Roman Giertych zapowiedział, że wraca do polityki (tak, jakby kiedykolwiek z niej odszedł). Chce wystartować z poparciem PO, co pokazuje jak długą drogę przeszedł. Od znienawidzonego przez liberałów narodowca do najbardziej gorliwego z lemingów, nazywającego narodowców "chłopcami, którzy kompromitują ideę".
Nie minęła nawet dekada od chwili, gdy Roman Giertych przyjmował z rąk Lecha Kaczyńskiego nominację na ministra edukacji i wicepremiera w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Tymczasem były lider LPR stawia kropkę nad i w swojej drodze do Platformy Obywatelskiej. Chce wystartować do Senatu z poparciem partii Ewy Kopacz z okręgu podwarszawskiego. Dzisiaj ten mandat sprawuje Łukasz Abgarowicz z PO, który pokonał m.in. Nelly Rokitę (startowała z PiS). Teraz rycerzem anty-PiS-owskiej krucjaty chce być właśnie Giertych. Już raz pełnił mandat z tego okręgu, ale w zupełnie innych okolicznościach.
Liga Polskich Rodzin
W 2001 roku Giertych wszedł do Sejmu z list LPR, którą współtworzył jako były prezes i założyciel Młodzieży Wszechpolskiej. Twarde narodowe poglądy przejął w genach: jego dziadek Jędrzej był współpracownikiem Romana Dmowskiego, a ojciec Maciej działał w opozycji antykomunistycznej (choć poparł wprowadzenie stanu wojennego). Giertych nie krył swoich ostrych opinii i często prezentował je ostrym językiem.
Dzięki dobremu wynikowi w wyborach w 2005 r. i klęsce PO-PiS, Liga Polskich Rodzin doszła do władzy. Najpierw jako część Paktu Stabilizacyjnego, później już jako pełnoprawny członek koalicji parlamentarnej i rządu.
Rząd Kaczyńskiego
To właśnie ten epizod kariery przysporzył Giertychowi najwięcej wrogów, bo minister nie bał się czynić zdecydowanych ruchów. Wprowadził więc mundurki w szkołach, rozpoczął program montowania monitoringu na szeroką skalę, zmienił kanon lektur i zwalczał wszelkie przejawy "lewactwa". Podzielił też Polaków amnestią maturalną z 2006 r., którą Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodną z ustawą zasadniczą.
Uczniowie i studenci nie znoszą Giertycha. Organizują zbiórki podpisów, pikiety, a nawet blokadę Ministerstwa Edukacji Narodowej. Giertych jest portretowany jako Frankenstein. Krytykują go też zagraniczni politycy: szef Rady Europy, unijni ministrowie edukacji czy ambasador Izraela w Warszawie – tak było, gdy rządził edukacją.
Upadek
Okres współpracy z Jarosławem Kaczyńskim był dla Giertycha trudny, bo zarówno LPR, jak i Samoobrona były nieustannie kanibalizowane przez PiS. Koalicja trzeszczała, była zrywana i znowu sklejana, ale ostateczny cios PiS zadał przystawkom w 2007 roku, decydując się na skrócenie kadencji Sejmu. Już wtedy LPR i Samoobrona nie miały szans na wejście do parlamentu (choć próbowały, tworząc egzotyczny sojusz LiS, czyli Liga i Samoobrona).
Wydaje się, że w Giertychu zaszła przemiana podobna do tej, którą mogliśmy obserwować u Kazimierza Marcinkiewicza, Michała Kamińskiego czy Pawła Zalewskiego. Zepchnięci na margines, poniżeni przez prezesa stali się bardziej zaciętymi przeciwnikami PiS, niż politycy tworzący Platformę Obywatelską od samego początku.
Adwokat władzy
Choć oficjalnie Giertych odszedł z polityki, nigdy się od niej nie oddalił. Jego kancelaria adwokacka się rozwijała i przyciągała klientów z pierwszych stron gazet. Reprezentował m.in. syna Donalda Tuska w sporze z "Faktem", Radosława Sikorskiego w sporach z wydawcami serwisów internetowych (m.in. "Wprost") czy Ryszarda Krauzego.
