
– Jestem przekona, że bardzo mocno trzymał kciuki – mówiła w "Faktach po Faktach" na antenie TVN24 premier Ewa Kopacz o rzekomym wpływie Donalda Tuska na to, co działo się na sobotniej konwencji wyborczej Platformy Obywatelskiej. Szefowa rządu stanowczo zaprzeczyła jednak pogłoskom, iż ze swoim poprzednikiem konsultuje się w kluczowych dla polskiej polityki sprawach częściej niż na unijnych szczytach.
REKLAMA
Ewa Kopacz przyznał, że jest przekonana, iż przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk udzieliłby jej merytorycznego wsparcia, gdyby tylko o takie poprosiła. Premier zdradziła jednak, iż przy przejmowaniu władzy w rządzie i Platformie między nią a Donaldem Tuskiem została zawarta umowa, że od pewnego momentu to ona musi samodzielnie radzić sobie z polską polityką.
Show kontra konkrety?
– Tu nie chodziło o show – stwierdziła Ewa Kopacz komentując oceny, iż konwencja Platformy Obywatelskiej została przyćmiona przez równoległą konwencję Prawa i Sprawiedliwości. – W PiS było miło i wesoło, ale nie było żadnych konkretów – oceniała w rozmowie z Anitą Werner z TVN24.
– Tu nie chodziło o show – stwierdziła Ewa Kopacz komentując oceny, iż konwencja Platformy Obywatelskiej została przyćmiona przez równoległą konwencję Prawa i Sprawiedliwości. – W PiS było miło i wesoło, ale nie było żadnych konkretów – oceniała w rozmowie z Anitą Werner z TVN24.
Ewa Kopacz podkreśliła, że poniekąd cieszy ją fakt, iż to Beata Szydło została wystawiona przez Jarosława Kaczyńskiego do walki o funkcję premiera. – Cieszę się, że kobiety dominują w polityce – mówiła. Przyznała też, że "bardzo lubi" Beatę Szydło. Wciąż wolałaby jednak spotkać się na debacie z przełożonym Beaty Szydło, bo ocenia, iż lepiej byłoby dla Polski, gdyby o jej przyszłości debatowali szefowie największych partii. – Ci, którzy naprawdę rządzą w PiS siedzą z tyłu po cichutku. To trochę oszukiwanie Polaków – dodała.
Nowe nazwiska, stare nazwiska...
W niedzielnych "Faktach po Faktach" premier poinformowała, że w poniedziałek wreszcie ujawnione zostaną nazwiska szefa sztabu wyborczego Platformy, oraz nowego rzecznika rządu, który zastąpi Małgorzatę Kidawę-Błońską obejmującą funkcję marszałka Sejmu.
W niedzielnych "Faktach po Faktach" premier poinformowała, że w poniedziałek wreszcie ujawnione zostaną nazwiska szefa sztabu wyborczego Platformy, oraz nowego rzecznika rządu, który zastąpi Małgorzatę Kidawę-Błońską obejmującą funkcję marszałka Sejmu.
– Dam im szansę, by zachowali się przyzwoicie – opowiedziała tymczasem szefowa rządu pytana o to, czy na listach wyborczych PO znajdzie się miejsce dla zdymisjonowanych niedawno ministrów. – Nie mogę nikomu nakazywać: chłopie przyjdź do mnie i powiedz, że nie chcesz startować... – stwierdziła Ewa Kopacz. Wyraźnie zasugerowała jednak, że właśnie tego oczekiwałaby od skompromitowanych kolegów.
– Nie było rozmowy. Powiedziałam, żeby się opiekował regionem, że ma w regionie dużo pracy – tak Ewa Kopacz relacjonowała rozmowę z ustępującym marszałkiem Sejmu Radosławem Sikorskim, który przekonywał, że otrzymał od niej propozycję zostania "jedynką" na liście PO w Bydgoszczy.– To jest jego życzenie, marzenie – komentowała szefowa Platformy.
Bardzo enigmatycznie premier odniosła się natomiast do ewentualnego startu w wyborach parlamentarnych Bronisława Komorowskiego, który w sierpniu oddaje fotel prezydenta Andrzejowi Dudzie. – Pan prezydent jest na pewno bardzo ważną osobą dla PO. Dziś jednak nie jest członkiem partii – tłumaczyła Ewa Kopacz. – Widzę go w partii, jeśli tylko taka będzie jego wola – dodała.
