Dzieci zazwyczaj pamiętają Pierwszą Komunię Świętą jako ważne wydarzenie, nie tylko z powodu otrzymywanych wówczas od bliskich prezentów. Młodzi wierni z Poronina nie będą mieli jednak w związku z majowymi wydarzeniami pozytywnych wspomnień. Wszystko za sprawą miejscowego księdza, który naraził ich na spory stres. Teraz mieszkańcy zabiegają o jego odwołanie - pisze "Gazeta Wyborcza".
Pamiętna spowiedź
Mieszkańcy podhalańskiej miejscowości nie zamierzają dać proboszczowi parafii Stanisławowi Parzygnatowi za wygraną. Wszystko przez to, że duchowny zafundował ponad 60 dzieciom przystępującym w tym roku do komunii traumę. Przed przyjęciem sakramentu najmłodsi musieli się wyspowiadać - zgodnie z zaleceniem księdza przyszli w umówionym terminie w towarzystwie rodziców do kościoła.
Tam zebrani byli świadkami gorszących scen. Nie wszyscy zdążyli podejść do konfesjonału, bo ci nieznacznie spóźnieni zostali przez księdza ostro skrytykowani. Mieli publicznie przepraszać, mówiąc na głos przy użyciu mikrofonu ustawionego na ołtarzu. Duchowny miał zagrozić, że inaczej spowiedzi nie będzie. A bez spowiedzi, wiadomo, nie Pierwsza Komunia nie może się odbyć.
Wierni piszą skargę, kuria milczy
Według relacji świadków, duchowny był agresywny, miał szarpać najmłodszych oraz krzyczeć na rodziców. Tego już było jednak za wiele - także dla przejętych pierwszą spowiedzią w życiu dzieci. Omal nie doszło do samosądów. Proboszcz nie przyznaje się jednak do winy. Tymczasem parafianie wskazują, że duchowny, który od trzech lat zarządza miejscową plebanią, ingeruje w prywatne sprawy wiernych; zajmuje się sprawami, które nie powinny go interesować.
Chcą odwołania duchownego, który poniżył ich dzieci. Wysłali nawet pisemną skargę do krakowskiej kurii, w którym duchownego określono jako człowieka "bez honoru, który sieje zgorszenie w parafii". Ale odzewu ze strony kard. Stanisława Dziwisza nie było, sprawa utknęła w martwym punkcie. Jedno jest pewne: wierni z Poronina nie chcą już kłopotliwego kapłana na swojej ziemi.