Ale Giertych pozostawał aktywny towarzysko, przyjaźnił się z politykami PO, a nawet lewicy. Słynny stał się grill u Romana Giertycha, na którym zebrała się w 2012 roku polityczna śmietanka od prawa do lewa (byli m.in. Paweł Poncyljusz, Radosław Sikorski, Michał Kamiński i Ryszard Kalisz). Jednak prawdziwym powrotem Giertycha była głośna spowiedź.
Spowiedź
Były wicepremier udzielił długiego wywiadu "Gazecie Wyborczej" (którą jeszcze kilka lat wcześniej kreował na głównego wroga). Przyznaje się w niej do popełnienia politycznych błędów, wyraża żal za grzechy i przekonuje, że najchętniej zresetowałby swoje polityczne życie. Po tej rozmowie prawica zaczęła nienawidzić go jeszcze bardziej, ale za to już otwarcie zaczęli sympatyzować z nim politycy PO.
Giertych mówił w nim, że propozycja przyznania Orła Białego o. Rydzykowi to jedna z wypowiedzi, których żałuje najbardziej. Opowiada też sporo o kulisach rządów PiS i przychylnie odnosi się do niektórych inicjatyw rządzącej Platformy Obywatelskiej. Dawni zwolennicy go nienawidzą.
Powrót
Ale od tego momentu Giertych wraca do medialnego obiegu, staje się stałym komentatorem życia politycznego. W jego wypowiedziach nie ma już właściwie cienia dawnego Giertycha. Polityk (chwilowo w stanie spoczynku) skupia się na krytyce PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy jest pytany o błędy PO, jest łagodny w ocenach. Używa całych swoich zdolności retorycznych, by wybronić z kolejnych wpadek swojego przyjaciela Radosława Sikorskiego.
W 2013 roku zakłada z Michałem Kamińskim i Kazimierzem Marcinkiewiczem think tank Instytut Myśli Państwowej. Komentatorzy uważają, że to początek nowej partii, ale nic takiego się nie dzieje. Nieco ponad rok później Kamiński trafia do PO (zostaje jedynką w wyborach europejskich). "No, teraz jeszcze tylko Giertych" albo "Przeciera drogę Giertychowi" to jedne z częstszych komentarzy.
Senat?
I rzeczywiście tak jest. Choć sam mecenas zapewnia, że będzie kandydatem bezpartyjnym, nie zdecydowałby się na start, gdyby nie wiedział, że PO zrezygnuje z wystawiania mu konkurencji. A nawet jeśli tak nie będzie, Giertych jako oficjalny kandydat będzie mógł prowadzić kampanię, straszyć pozwami w trybie wyborczym i brylować w mediach, by walczyć z PiS. Czyli to, co lubi najbardziej. Wszak, jak mówił Giertych kilka lat temu: "Moja żona twierdzi, że polityka jest jak narkotyk – jak raz się spróbuje, to już zawsze będzie się czuło ciąg, nawet będąc na odwyku. I chyba taka jest prawda".
Apelujemy do SLD by ujawniło, którzy z ich liderów, parlamentarzystów, członków innych organów konstytucyjnych, mają zamiar, po ewentualnym wejściu w życie projektu umożliwiającego zawieranie związków homoseksualnych, taki związek zawrzeć. (2003 r.)
Ojciec Tadeusz Rydzyk na pewno jest osobą, której Order Orła Białego się należy. (2005 r.)
Trzeba odebrać emerytury byłym ubekom! (2006 r.)
To, co powoduje wściekły atak i na rząd, i na działania w Ministerstwie Edukacji Narodowej, to jest koniec waszego monopolu. Przez 16 lat środowiska liberalne i socjalistyczne albo nawet lewackie utworzyły sobie w polskiej szkole, a szczególnie w Ministerstwie Edukacji Narodowej, siedlisko i przede wszystkim wielką przepompownię pieniędzy. (2006 r.)Czytaj więcej