Czy można przeniknąć w głąb umysłu człowieka, który odpowiada za rozliczne zbrodnie, mając na sumienie życie niejednego człowieka? Okazuje się, że tak. Ta sztuka udała się amerykańskiemu psychiatrze, który po wojnie zainteresował się bliżej prominentnymi nazistami. Wnioski, jakie wyciągnął, mrożą krew w żyłach.
Diagnoza Douglasa Kelleya doprawdy jest zatrważająca: badając osobowość nazistowskich zbrodniarzy, ogłosił, że nie da się wytłumaczyć popełnianych przez nich czynów konkretnymi zaburzeniami czy chorobami umysłowymi. Co więcej, jak podkreślił, badani byli poczytalni, nie może więc być mowy - zdaniem naukowca - aby w chwili dokonywania mordów lub decydowania o nich, nie zdawali sobie z tego sprawy. Wiedzieli co jest dobre, a co złe.
Tacy, jak my
Wspólnym mianownikiem zbrodniarzy było niemal całkowite zepsucie moralne. Szczególnie - podkreślił Kelley - była to cecha widoczna u Hermanna Göringa, jednego z najbliższych współpracowników wodza III Rzeszy Adolfa Hitlera, marszałka Rzeszy i szefa Luftwaffe. Przypadek był szczególny, bo trudno było szukać wśród zbrodniarzy ludzi tak obytych z kulturą, inteligentnych, jak właśnie Göring. Mimo to człowiek ten wiernie służył reżimowi, który pozbawił życia milionów.
W opinii Kelley'a, do wielu nazistów pasowała badana przez psychiatrię osobowość narcystyczna, przekonanie o swej wyjątkowości, misji życiowej do spełnienia, a także rzekomym zepsuciu otaczającego świata. Styczność ze zbrodniarzami sprawiła, że Amerykanin odkrył ich kilka "uniwersalnych" cech: przesadną ambicję i patriotyzm, problemy z etyką oraz brak empatii. Zwłaszcza "działanie dla ojczyzny" pozwalało później wytłumaczyć zbrodnie na rzekomych wrogach, działających ponoć na szkodę Wielkich Niemiec.
Nazista z ludzką twarzą
– Naziści, a nawet ich elita, nie byli potworami, machinami zła, automatami bez duszy i uczuć. Göring troszczył się o rodzinę, Schirach kochał poezję, a Kaltenrbrunner był podatny na stres – pisze Jack El-Hai, autor książki "Göring i psychiatra". Jakże ludzkie odruchy, instynkty, słabości...
Większość zbrodniarzy kierowała się emocjami, a nie rozumem - wszystko to umożliwiała im rzeczywistość, w której żyli. Jasno sprecyzowany wróg oraz wytyczone cele, szybkie awanse zawodowe, hierarchizacja społeczna, ideologizacja życia codziennego, charyzmatyczny lider w osobie Hitlera. Podążały za nim tłumy.
Pracoholicy Hitlera
Współpracownicy wodza żyli jak w transie - byli na ogół ślepo oddani systemowi władzy, dążyli do celu po trupach, byli idealistami, bo - jak pisze Keller - "oddawali się całym życiem nazyfikacji świata". Ich problem polegał więc na tym, że naprawdę wierzyli w posłannictwo narodu niemieckiego i mesjanizm Hitlera. – Harowali fanatycznie, jak niewolnicy. Szkoda, że my nie wkładamy tyle energii w pracę dla demokracji – pisał amerykański psychiatra.
Inna wskazówka, która odsłania choćby małą część osobowości niemieckich sprawców, tkwi według Kelley'a w popędzie seksualnym. Otóż taki Hitler, albo Göring - tłumaczy badacz - "kierunkowali swoje popędy na pracę".
Przeświadczenie o własnej wyjątkowości wiąże się też z przekonaniem, że wszędzie czyha śmierć. Hitler stale obawiał się zamachu na swoje życie, "uciekał" jak mógł przed śmiercią naturalną. Zmagał się bowiem z bólami jelit i żołądka, przeczuwał najgorsze. Zdaniem Amerykanina, właśnie dlatego dyktator przyśpieszył planowany atak na Związek Sowiecki, do którego doszło ostatecznie w czerwcu 1941 roku.
– Straszliwe skutki jego decyzji są dobrze znane, ale szokujące jest, że cała wojna rozgorzała z powodu skurczów żołądka na tle histerycznym i kompulsywno-obsesyjnych obaw tego pseudoneurotyka, który akurat znalazł się na kierowniczym stanowisku – wyjaśniał Kelley.
Przestroga dla każdego
Obawy przed śmiercią są naturalne, jednak w przypadku Hitlera urosły do horrendalnych wręcz rozmiarów. Mimo wszystko jednak naziści nie byli ludźmi "nie z tej ziemi". – Tacy ludzie istnieją w każdym kraju na świecie. Ich wzorce osobowościowe nie są bynajmniej niezrozumiałe. Są to jednak ludzie o szczególnych popędach, ludzie, którzy chcą cię za wszelką cenę dorwać do władzy – mówił Kelley w czasie jednym z odczytów w USA w 1946 roku.
Stąd już blisko do wniosku, że to, co popełniali zaangażowani w hitlerowski reżim oprawcy, mogło być potencjalnym udziałem każdego człowieka. Wystarczyło, że zaistniały sprzyjające okoliczności...