Choć szerokiej publiczności dał się poznać już na zawodach strongman, dziś jego nazwisko kojarzy się nie tylko z konkurencjami siłowymi. Dla jednych to zwykły osiłek, którego wciągnął świat celebrytów. Dla innych to barwna postać naszej szarej rzeczywistości. Mariusz Pudzianowski nie przestaje zaskakiwać. Udowadniać, iż chyba nie ma zadania, którego nie byłby w stanie się podjąć.
Aktualnie Pudzianowski próbuje swoich sił w MMA, nowej dyscyplinie sportowej, przyciągającej przedstawicieli różnych stylów walki. A także co raz to więcej kibiców. Jego romans z mieszanymi sztukami walki trwa od 2009 roku, kiedy to odbył się jego pojedynek z Marcinem Najmanem. Postać „Pudziana” wywołuje wiele kontrowersji wśród fanów MMA.
Dla jednych to ciekawa postać, dzięki której zainteresowali się tą konkurencją. Dla innych pseudogwiazda, która obniża ogólny poziom. - Pudzian jest maskotką telewizji, a nie MMA - to też w kręgach sportowych nie jest znany, w telewizji przeciwnie - twierdzą niektórzy internauci. Jednak zdaniem Mateusza Borka, to naturalna kolej rzeczy. - Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Przy promowaniu nowej dyscypliny, potrzebni są zawsze wielcy mistrzowie jak Mamed Khalidow. Ale także osoby szeroko rozpoznawalne, celebryci, którzy swoją osobowością przyciągną tłumy. Mariusz nadaje się do tego idealnie - przekonuje dziennikarz
Sam zainteresowany nie przejmuje się głosami krytyków. W zamian, przed każdą kolejną walką, jak mantrę, powtarza: „Tanio skóry nie sprzedam”.
Zapewne i dziś, podczas gali KSW w Łodzi, łatwo się nie podda. Jego rywalem będzie potężny Amerykanin Bob Sapp. Cięższy od „Pudziana” aż o 22 kilogramy! Dysproporcja wagowa jest jednak świadomym rezultatem uzyskanym przez Polaka. - Wymiary nie mają żadnego znaczenia. Gdy zaczynałem walczyć w MMA byłem wielki, ale po dwóch minutach brakowało mi prądu. Teraz wytrzymuję całą walkę i mam jeszcze siły na następną - przekonuje Pudzianowski. Nie wygląda już jak amator, tylko prawdziwy wojownik. Podczas treningów w USA zmalał, ale jak sam podkreśla: „czuje się o niebo lepiej”
Nie było łatwo mu przekwalifikować się na zawodnika MMA, gdyż wcześniej zajmował się zupełnie inną konkurencją. Był strongmanem. Właściwie, od tego wszystko się zaczęło. Jako 22-latek, w 1999 roku, odbył swój pierwszy „spacer farmera”. Jest pierwszym Polakiem, który zdobył tytuł "Najsilniejszego Człowieka Świata". Na licznych zawodach na całym świecie zgarnął kilkadziesiąt tytułów, pucharów, wyróżnień.
Jak twierdzi, w sporcie strongman osiągnął już wszystko. Dlatego postawił sobie kolejne wyzwania sportowe. I nie tylko sportowe. W przypadku Mariusza Pudzianowskiego określenie „człowiek-orkiestra”, nie jest na wyrost. To jedna z najgorętszych postaci na polskiej scenie medialno-rozrywkowej. W jego przypadku nie istnieją rzeczy niemożliwe.
Taniec? Zatańczył. I to z gwiazdami. W 2008 roku wziął udział w VII edycji telewizyjnego programu produkcji TVN. Mój ówczesny redakcyjny kolega, miłośnik „Pudziana” i były rugbista, początkowo niezbyt przychylnie podchodził do tanecznych prób siłacza. Jednak z czasem sam brał pilot od telewizora i przeskakując z meczu piłkarskiego, przełączał na kolejny odcinek „Tańca z gwiazdami”. Wielu robiło zapewne podobnie. Wszak, Pudzianowski w parze z Magdaleną Soszyńską - Michno dotarli aż do finału tamtej edycji. Ostatecznie zajęli drugie miejsce. Trzeba przyznać, że sukces ten zawdzięcza nie tylko swojemu nazwisku. Jak na swoje warunki, to autentycznie „wymiatał” on na parkiecie.
