
W 2001 roku Giertych wszedł do Sejmu z list LPR, którą współtworzył jako były prezes i założyciel Młodzieży Wszechpolskiej. Twarde narodowe poglądy przejął w genach: jego dziadek Jędrzej był współpracownikiem Romana Dmowskiego, a ojciec Maciej działał w opozycji antykomunistycznej (choć poparł wprowadzenie stanu wojennego). Giertych nie krył swoich ostrych opinii i często prezentował je ostrym językiem.
Apelujemy do SLD by ujawniło, którzy z ich liderów, parlamentarzystów, członków innych organów konstytucyjnych, mają zamiar, po ewentualnym wejściu w życie projektu umożliwiającego zawieranie związków homoseksualnych, taki związek zawrzeć. (2003 r.)
Ojciec Tadeusz Rydzyk na pewno jest osobą, której Order Orła Białego się należy. (2005 r.)
Trzeba odebrać emerytury byłym ubekom! (2006 r.)
To, co powoduje wściekły atak i na rząd, i na działania w Ministerstwie Edukacji Narodowej, to jest koniec waszego monopolu. Przez 16 lat środowiska liberalne i socjalistyczne albo nawet lewackie utworzyły sobie w polskiej szkole, a szczególnie w Ministerstwie Edukacji Narodowej, siedlisko i przede wszystkim wielką przepompownię pieniędzy. (2006 r.) Czytaj więcej
To właśnie ten epizod kariery przysporzył Giertychowi najwięcej wrogów, bo minister nie bał się czynić zdecydowanych ruchów. Wprowadził więc mundurki w szkołach, rozpoczął program montowania monitoringu na szeroką skalę, zmienił kanon lektur i zwalczał wszelkie przejawy "lewactwa". Podzielił też Polaków amnestią maturalną z 2006 r., którą Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodną z ustawą zasadniczą.
Okres współpracy z Jarosławem Kaczyńskim był dla Giertycha trudny, bo zarówno LPR, jak i Samoobrona były nieustannie kanibalizowane przez PiS. Koalicja trzeszczała, była zrywana i znowu sklejana, ale ostateczny cios PiS zadał przystawkom w 2007 roku, decydując się na skrócenie kadencji Sejmu. Już wtedy LPR i Samoobrona nie miały szans na wejście do parlamentu (choć próbowały, tworząc egzotyczny sojusz LiS, czyli Liga i Samoobrona).
Choć oficjalnie Giertych odszedł z polityki, nigdy się od niej nie oddalił. Jego kancelaria adwokacka się rozwijała i przyciągała klientów z pierwszych stron gazet. Reprezentował m.in. syna Donalda Tuska w sporze z "Faktem", Radosława Sikorskiego w sporach z wydawcami serwisów internetowych (m.in. "Wprost") czy Ryszarda Krauzego.
Były wicepremier udzielił długiego wywiadu "Gazecie Wyborczej" (którą jeszcze kilka lat wcześniej kreował na głównego wroga). Przyznaje się w niej do popełnienia politycznych błędów, wyraża żal za grzechy i przekonuje, że najchętniej zresetowałby swoje polityczne życie. Po tej rozmowie prawica zaczęła nienawidzić go jeszcze bardziej, ale za to już otwarcie zaczęli sympatyzować z nim politycy PO.
Ale od tego momentu Giertych wraca do medialnego obiegu, staje się stałym komentatorem życia politycznego. W jego wypowiedziach nie ma już właściwie cienia dawnego Giertycha. Polityk (chwilowo w stanie spoczynku) skupia się na krytyce PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy jest pytany o błędy PO, jest łagodny w ocenach. Używa całych swoich zdolności retorycznych, by wybronić z kolejnych wpadek swojego przyjaciela Radosława Sikorskiego.
I rzeczywiście tak jest. Choć sam mecenas zapewnia, że będzie kandydatem bezpartyjnym, nie zdecydowałby się na start, gdyby nie wiedział, że PO zrezygnuje z wystawiania mu konkurencji. A nawet jeśli tak nie będzie, Giertych jako oficjalny kandydat będzie mógł prowadzić kampanię, straszyć pozwami w trybie wyborczym i brylować w mediach, by walczyć z PiS. Czyli to, co lubi najbardziej. Wszak, jak mówił Giertych kilka lat temu: "Moja żona twierdzi, że polityka jest jak narkotyk – jak raz się spróbuje, to już zawsze będzie się czuło ciąg, nawet będąc na odwyku. I chyba taka jest prawda".
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl