Z poglądami Tomasza Terlikowskiego nie każdy się zgadza. We wtorek nie zgodził się z nimi sąd, który odrzucił apelację publicysty w sprawie dotyczącej naruszenia godności Anny Grodzkiej. – Knebel nadal założony – stwierdził Terlikowski.
Odrzucone zostało także odwołanie posłanki, która chciała, by Terlikowski wpłacił 30 tys. złotych na konto Fundacji Trans-Fuzja, która działa na rzecz osób transseksualnych.
Sąd apelacyjny utrzymał zaś w mocy zakaz wypowiedzi na temat tożsamości płciowej i sytuacji osobistej Grodzkiej, jaki nałożył na Terlikowskiego sąd niższej instancji. Uznał tym samym, że redaktor naruszył swoimi wypowiedziami godność posłanki. Terlikowski nazwał ją m.in. "mężczyzną".
– W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia przyznał jednak, że całkowity zakaz wypowiedzi może zostać uznany za zbyt szeroki. Dlatego podkreślił, że muszę tylko znaleźć sposób do takiego mówienia o stronie powodowej, który nie będzie naruszał jej godności i czci – zaznaczył publicysta w swoim komentarzu, który ukazał się na stronie portalu Fronda.pl.
Uchylenie przez sąd furtki nie satysfakcjonuje redaktora naczelnego Telewizji Republika, ponieważ – jak zauważył – posłanka każdą jego wypowiedź na temat tzw. zmiany płci gotowa jest uznać za naruszenie swojej godności.
Żaden wyrok nie skłoni jednak publicysty do zmiany poglądów.
– Mogę jasno zadeklarować nic nie zmieni mojego stanowiska w kwestii tzw. zmiany płci. Otóż, według mnie, jest ona okaleczeniem człowieka, a nie metodą jego leczenia. Sąd zaś nie ma władzy nad rzeczywistością, jego wyrok więc nie ma władzy nad biologiczną płcią i nie może jej zmienić – napisał Terlikowski.