Bank Millennium, Play, Tablica.pl i Okazje.info - między innymi te firmy zostały wycięte z wyników wyszukiwania Google. Internetowy gigant powodów nie podaje, informuje tylko, że chodzi o łamanie wytycznych - między innymi korzystanie z systemów wymiany linków.
To nie pierwsza - i zapewne nie ostatnia - kara nałożona przez Google. W lutym z wyników wyszukiwania usunięto (na cały miesiąc) porównywarki cenowe - Ceneo (które tak jak Tablica.pl należy do Allegro), a także giełdową Nokaut.pl i Skąpca. Problemem, podobnie jak dziś, były tzw. systemy wymiany linków i sztuczne podbijanie popularności. Filtr został na te strony nałożony na miesiąc, co było karą dotkliwą. Według danych Megapanel PBI/Gemius Ceneo straciło ponad milion użytkowników, Nokaut - półtora, a Skąpiec 500 tysięcy.
Kary nałożone na firmy nie odbiją się jednak tylko na nich - odczują to bowiem również ich klienci, którzy nie będą mogli za pomocą wyszukiwarki znaleźć informacji na ich temat. - Kilka znanych witryn z różnych kategorii tematycznych działało niezgodnie z naszymi wytycznymi dla webmasterów i podjęliśmy działania by temu zaradzić. Gdy ktoś korzysta z wyszukiwarki Google, chcemy dostarczyć mu najlepsze możliwe odpowiedzi. Nasz algorytm wyszukiwania bazuje na ponad 200 sygnałach, by pomóc internautom znaleźć odpowiednie wyniki. Jeśli niektóre witryny łamią nasze wytyczne dla webmasterów i próbują oszukać system (np. stosując systemy wymiany linków), jest to złe doświadczenie dla użytkowników i zastrzegamy sobie prawo do podjęcia kroków, by temu zaradzić - mówi naTemat Piotr Zalewski z Google.
No dobrze, ale czym jest ta wymiana linków? - To bardzo prosty sposób. Powiedzmy, że mamy stronę, którą chcemy pozycjonować (czyli sprawić, żeby była jak najwyżej wśród wyników wyszukiwania Google), ktoś inny ma z kolei stronę, która jest dobrze spozycjonowana na konkretne frazy. Po ich wpisaniu wyskakuje dana strona. Google bierze przecież pod uwagę między innymi liczbę linków, więc idziemy do pana od dobrze wypozycjonowanej strony i kupujemy u niego konkretne frazy, on na swoje strony wrzuca nasze linki i tym sposobem, niejako automatycznie jesteśmy wysoko w wynikach - mówi Paweł Lipiec, redaktor prowadzący [url=http://www.ecommerce.edu.pl/]eCommerce.edu.pl.
Jego zdaniem Google wszystkie swoje działania argumentuje poprawą jakości wyszukiwania i tym, by jego wyniki były lepsze. - To oczywiście dobrze, jeżeli szybciej będziemy znajdować interesujące nas treści. Pytanie jednak, kto będzie decydował o tym, co jest wartościowym, a co bezwartościowym wynikiem. W tej chwili robi to Google własnoręcznie. Nie wiem, czy wyniki z porównywarek cenowych, które zostały na kilka tygodni usunięte z wyników na początku roku, były bezwartościowe - dodaje Lipiec. Podkreśla też, że w przypadku karania dużych, bogatych spółek jest podejrzenie, że „wycięte” firmy będą kupować reklamy bezpośrednio u Google, żeby nie stracić ruchu. - Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych i wierzę, że chodzi jedynie o jakość korzystania z wyszukiwarki, ale takie działania mogą budzić kontrowersje i podnoszenia sobie wpływów z reklam takim sposobem nie można wykluczyć. A to jest zdecydowanie mniej dobre - mówi.
Google na swoich stronach jasno daje do zrozumienia, by nie korzystać z programów wymiany plików. Kaspar Szymański z Google Webspam Team podkreśla, że kary nakładane na witryny mogą być długotrwałe, a zespół nadal będzie wyszukiwał i blokował takich użytkowników. - Generalnie obserwujemy w polskiej branży internetowej trend w kierunku budowania bazy lojalnych konsumentów zamiast krótkotrwałych prób spamowania. To jest po naszej myśli. Z przykrością stwierdzamy, że niektórzy webmasterzy nadal próbują sztuczek na skróty. Podejmujemy więc działania wobec witryn nie przestrzegających zaleceń Google dla webmasterów - pisze na swoim profilu w Google+.
Google pokazuje siłę
Jak w rozmowie z portalem Interia.pl mówi Filip Krasiński, SEO Manager w należącej do Interii Agencji Samehead, działanie wyszukiwarki to kolejna demonstracja siły i udowodnienie, że nie opłaca się korzystać z niedozwolonych metod. - Tak duże brandy jak Millennium, Play czy eSky powinny jeszcze raz przemyśleć działania jakie podejmują w zakresie pozycjonowania swoich serwisów. Frazy brandowe wpisywane w Google mają przecież często również znaczenie nawigacyjne. Użytkownicy zamiast wpisywać adres strony w przeglądarce wpisują nazwę brandu w Google i w ten sposób trafiają na serwis. W tym momencie wpisując w Google Bank Millenium, Play czy eSky nie znajdą tego, czego szukają - tłumaczy.
Przed wyciętymi firmami trudne zadanie - jak napisał Kaspar Szymański, jeżeli witryny chcą niejako wrócić do obiegu powinny: zmienić swoją strategię zdobywania linków, pozbyć się nienaturalnych linków przychodzących oraz wysłać podanie o ponowne rozpatrzenie przez Narzędzia Google dla Webmasterów - tłumaczy. Zaznacza jednak, że widoczność tych stron powróci na taki poziom, na jaki naturalnie zasługują.