Z jednej strony Andrzej Duda, Krzysztof Szczerski czy Marcin Mastalerek. Z drugiej... . No właśnie – kto? Skompromitowany Sławomir Nowak? Zmarginalizowany Sławomir Nitras? Wciąż anonimowy Jakub Rutnicki? PO przegrała z PiS-em nie tylko wybory prezydenckie. Przegrywa starcie młodych, 30- i 40-letnich polityków, którzy zaczynają decydować o losach partii. A w przypadku Platformy mogą zdecydować o kolejnej porażce.
Młody wilk głową państwa
Pół roku temu wszyscy pukali się w czoło, kiedy Kaczyński i spółka wyciągnęli z kapelusza 42-letniego prawnika z Krakowa, który miał podjąć straceńczą misję rywalizacji z doświadczonym, rozpoznawalnym i cieszącym się zaufaniem społecznym prezydentem Komorowskim. "Młokos Duda" – pisali w sieci zwolennicy PO, którzy – podobnie jak niektórzy politycy tej partii - z wieku kandydata PiS czynili zarzut.
Można się spierać, czy Duda zebrał doświadczenie potrzebne do sprawowania prezydentury. Nie podlega jednak dyskusji to, że sztabowcy PiS i sam zainteresowany pokazali, jak wykreować młodego, szerzej nieznanego działacza partii na polityka wagi ciężkiej. Udowodnili też, że można wydobyć drzemiący gdzieś na zapleczu polityczny talent. Nie ma tu znaczenia, że akurat z Dudą była to historia przypadku, bo 42-latek wystawiony został do wyborów raczej nie z myślą o zwycięstwie.
Pisaliśmy już o tym, że w tych wyborach prezydenckich kluczową rolę odegrało nowe pokolenie, 18-29 latków. Dla nich, ludzi posługujących się innym językiem, operujących w rzeczywistości Facebooka, Twittera czy Wykopu, kandydat PiS jest nową jakością. I tak, wybrali "młokosa", bo po drugiej stronie mieli "leśnego dziadka". Wybór Dudy był jak wpuszczenie powietrza do zatęchłego pomieszczenia, w którym od ponad 20 lat gnieżdżą się te same postaci – reprezentanci politycznej epoki analogowej. Ta epoka dobiega końca, a wygra ten, kto to zrozumie.
Świeża krew
Jak to ma się do naszego partyjnego podwórka? Ano tak, że partie potrzebują nowych twarzy – młodych, nowoczesnych, energicznych polityków, którzy będą potrafili rozmawiać z młodym pokoleniem. Po zakończonej właśnie kampanii widać wyraźnie, że przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi właśnie tutaj rozegra się bój. To będzie walka na style uprawiania polityki, a dobór kadr będzie bardzo ważny.
Problemem PO jest nie tylko to, że przegrała prezydenturę. Problemem jest też fakt, że w bitwie "młokosów" stoi na straconej pozycji. PiS nie tylko wykreował Dudę, ale ma całą ławkę 30- i 40-letnich polityków, którzy zaczynają odgrywać coraz większą rolę. Charakterystyczne jest to, co powiedział mi ostatnio wiceprezes partii i reprezentant skupionego wokół Kaczyńskigo "zakonu PC". Jak stwierdził, wśród polityków jego pokolenia jest świadomość, że nie będą wieczni i że wyborcy potrzebują "nowego otwarcia", także personalnego. Nie oznacza to rzecz jasna, że słabnie władza "starych" i samego Kaczyńskiego. Po prostu na front komunikacji z obywatelami rzucani są ci, którzy lepiej odnajdują się w nowej rzeczywistości.
PiS może pokazać co najmniej kilka takich przykładów. Obok Dudy są to np. 42-letni Krzysztof Szczerski (były wiceminister dyplomacji), 31-letni rzecznik Marcin Mastalerek czy 36-letni Bartosz Kownacki. W kampanii za internet odpowiadał z kolei 27-letni Paweł Szefernaker, który wybija się z partyjnej młodzieżówki. W sztabie był też 43-letni Adam Kwiatkowski, którego typuje się na szefa gabinetu prezydenta Dudy.
Nie trudno się domyślić, że to raczej politycy tego typu będą w kampanii twarzami PiS. Sprawdzona przy wyborach prezydenckich strategia wyciszania polityków pokroju Antoniego Macierewicza z pewnością zostanie powtórzona. Rozpędzona partia ma więc tym większe szanse na powtórzenie sukcesu Dudy. I kto wtedy będzie pamiętał, że jeszcze niedawno mówiono, że pod dowództwem Kaczyńskiego i jego starych współpracowników jest skazany na wieczne przegrywanie?
Wyrodne dzieci Platformy
Tak jak partia Kaczyńskiego potrafiła zaadaptować się do nowych warunków i oczekiwań wyborców (szczególnie tych młodych), tak w Platformie Obywatelskiej podobnej świadomości najwyraźniej nie ma. Nie chodzi tu wyłącznie o Komorowskiego, który wśród młodych przegrał sromotnie, a którego sztab pokpił sprawę kampanii w internecie. Rzecz jest znacznie poważniejsza. Platforma nie tylko cierpi na brak silnego przywództwa, lecz także brakuje jej mocnej drugiej linii złożonej właśnie z "młodych wilków". Zwycięstwo Dudy powinno uświadomić platformersom, że w pojedynku 30- i 40-letnich polityków, którzy mogą teraz stanowić o sile swoich ugrupowań, PiS jest o trzy długości z przodu.
Bo kim jest "Duda" Platformy? Kim jest jej "Mastalerek"? Czy da się w ogóle kogoś takiego wskazać? "Wewnątrzpartyjne zasoby są ubogie. Pokolenie 40-latków w PO nie istnieje, bo samo się wyeliminowało. Nie ma Piskorskiego, Nitrasa, Nowaka. Ale może kupią sobie na Allegro własnego Dudę?" – pisze na portalu "Krytyki Politycznej" Sławomir Sierakowski.
Rzeczywiście. Jeszcze jakiś czas temu to Nitras i Nowak pełnili w PO podobne funkcje, jak w PiS Duda czy Szczerski. Dziś ich nie ma, a politycy tego pokolenia, jak Agnieszka Pomaska, Paweł Olszewski czy Jakub Rutnicki, nie są specjalnie eksponowani (ten ostatni dopiero ostatnio wypłynął w sztabie Komorowskiego). Widać nikomu nie przychodzi do głowy, że nowe twarze mogłyby podreperować wizerunek zmęczonej rządami partii. I że można byłoby zastąpić nimi chociażby posła Niesiołowskiego, który jest platformerskim Macierewiczem.
Przed jesiennymi wyborami Platforma będzie potrzebowała świeżej krwi, jak nigdy. Od tego, czy ją znajdzie, może zależeć wynik, a może nawet byt partii. Jeśli młodych posłów nie ma, może trzeba poszukać gdzie indziej? Może Tomasz Siemoniak, dobry minister obrony narodowej. Albo Krzysztof Kwiatkowski, szef Najwyższej Izby Kontroli? PO na gwałt potrzebuje swojego "Dudy". Inaczej w tej rywalizacji będzie Komorowskim.