
Powstanie Chmielnickiego było naszą narodową traumą, nie tylko z powodu porażek militarnych, których z starciu z Kozakami doświadczała armia koronna. To, co 3-4 czerwca 1652 roku spotkało polskich jeńców pod Batohem, przeszło najgorsze wyobrażenia nie tylko "naszych". Okrucieństwem wobec pojmanych zdziwieni byli nawet wrogowie...
Żółte Wody, Korsuń, Piławce – to tylko niektóre symbole polskich klęsk. Przez pierwszy rok powstania Kozacy pod wodzą Chmielnickiego, sprzymierzeni z Tatarami Tuchaj-Beja, święcili niemałe triumfy. Przełomem było oblężenie Zbaraża – zamkniętej w twierdzy polskiej załodze udało się dotrwać do podpisania ugody. Potem częstotliwość walk ustała, aż w 1651 roku, po wielkiej bitwie pod Beresteczkiem, obie strony konfliktu ponownie się porozumiały, tym razem w Białej Cerkwi.
Pokrzyżować plany Kozakom zamierzał hetman polny koronny Marcin Kalinowski, którego podstawowymi problemem, oprócz wątpliwych talentów dowódczych, było to, że nie słuchał się nawet króla Jana Kazimierza. Zresztą ten wieści o nadciągającej wyprawie kozacko-tatarskiej zwyczajnie bagatelizował.
Gdy 1 czerwca Tatarzy przystąpili do ataku polskich pozycji, nikt z broniących nie przeczuwał jeszcze najgorszego. Nieprzyjacielskie uderzenie nie przełamało polskiej obrony, ale osiągnęło inny, zamierzony cel – odwróciło uwagę armii koronnej od przeprawy wojsk kozackich przez rzekę Boh. Do decydujących starć doszło nazajutrz, 2 czerwca. Walka rozgorzała skoro świt, a wróg atakując tabory w końcu wdarł się do polskiego obozowiska siejąc zupełny popłoch.
Dwa dni po bitwie, 3-4 czerwca, zapisał się w naszej historii wyjątkowo źle. Pojmani drżeli o swój los – i słusznie, bo Kozacy znani byli z tego, że jeńców nie brali. Ci, którzy znaleźli się w niewoli tatarskiej (jasyrze), a którzy mieli szansę na przeżycie, zostali rychło "odsprzedani" Chmielnickiemu. Ceną za życie było 50 tys. talarów oraz obietnica oddania Kamieńca Podolskiego.
Zabijano tedy niektórych od razu, niektórych powoli podług upodobania i fantazyi morderców, wielu nadstawiało swe gardła pod ostrzejszy miecz aby nie cierpieć dłużej, wielu męczeni powoli prosili o silniejsze razy, ci w swojej własnej, inni w krwi drugich się nurzali, ci na ziemię, inni na konających towarzyszów padając.
Po rozgromieniu wojska, w Poniedziałek i we Wtorek wszystkich niewolników ścinano. We Środę dopiero wyszedł emir, że kto te dwa dni przeżył, niech żyje. Ale już tylko chłopcy mali a białegłowy zostały się; a insi wszyscy poginęli, bo Chmielnicki przy każdej przeprawie stawał z Sołtanem; a więźniów odbierali, a zaraz kazali ścinać.
Porażka pod Batohem była całkowita – Rzeczpospolita pogrążona w wojnie pilnie potrzebowała żołnierzy, a tymczasem sporą część armii – w tym wielu szlachetnie urodzonych żołnierzy, a także wyższych oficerów, skrócono o głowę lub zabito w inny sposób. – Za króla Olbrachta wyginęła szlachta – powtarzano na pamiątkę jednej z klęsk w czasie wyprawy bukowińskiej Jana Olbracha w 1497 roku.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
