Resort zdrowia zapewnia, że od 12 lipca w polskich aptekach przestanie brakować leków. Braki spowodowane były wywozem niektórych medykamentów za granicę. Jest to bardzo opłacalny biznes dla hurtowni farmaceutycznych, które sprzedają leki za granicą po dużo wyższej cenie niż w Polsce.
Kwestia wywozu leków za granicę spędza sen z powiek aptekarzom i wielu chorym np. diabetykom, którzy w aptece nie mogą kupić insuliny. W ostatnim czasie media sytuację dotyczącą wywozu leków za granicę nazwały już aferą lekową i winnych za braki w aptekach szukają w Ministerstwie Zdrowia.
Sporna marża
Cała sprawa rozbija się o marżę, którą hurtownie mogą doliczyć przy sprzedaży leku. Ustawa refundacyjna, która reguluje tę kwestię mówi, że ma ona wynosić 5 proc. Tymczasem tego prawa nie muszą przestrzegać ci, którzy sprzedają lek za granicę, dzięki temu mogą zarobić wiele więcej niż wspomniane 5 proc.
Resort zdrowia uważa jednak, że nie można narzucać 5 proc. marży przy sprzedaży za granicę ponieważ w UE obowiązuje nas swobodny przepływ towarów i usług a nawet gdyby narzucić te 5 proc. to hurtownicy z łatwością obchodziliby to prawo.
GIF zdecyduje
Żeby ukrócić proceder wywozu leków powstała ustawa antywywozowa, która wejdzie w życie 12 lipca br. Dzięki niej zacznie obowiązywać lista leków, które można wywieźć za granicę tylko za zgodą Głównego Inspektora Farmaceutycznego, który oczywiście w przypadku braku danego leku w aptekach nie będzie na taki wywóz zezwalał.
Jeśli przedsiębiorca mimo zakazu sprzeda leki za granicę, będzie musiał liczyć się z dotkliwymi karami finansowymi w wysokości 5 proc. obrotu firmy za zeszły rok lub jeśli np. firma krótko istnieje nałożona zostanie na niego kara w wysokości dwukrotnej ceny wywiezionych leków.
Wywóz leków to bardzo intratny interes. Wszyscy chcieli na tym zarobić. Tajemnicą poliszynela była sprzedaż za granicę leków nie tylko przez hurtownie farmaceutyczne, ale też przez apteki, a nawet gabinety lekarskie (nierzadko tylko po to tworzone), a nawet gabinety weterynaryjne.
Ale wystarczy popatrzeć na różnice w cenach leków w Polsce i za granicą. Oto przykład cen podany przez ministra Radziewicza–Winnickiego:
– lek clexane, stosowany w profilaktyce choroby zakrzepowo–zatorowej przy długotrwałym unieruchomieniu lub przy zabiegach chirurgicznych, przepisywany przez lekarzy często wówczas kiedy chory ma założony gips – w Polsce lek kosztuje 153,69 zł a w Danii – w przeliczeniu na złotówki – 316,56,
– insulina humalog, stosowana w leczeniu cukrzycy typu 1 i typu 2 w Polsce kosztuje 130, 81 zł, a w Niemczech 191,17 zł.
Najpierw do apteki
Wedle obowiązującego prawa hurtownie najpierw powinny zaspokajać zapotrzebowanie aptek, a dopiero później myśleć o eksporcie. Niestety nie robią tego. Natomiast firmy farmaceutyczne często nie są w stanie dostarczyć takich ilości leków, które zaspokoiłyby cały popyt.
Jak widać sprzedaż leków za granicę to złoty interes, jednak nie dla wszystkich.Tracą na tym oczywiście pacjenci, którzy nie mogą wykupić leków w aptece. W niektórych przypadkach, tak jak u chorych na cukrzycę, może to być bardzo poważny problem zagrażający ich życiu. Czy ustawa anatywywozowa spowoduje, że sytuacja w aptekach wróci do normy, zobaczymy.
Napisz do autora: anna.kaczmarek@natemat.pl
Reklama.
Igor Radziewicz–Winnicki
wiceminister zdrowia
Mamy najtańsze lub prawie najtańsze leki w Europie. Wywóz leków istniał jeszcze przed wprowadzeniem ustawy refundacyjnej. Dodatkowo po jej wprowadzeniu spadły jeszcze ceny leków, więc zaczęto wywozić coraz więcej, co spowodowało braki w aptekach.