Internetowym przebojem ostatnich godzin stał się „List do cwaniaka” autorstwa Grzegorza Sroczyńskiego. Zwracając się do „cwanej mendy”, dziennikarz „Gazety Wyborczej” w ostrych słowach skrytykował politykę polskich telekomów oraz szersze, doskonale ugruntowane nad Wisłą zjawisko naciągania klientów.
Do publicznego skrytykowania niszczącego polską gospodarkę i samych Polaków cwaniaka skłoniło Sroczyńskiego to, co spotkało jego rodzinę. Z listu, opublikowanego na stronie portalu Wyborcza.pl, wynika, że kilkoro jej członków korzysta z usług jednego z największych telekomów: T-Mobile.
O ile wykupienie samego abonamentu było z ich strony działaniem świadomym, o tyle aktywacja usługi dodatkowej Granie na Czekanie odbyła się podczas przedłużania umów już bez wiedzy matki, ciotek i wuja dziennikarza. Sroczyński dodał, że za granie trzeba płacić od 2 do 5 zł miesięcznie.
Według niego działania polskich telekomów wpisują się w zjawisko, które toczy polską gospodarkę od 25 lat. Jego symbolem jest tytułowy cwaniak, który wytrwale wciska Polakom „rozmaite pierdoły”, na przykład polisolokaty.
– Stworzyłeś kraj ludzi nieufnych, którzy nieustannie boją się zostać oszukani. Przez ciebie nie mamy społeczeństwa, lecz zbieraninę wkurzonych, osamotnionych jednostek, którym wyrządziłeś mniejsze lub większe świństwa – napisał Sroczyński.
Wielu czytelników przyjęło list ze zrozumieniem, a nawet aprobatą. Znaleźli się jednak i tacy, których tekst najwyraźniej zirytował. – Czy tak trudno wklepać w esemesa rezygnację z tej usługi? Zablokowali możliwość rezygnacji? – zapytał jeden z komentatorów.
Popularność, jaką zdobył list, chyba nieco zaskoczyła redakcję "Wyborczej". Jak zauważył Grzegorz Marczak z AntyWeb.pl, po jakimś czasie z tytułu tekstu zniknęła nazwa firmy T-Mobile.