Wystarczyło, że wraz ze zwycięstwem Andrzeja Dudy Adam Michnik rzucił: ”To jest aksamitna droga do dyktatury”. Wystarczyło jedno słowo, a świat natychmiast to podchwycił. Dyktatura. Czytaj ciemnogród, zacofanie, skrajny nacjonalizm. Totalne uproszczenie, ale jak na nasz kraj ma patrzeć młody Niemiec czy Brytyjczyk, który czyta takie bzdury? W jego głowie już zakiełkuje myśl. Polska? Dziwny kraj.
Polska będzie teraz występować przeciwko Unii, będzie wywierać na nią presję. Pewnie zbliży się do Rosji. Albo wręcz przeciwnie, gdyż ”histeryczna rusofobia polskich nacjonalistów może poważnie zwiększyć ryzyko konfrontacji militarnej z Moskwą”. Na pewno jednak Polska gwałtownie skręci w prawo i przestanie być krajem obliczalnym. Dołączy do ”koszmarów Europy: zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, strachu przed bankructwem Grecji i dobrowolnym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE”. I na pewno popadnie w izolację. A wszystko dlatego, że w Polsce jest tylu ”nacjonalistycznych eurosceptyków, rusofobów i pełnych autorytarnych pokus w stylu węgierskim”, którzy wybrali takiego prezydenta.
Jakiego? Eurosceptyka, zagorzałego katolika, skrajnego nacjonalistę. Ewentualnie konserwatywnego nacjonalistę. Albo nawet skrajnie narodowego konserwatystę. Takiego drugiego Orbana. To chyba najlepsze określenie, bo od wschodu po zachód Europy posługują się nim wszystkie media.
Ostrzeżenia, strach, przestrogi
Jedziemy tylko po tutułach. Szwajcarski ”Tages Anzeiger” – ”Viktor Orban z Polski”. Rosyjska ”Polityka” – ”Nowy Polski Orban”. ”Frankfurter Allgemeine Zeitung „Liberałowie obawiają się orbanizacji Polski”. ”Węgierski potral Mandiner – ”Duda polskim Orbanem?”. O treści nie wspominając.
”Premier Węgier Viktor Orban, jego bezwzględne sięgnięcie po władzę, jego nacjonalizm i jego ograniczony szacunek dla reguł i wartości Unii Europejskiej, są już od dawna zdeklarowanym wzorem dla polskich konserwatystów" – pisze ”Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Cały artykuł jest pod hasłem ”orbanizacji Polski”. W tonie ostrzeżenia, a może nawet strachu.
Tylko dyktator, nic więcej
Jaki z tego obraz Polski idzie w świat? Młody Niemiec czy Brytyjczyk od razu ma w głowie węgierskiego premiera, który wojuje z Unią i najchętniej wypisałby z niej swój kraj. Autorytarnego populistę krytykowanego przez przywódców całej Europy i nie tylko, nie mówiąc o najważniejszych instytucjach finansowych i międzynarodowych. Takiego, który domaga się wprowadzenia kary śmierci, ma na pieńku z mediami (które oskarżają go łamanie wolności słowa), nie chce imigrantów i nie boi się krytykować nikogo.
Dużo można by mówić o tym, jak Orban wpłynął na węgierską gospodarkę, a także o tym, dlaczego jest politykiem sukcesu walczącego o suwerenność własnego kraju, ale kogo w Europie to obchodzi? Przez gąszcz wiadomości z Węgier przebija się tylko jedna – Orban to dyktator, zakała całej UE.
”Cześć, dyktatorze” – słowa, którymi powitał go szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker obiegły cały świat. Podobnie, jak słowa amerykańskiego senatora Johna McCaina, który wprost nazwał go ”neofaszystowskim dyktatorem”. Kilka dni temu również ”New York Times” wymieniał jego nazwisko wśród współczesnych dyktatorów. Czy po takich porównaniach z Polską do rankingu NYT dołączy również Andrzej Duda?
Od wyborów minęło zaledwie kilka dni, ale bardzo widać, jak bardzo stereotypowo patrzą na nas w Europie. W świat poszedł sygnał, że nie chcemy in vitro, do wyborów mieszał się Kościół, w dodatku – jak pisała włoska ”La Republika” – przeciwny papieżowi Franciszkowi.
Wszystko jedno, czy ktoś głosował na Komorowskiego, czy Dudę. Obraz, jak rysuje się w Europie rzutuje na wszystkich Polaków. Aż strach pomyśleć, co będzie po jesiennych wyborach. Już teraz niewiele brakuje do powtórki sprzed niemal dziesięciu lat, gdy do władzy doszli bracia Kaczyńscy. W Niemczech wybuchł wtedy prawdziwy popłoch. Gazety pisały o nowych polskich kartoflach. O tym, że ”dranie chcą opanować świat”, że nie liczą się z nikim w UE, że pchają Polskę w polityczny niebyt.
Pamiętam, jak trudno w tamtym czasie było rozmawiać z dziennikarzami z niektórych państw unijnych. Uszczypliwe uwagi, ironia, żarty. Wyśmiewanie na zasadzie ”Co tam się u was dzieje?”. Wszyscy się śmiejemy. Ale w pewnym momencie to przestawało być już śmieszne. Trochę, jak z rodziną – niby nie zawsze się z nią zgadzasz, ale jednak, w chwili ataku, stajesz po jej stronie.
Napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Reklama.
Die Tageszeitung
Niemiecka opinia publiczna nie wierzyła zdumionym niebieskim oczom: polski prezydent nie sięgający niemieckiej głowie państwa nawet do kolan. Polityk z drugiej strony Odry, który niemieckiej pani kanclerz na przywitanie podaje w postawie na baczność przednia łapę!. Niemcy przecierali osłupiałe ze zdumienia oczy i przetykali uszy, kiedy Kaczyński przybył w marcu z zadartym nosem do Berlina.Czytaj więcej