Pudzianowski nie tylko zatańczy, ale również zaśpiewa. Nawet w ramach zespołu muzycznego „Pudzian Band”, którego założycielem jest Krystian, jego brat. Sam Mariusz wystąpił gościnnie w teledysku do utworu „Po prostu sobą bądź”. Zaś do swoich walk wychodzi nie tylko powtarzając „Łatwo skóry nie sprzedam”, ale także w rytm piosenek wykonywanych przez Krystiana.
Skoro wziął udział w tanecznych show, to musiał także zaśpiewać dla publiczności telewizyjej. W 2010 roku postanowił spróbować swoich sił w programie „Tylko nas dwoje” nadawanym przez Polsat. I znów dotarł prawie na sam szczyt, zajął drugie miejsce. Jego partnerką była Anna Wiśniewska.
Z telewizją zaprzyjaźnił się na tyle, iż bez problemów otrzymał kilka epizodycznych ról serialowych. „Dziki”, „Camera cafe”, „Daleko od noszy”, a przede wszystkim „Na Wspólnej”. W tym ostatnim zagrał Przemasa Zielińskiego, „podejrzanego” kolegę Grzegorza Zięby. Złośliwi twierdzą, że było mu o tyle łatwiej, iż w prawdziwym życiu również miewał na pieńku z prawem.
Mariusz Pudzianowski to nie tylko aktor serialowy, ale również dubbingowy. Użyczył swojego głosu Dużemu, poczciwemu osiłkowi, w polskiej wersji animowanej komedii "Ryś i spółka".Jego postać charakteryzowała nie tylko wielka siła, ale również brak koordynacji. Duży miał talent do psucia wszystkich pomysłów myśliwego Warczaka, który był jego szefem
To nie tylko człowiek sportu i showbiznesu. Wie, że w dzisiejszych czasach bez wyższego wykształcenia ani rusz. Tytuł magistra były strongman uzyskał w Społecznej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania w Łodzi. Pisał o roli marketingu w sporcie, a przygotowanie pracy zajęło mu pięć lat.
Postać Pudzianowskiego wykorzystywana jest również w różnych kampaniach marketingowych. Dwa lata temu był m.in. twarzą obchodów 600-lecia bitwy pod Grunwaldem. W zbroi czuł się nie gorzej, anżeli na parkiecie czy na zawodach siłaczy. Swoją posturą i wyczynami miał nawiązywać do Mikołaja Powały z Taczewa - jednego z najbardziej znanych rycerzy średniowiecznych, bohatera „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza. Czy zawodnik MMA nadawał się do tej roli? Z pewnością swoją osobą dodatkowo nagłosił obchody najsłynniejszej polskiej bitwy.
- Zawodnik powinien dobierać swoje aktywności marketingowe pod kątem chrakteru swojej dyscypliny sportowej. Akurat w przypadku inscenizacji historycznej, postać człowieka silnego jest jak najbardziej na miejscu. Ale z wykorzystywaniem własnego wizerunku trzeba uważać. Gdy pojawiasz się zbyt często i niekoniecznie w reklamach stricte związanych z twoim zajęciem, to może to przynosić odwrotny efekt od zamierzonego - przekonuje Dorian Patynowski z agencji marketingowej „Hexa Plus”.
Nie wszystkim zaangażowanie medialne "Pudziana" przypada do gustu. Złośliwi twierdzą, iż gdy niedługo będziemy otwierać lodówkę, wyskoczy z niej Mariusz Pudzianowski. Siłacz ma jednak także wielu sympatyków. Pomijając wszystkie jego zajęcia, jest osobą bardzo sympatyczną. A środowisku sportowo-rozrywkowym nie jest to typowa cecha.
Maciej Kawulski, współwłaściciel Konfrontacji Sztuk Walki idzie nawet krok dalej. I w wywiadzie dla portalu Sporty-walki.org analizuje fenomen „Pudziana” w naszym kraju. - Jego sukces opiera się na patriotyzmie lokalnym. Polacy kochają go za to, że jest narodowym bohaterem, archetypem Polaka - przekonuje Kawulski.