To odejście Donalda Tuska z polskiej polityki jest najważniejszym powodem kłopotów Platformy Obywatelskiej?
To odejście Donalda Tuska z polskiej polityki jest najważniejszym powodem kłopotów Platformy Obywatelskiej? Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– Ludzi w Platformie nic i nikt nie napędza. Donald Tusk zostawił nas bez porządnego zastępstwa. Są koledzy, którzy naprawdę mają do niego spory żal za to, że zostawił nas z Kopacz i Kamińskim – mówią młodzi działacze Platformy Obywatelskiej. I pół żartem, ale i pół serio powtarzają dziś hasło, które dotąd zarezerwowane było dla Jarosława Kaczyńskiego. W ich odczuciu, przegrane wybory to... "wina Tuska" i jego decyzji o przeprowadzce do Brukseli.

REKLAMA
Wina Tuska...
Przez prawie dekadę wszystko, co niedobrego działo się w kraju było podsumowywane przez Prawo i Sprawiedliwość dwoma słowami: wina Tuska. Tak Jarosław Kaczyński tłumaczył, dlaczego musiał wchodzić w koalicję z Samoobroną i LPR, tak podsumowywał klęskę swojego rządu zaledwie po dwóch latach, a później winę Tuska dostrzegał w dziesiątkach innych wydarzeń w kraju i na świecie. Nie bez powodu z "winami Tuska" powstało wiele memów. Kaczyński tę frazę powtórzył w co najmniej kilkunastu najważniejszych wystąpieniach i na wielu spotkaniach z wyborcami.
logo
Hasło "wina Tuska" wznoszone jest już nie tylko w PiS. Mniej lub bardzie ironicznie da się je usłyszeć także w PO.
Dziś "wina Tuska" krzyczą jednak już nie tylko w PiS. To najbardziej racjonalne wytłumaczenie wyborczej porażki także w samej Platformie Obywatelskiej. – To nie była partia wspólnoty programowej, tylko silnego przywództwa. Donald Tusk pozostawił po sobie spaloną ziemię – mówił we wtorek Władysław Frasyniuk na antenie TVN24. Były szef Unii Wolności powiedział otwarcie to, co w osieroconej przez obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej partii cicho mówili już na długo przed przegranymi wyborami prezydenckimi.
Decyzja Donalda Tuska o przyjęciu najważniejszego stanowiska w strukturach Unii Europejskiej to nie – jak twierdzą prawicowi hejterzy – ucieczka z tonącego okrętu, a raczej długofalowa strategia. Podobno trochę do tej, którą Donald Tusk zastosował w 2005 roku i zamiast przyjąć wówczas ciepłą posadkę wicepremiera w rządzie PO-PiS po burzliwych rozmowach koalicyjnych odesłał Jarosława Kaczyńskiego z kwitkiem. Wolał na władzę poczekać i zagrać o większą stawkę.
Teraz najważniejszą stawką dla Tuska było wzmocnienie polskiej pozycji w UE, a zarazem zapewnienie sobie szans na prezydenturę w 2020 roku. Po drugiej kadencji na czele RE Donald Tusk wróci do kraju akurat na wybory prezydenckie. I podobnie jak po "przeczekaniu" IV RP, tak i teraz będzie miał ułatwione zadanie po prezydenturze Andrzeja Dudy. Platforma Obywatelska tylko na tym skorzysta. O ile przetrwa...
Brakowało go od pierwszych chwil
Bo bez Donalda Tuska jakby nie istniała. I nie dowiodły tego wcale dopiero wybory prezydenckie. Jak poradzić sobie bez bezpośredniego wpływu Tuska w PO powinni byli zastanowić się na poważnie już po "wygranych" wyborach samorządowych. Zamiast tego uznano, że wystarczy cieszyć się z utrzymania status quo w największych miastach i "swoich" województwach. Na głośne zauważenie, że procentowe wyniki wróżą nadejście dobrych czasów dla PiS nikt się nie odważył.
A już te kilka tygodni po przeprowadzce Donalda Tuska do Brukseli było widać, że jego przywództwa brakuje Platformie jak powietrza. Zabrakło wyjścia do ludzi, w czym Donald Tusk nie ma sobie równych w polskiej polityce, bo nosząc garnitury od Ermenegildo Zegny nigdy nie zapominał, że wychował się z kluczem na szyi w biednej gdańskiej kamienicy. To, że politykę uprawia się miedzy zwykłymi ludźmi nawet nie przychodzi do głowy innym platformersom pochodzącym ze starych, "dobrych domów".
Ustąpienie pola opozycji już jesienią wynikało też z braku świeżego politycznego powietrza, którego dopływ Donald Tusk potrafił zagwarantować co jakiś czas składając Polakom odpowiednie do aktualnych nastrojów propozycje reform. Co prawda później z ich pełną realizacją bywało różnie, ale nikt nie mógł zarzucić PO, że nie próbowała. Dzięki zmysłowi Donalda Tuska twardy elektorat Platformy nie odnosił też wrażenia, że partia oczekuje poparcia za darmo. Za jego czasów wewnętrznym problemem PO były może i wojny o wpływy, ale na pewno lepsze to niż taka rezygnacja, jaką obserwuje się dziś.
Wkurzone sieroty po Tusku
Działacz z pomorskiego matecznika PO o różnicy między przywództwem Donalda Tuska i Ewy Kopacz

Było jasne, co trzeba robić. Nawet, gdy oficjalne "przekazy" znikąd nie szły. Dziś jasne jest tylko to, kto z kim się żre wewnątrz partii. Platforma przegrała Bronisławowi Komorowskiemu te wybory, bo praktycznie zerowe było zaangażowanie partyjnych dołów. I SMD, które prawie nie żyje i nie kiwnęło właściwie palcem dla Komorowskiego, dlatego m.in. przegraliśmy w sieci. Ludzie lgnęli tam zapatrzeni w Tuska, a dziś na kogo mają patrzeć? Nic i nikt ich nie napędza. Pod tym względem to rzeczywiście wina Tuska, że zostawił nas bez porządnego zastępstwa. Ja to mówię ironicznie, ale są koledzy, którzy naprawdę mają do niego spory żal za to, że zostawił nas z Kopacz i Kamińskim.

Sieroty po Donaldzie Tusku takie jak mój rozmówca twierdzą zresztą, że premier Ewa Kopacz tak bardzo zaufała geniuszowi Michała Kamińskiego, że ich po prostu "kopnięto w d...". A jeszcze niedawno przy najważniejszych wyzwaniach stojących przez PO panowała zasada wszystkie ręce na pokład. Po zniknięciu Tuska i wyalienowaniu się partyjnego establishmentu wielu - szczególnie najmłodszych - platformersów zastanawia się więc, czy nie iść śladem swojego mentora i poświęcić się polityce europejskiej.
logo
Aktualna strona Stowarzyszenia Młodzi Demokraci, którego członkowie za czasów Donald Tuska ciężko pracowali w internecie i terenie przy każdych wyborach. O ostatnich wyborach prezydenckich jednak... ani śladu.
– Przynajmniej do czasu, aż partia przestanie być tak zblazowana. Przegrana z Kukizem powinna dać wielu świeże spojrzenie. Jeśli Platforma po tym przetrwa, to tylko pod nowym przywództwem Donalda Tuska. Choćby i nieformalnym, "europejskim". A może w tej sytuacji on zrezygnuje z drugiej kadencji w Brukseli i wróci szybciej...? – słyszę od mojego rozmówcy.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl