Bronisław Komorowski stara się wyjaśnić przyczyny wyborczej porażki i wskazuje zmianę postaw u młodych. W najnowszym wywiadzie stwierdził, że młodzi ludzie już nie chcą się ścigać tylko dostawać, co im się należy. Zapytaliśmy kilkoro z nich, czy ustępujący prezydent dobrze opisał ich pokolenie. Zdania są podzielone.
Gdyby prezydent Komorowski miał jednym słowem określić młodych w Polsce, być może użyłby słowa "poko-lenie". W wywiadzie dla "Polityki" nie wystawił dobrej oceny nie tyle sobie czy swojej kampanii, a właśnie młodym.
Tego typu opinie o młodych coraz częściej pojawiają się w mediach. Opisywane jako "pokolenie beki", "złamane pokolenie" czy "pokolenie żal.pl" ma coraz bardziej dość niechlubnych laurek. Ale słowa krytyki płyną nie tylko z ust dojrzałych polityków, lecz także nawet niewiele starszych od dzisiejszych 20-latków artystów. O braku zasad, mówił przed kilkoma dniami raper GrubSon w wywiadzie dla Weekend Gazeta.pl.
Nic nie jest czarno-białe
Młodzi nie są monolitem i jakiekolwiek próby opisania pokolenia jako całości jest z góry skazane na porażkę. Wielu z nich dostrzega przyczyny, przez które "Y-greki" i "Z-ety"wyrobiły sobie taką markę u starszych. 23-letni Michał z Otwocka uważa, że słowa Komorowskiego czy GruBsona są spójne z rzeczywistością. – Ludzie mojego pokolenia wychowani są w spokoju, dobrobycie i dostają od rodziców to, czego chcą. Gdy dorosną do wieku, w którym dziś jest ich ojciec czy matka, zamienią rodziców na państwo i będą oczekiwali opieki – mówi mi młody bezrobotny.
Zdecydowanie łatwiej jest jednak spotkać się z oburzeniem młodego pokolenia na słowa, jakie wypowiedział prezydent. – Nie głosowałem na Andrzeja Dudę dlatego, że jestem roszczeniowy lub czegoś od niego oczekuję. Nie dlatego, że wierzę, że w stu procentach spełni moje obietnice. Zagłosowałem, bo jestem oburzony brakiem szacunku do obywateli partii rządzącej i prezydenta, który się z niej wywodzi – mówi mi 22-letni Mariusz.
– Nie chcę niczego od państwa. Może jedynie tego, aby się nie wpie... w moje życie – słyszę od Mariusza, który przekonuje mnie, że nie liczy na żaden socjal. Ma własną, dobrze działającą firmę i czuje się obrażany opinią, która ciągnie się za ludźmi w jego wieku.
A jednak oczekują
Po chwili rozmowy okazuje się jednak, że młodzi mają pewne oczekiwania. Trudno zresztą by ich nie mieli. W końcu ćwierć wieku od rozpoczęcia transformacji, kiedy ich rodzice ciężko pracowali aby w Polsce żyło się lepiej, młodzi mają prawo do pewnych "ukłonów", a przynajmniej do normalności którą znają z Zachodu.
– Chcielibyśmy na pewno aby ktoś nam tłumaczył, co mamy robić, aby żyło się nam lepiej. Moi rówieśnicy czują się zagubieni w rzeczywistości. Nie mają pewności jutra i dlatego, gdy wybierają prezydenta, kierują się emocjami – mówi Mariusz. Nieco inne oczekiwania ma natomiast Kasia, tegoroczna maturzystka. – Od państwa oczekuje, że zreflektuje się w kwestiach edukacji młodych, bo robi to nie tylko dla nich, lecz także dla siebie – mówi, mimo świetnych wyników na maturze, które jej zdaniem nie zwiększają szans na życiowe powodzenie.
Młodzi mają dziś w Polsce bardzo dużo możliwości, które wielu z nich doskonale wykorzystuje. O wiele łatwiej im dostać się na studia z powodu niżu demograficznego, a coraz częściej to pracodawca musi zabiegać, aby chcieli u niego pracować. Wciąż jednak borykają się z łatką "nierobów", którzy chcą "dostawać co im się należy". Nie podcinajmy im skrzydeł, tylko dawajmy możliwości działania. Bo jeśli będziemy wciąż powtarzać że są roszczeniowi i do niczego się nie nadają, prędzej czy później tacy właśnie się staną.
Coś się zmieniło. Wolność, o której przez pokolenia marzyliśmy, dziś wielu ludzi napawa lękiem. Rośnie oczekiwanie, że państwo ma dać, ma zapewnić, ma załatwić. Pojawił się lęk przed konkurencją. Młodzi ludzie mówią: my już nie chcemy się ścigać, chcemy dostawać, co nam się należy. Czytaj więcej
GrubSon
Producent muzyczny
Pokolenie, które obecnie wchodzi w dorosłość, często nadmiernie identyfikuje się z hasłem: Mam wyje***e! Młodzi ludzie nie są zainteresowani ani dokonywaniem wyborów politycznych, ani społecznych.
Katarzyna
Tegoroczna maturzystka
Państwo nie potrzebuje rzeszy socjologów czy politologów, ale jednocześnie nie robi nic, by wyszkolić więcej osób na kierunkach, na które jest zapotrzebowanie. Nie promuje się zbytnio techników czy szkół zawodowych, które przygotowują do konkretnych zawodów, a te jednostki, które są uzdolnione np. matematycznie wolą po studiach wyjechać za granicę, gdzie będą pracować za kilkukrotnie wyższą stawkę na tym samym stanowisku. Ci, którzy zostają, mieszkają do trzydziestki z rodzicami, bo nie są w stanie odłożyć na własne lokum.