II wojna światowa to nie tylko tragedia milionów żołnierzy na froncie, ale i - a może przede wszystkim - katastrofa dla cywilów, którzy z dnia na dzień musieli toczyć bój o przeżycie. Ci, którzy mogli, ratowali się ucieczką, często na zawsze opuszczając rodzinne strony. Mało kto jednak wie, że tysiące rodaków znalazło azyl... w rządzonej dyktatorską ręką ojczyźnie Vasco da Gamy.
Część z nas słyszało o Katyniu, zsyłkach na Syberię, a także późniejszej epopei Polaków u boku gen. Władysława Andersa. Ewakuowani z nieludzkiej ziemi, trafili w różne zakątki świata, gdzie doświadczyli niezwykłej serdeczności. W Iranie, Indiach, na Bliskim Wschodzie, nawet w Nowej Zelandii.
Na gościnnej ziemi
Ale nasi rodacy szukali azylu także na zachodzie, nawet na sam kraniec Europy - do Portugalii. To oficjalnie neutralne państwo także miała swoje obawy - niebezpieczeństwo niemieckiej agresji było ciągle realne. Mimo to, po kapitulacji Francji latem 1940 roku, władze portugalskie otworzyły swe granice dla uchodźców. Byli wśród nich także nasi rodacy - łącznie, w latach 1940-1945, w kraju rządzonym przez Antonio de Oliveirę Salazara schronienie znalazło ok. 13 tys. Polaków oraz polskich Żydów.
Zarówno cywile, jak i wojskowi. Uciekali przed Niemcami, planowali przedostać się dalej na zachód lub północ - m.in. do USA, Kanady czy Wielkiej Brytanii (tam formował się właśnie polski emigracyjny rząd), wreszcie - odetchnąć w kraju, który nie był bombardowany, gdzie każdy dzień nie musiał być walką o przetrwanie. Portugalia była ważnym etapem w ich życiu.
Polacy na długo zapamiętali zwykłą serdeczność mieszkańców tego niewielkiego kraju, pomoc miejscowych władz, a także piękne widoki i budzącą zachwyt architekturę portugalskich miast.
Gdy pierwsi polscy uchodźcy stanęli na portugalskiej ziemi, zostali rozproszeni po kraju - do czasu załatwienia wszystkich formalności związanych z ich pobytem na obcej ziemi. Nazwy miejscowości, w których mieszkali, niewiele im mówiły: Figueira da Foz, Anadia, Curia czy Caldas da Rainha. Rychło stały się ich nowymi domami.
Polacy Polakom
Ci, którzy stosunkowo szybko otrzymali portugalskiej wizy, mogli przenieść się do Lizbony. Wielu zakochało się w tym mieście od pierwszego wejrzenia. – Panorama (Lizbrony - red.) należy chyba do jednej z najbardziej fascynujących wśród grodów starego kontynentu – stwierdził na łamach wspomnień polski dyplomata Stanisław Schmitzek, ówczesny przewodniczący Komitetu Pomocy Uchodźcom Polskim w Portugalii. Tu, w stolicy tego kraju, życie toczyło się wolniej niż na wschodzie Europy. Widok naszych rodaków przesiadujących w miejscowych kafejkach, nikogo nie dziwił.
Nie był on zresztą jedyną instytucją, działającą na rzecz polskich uchodźców. Oferowały pomoc na różne sposoby - wsparcie materialne i moralne. Próbowano żyć tak, jak w ojczyźnie: rozwijano działalność na polu kultury i nauki, organizowano koncerty czy wykłady. Duchowe wsparcie niósł duszpasterz Polaków w Lizbonie ks. Wojciech Turowski. Gdy w sierpniu 1944 roku, gdy w Warszawie wybuchło antyniemieckie powstanie, nasi rodacy z Portugalii modlili się za oswobodzenie miasta.
Nasi rodacy organizowali też akcję wysyłania paczek do okupowanego kraju. Było to wiele znaczący gest, podnoszący na duchu Polaków, narażonych na niemiecki terror. Szczęśliwcy mogli znaleźć w paczkach takie rarytasy jak kakao, kawa, czekolada, owoce. Widok puszki z sardynkami niejednemu Polakowi znad Wisły mógł poprawić samopoczucie.
Wielcy rodacy na krańcu Europy
W trudnych latach wojny Portugalia zdała egzamin. Niektórzy pozostali w niej na zawsze, inni rozjechali się po świecie. Część w końcu przedostała się na Wyspy Brytyjskie, skąd można było kontynuować walkę z Niemcami.
Do tego dalekiego kraju trafili też tacy wielcy Polacy jak: światowej sławy kompozytor i dyplomata Ignacy Jan Paderewski, członek Rady Narodowej RP w Londynie Szmul Zygielbojm, aktorka Irena Eichlerówna, a także zasłużony generał, twórca Błękitnej Armii Józef Haller.
W kraju nad Tagiem działał m.in. polski oficer Jan Kowalewski, bohater wojny polsko-bolszewickiej, który w 1920 roku złamał wrogie szyfry. Nie mniejszą rolę odgrywał w Portugalii, gdzie brał udział w tajnych negocjacjach na rzecz powiększenia obozu aliantów o Włochy, Węgry i Rumunię. Lizbona była wtedy jednym z najważniejszych centrów naszego wywiadu.
Portugalia, mimo iż oficjalnie neutralna, odgrywała bardzo ważną rolę w czasie II wojny światowej, przyczyniając się do zwycięstwa aliantów. Na przykład na Azorach, archipelagu wysp na Oceanie Atlantyckim, powstały bazy lotnictwa i bazy marynarki wojennej, istotne z punktu widzenia zwalczania niemieckich łodzi podwodnych. W Lizbonie działał Międzynarodowy Czerwony Krzyż, który dostarczał pomoc humanitarną dla jeńców wojennych.
Uroczystość z okazji 75-lecia przyjęcia polskich uchodźców w Portugalii, Warszawa, 11 VI 2015
Jan S. Ciechanowski, kierownik Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych
Nasi rodacy z Portugalii rozjechali się po całym świecie, większość z nich nigdy nie wróciła do Polski. Mieszkali w Amerykach Północnej i Południowej, w Wielkiej Brytanii czy RPA. Pozostali za granicą – to też jest widoczny symbol tragedii polskiego narodu w czasie wojny. Mieliśmy tyle sił i potencjału, który nigdy nie został wykorzystany.