś" - to jego ostatnie osiągnięcia.
Od 2007 roku satyryk nie zagrał już w żadnym filmie. Prowadził jednak kilka programów publicystycznych, większość z satyrykiem Krzysztofem Piaseckim. Rewiński łatwo jednak wchodził w konflikty z pracodawcami. W 2004 roku branżowe media donosiły o konflikcie między władzami stacji TVN a autorami programu "Ale plama!". Zdaniem tych pierwszych, satyrycy postawili niemożliwe do spełnienia wymagania finansowe. Zdaniem drugich - TVN powoli zabijał ich show przez coraz dłuższe reklamy. Ostatecznie program wypadł z ramówki.
Podobny los spotkał program "Szkoda gadać", który od 2007 roku emitowała TVP 2. "Prezes telewizji Piotr Farfał złożył mi propozycję do odrzucenia. Polegała ona na tym, że składa się człowiekowi ofertę pracy za jedną czwartą dotychczasowego honorarium. Powiedziałem: rozumiem, o co chodzi, i do widzenia. Wszystko było jasne jak słońce" - mówił Rewiński w "Polityce".
Szczęścia nie miał też program "Siara w Kuluarach", który w TVP satyryk prowadził w 2010 roku. Odcinki rozmów prowadzonych z budynku Sejmu miały około milionową widownię. Po trzecim Kancelaria Sejmu zabroniła jego ekipie wejścia do budynku Parlamentu wyjaśniając, że "sposób realizacji programu i prezentowane w nim treści naruszają powagę Sejmu". Rewiński zrealizował jeszcze jeden odcinek, przepytując polityków pod parlamentem, ale TVP nie zdecydowało się na kontynuację serii.
Polityka
Jeden ze swoich najgrubszych żartów Rewiński postanowił wykonać na początku lat '90. Założył stowarzyszenie "Skauci Piwni", które później przekształcił w Polską Partię Przyjaciół Piwa. Jej program opierał się na promowaniu wśród Polaków zdrowego stylu picia alkoholu - jej członkowie postulowali ograniczenie konsumpcji wódki na rzecz większego spożycia piwa. Polacy, zawiedzeni pierwszymi latami przemian ustrojowych, docenili żart. Partia uzyskała nieco ponad 3 proc. głosów. Był to dziesiąty wynik z kraju. Z listy ugrupowania do Sejmu weszło w 1991 roku 16 posłów (m.in. Krzysztof Ibisz).
Działalność polityczna nie przyniosła mu jednak większych korzyści. Wręcz przeciwnie. "Jak zostałem posłem, to wykreślili mnie z kalendarzy wszyscy, którzy organizowali występy. Przez dwa lata nie dzwoniła ani telewizja, ani estrada" - zwierzał się w rozmowie z "Polityką".
Z artystycznego niebytu wyrwał go "Kabaret Olgi Lipińskiej". Dziś Janusz Rewiński przyznaje, że politykiem został dla jaj, ale po 20 latach obserwuje rzeczywistość i "przeżywa głęboki szok".
W rozmowie z dziennikarzem "Gazety Polskiej" zaznaczył, że uważa się za artystę - nonkomformistę. Udziela wywiadów prawicowym mediom, komentuje wydarzenia dla telewizji ruchu Solidarni 2010, a przed ostatnimi wyborami prezydenckimi zapisał się do komitetu poparcia Lecha Kaczyńskiego. "Nie mam odruchów stadnych i nie bardzo lubię działać w grupie. Ale jak następuje czas, że masa krytyczna nikczemności rośnie lawinowo, trzeba się opowiedzieć" - tłumaczył w "Polityce".
Ponowne zaangażowanie w politykę skończyło się podobnie, jak za pierwszym razem - izolacją. Później niemal każdy tygodnik i portal internetowy prowadziły z Rewińskim wywiady dotyczące jego wymuszonych wakacji. Gazety pomogły niewiele, bo kolejne propozycje nie nadchodziły. Satyryk przyznawał, że "żyje z oszczędności".
Rewińskiego na krótko wskrzesiła w 2010 roku dopiero firma Wilkinson, która przeprowadziła w internecie dużą kampanię pod hasłem "cała Polska goli Siarę". Internauci mieli głosować, czy chcą, by Rewiński zgolił brodę, która od ponad 30 lat jest znakiem rozpoznawczym satyryka. Chcieli. Fanpage polubiło ponad 40 tys. osób, a film z golenia "Siary" obejrzało ponad 280 tys. internautów.
Kampania nie przyniosła mu jednak nowych propozycji. TVP przyznaje, że "W ramówce wiosennej TVP nie emituje programu autorskiego Pana Janusza Rewińskiego. TVP nie planuje również nadawania audycji autorskiej Pana Rewińskiego w ramówce letniej".
Czy nowa reklama sprawi, że uda mu się wrócić do głównego nurtu?