Tadeusz Mazowiecki w czasie misji ONZ w byłej Jugosławii.
Tadeusz Mazowiecki w czasie misji ONZ w byłej Jugosławii. Fot. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta
Reklama.
Były premier dobrze wiedział, że trwająca od 1991 roku wojna w Jugosławii, to konflikt wielopłaszczyznowy i trudno będzie go zażegnać. Zdawał sobie sprawę, że instrumenty ONZ, stosowane w tego rodzaju sytuacjach, będą dalece niewystarczające. Ale wierzył, że można rzetelnie informować światową opinię o postępach mediacji. Tylko że jemu przez trzy lata przyszło zawiadamiać niemal wyłącznie o okropieństwach.
Od 1992 roku, gdy został specjalnym sprawozdawcą ONZ, zakładał - i miał ku temu pełne prawo - że międzynarodowa organizacja skupiające Narody Zjednoczone jest przynajmniej zdolna zapobiec eskalacji przemocy. Miała prestiż, autorytet. Ale szybko się zawiódł, spostrzegł, że jego sprawozdania trafiają w niebyt. Doskwierało mu bycie zwyczajnym buchalterem odnotowującym kolejne rzezie niewinnych osób.
Służbowe podróże po Serbii, Chorwacji, Macedonii, Bośni i Hercegowinie oraz Słowenii, były pełne wyrzeczeń. Polski wysłannik był już wtedy 65-latkiem, ale nie oszczędzał się.
logo
Tadeusz Mazowiecki w Banja Luce, 1992 rok. Fot. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta
– Mazowiecki nigdy jednak nie narzekał na warunki, bardziej denerwowało go, że nie mógł się doprosić, by na przykład zostały zabezpieczone miejsca masowych mordów - co uniemożliwiłoby sprawcom zacieranie śladów. Nie wynikało to nawet ze złej woli ONZ - po prostu organizacja ta była biurokratyczna i przyznawała jego misji niewielkie znaczenie – pisze Andrzej Brzeziecki, autor najnowszej biografii byłego szefa rządu.
Obserwacje i spotkania ze świadkami tylko utwierdziły go w przekonaniu o beznadziejności sytuacji na Bałkanach. Miejscowi byli w stosunku do niego zadziwiająco ufni, dzielili się tym co widzieli na własne oczy, a często były to widoki budzące grozę. Mazowieckie zawarł wspomniane relacje w 18 obszernych raportach. Wszystkie łączył wątek ustawicznego łamania praw człowieka.
Czarę goryczy przelały wydarzenia w Srebrenicy - bośniackiej wiosce, do której 11 lipca 1995 roku wkroczyły serbskie oddziały wierne gen. Ratko Mladicowi. Przez kolejne dni muzułmańscy mieszkańcy miejscowości byli systematycznie mordowani przez Serbów.
Raport Mazowieckiego po masakrze w Srebrenicy

Świadek relacjonował, że po pojmaniu jeńcy byli przetransportowani w różnych kierunkach. Opisywał także morderczy upał w ciężarówkach, jak również to, że jeńcy byli pozbawieni wody i zmuszeni pić własny mocz. Świadek opisywał, że jeńcy byli bici kijami i karabinami, a niektórzy zostali zastrzeleni po tym, jak zostali wzięci do niewoli. Wreszcie w nocy mężczyźni zostali wywiezieni. Grupy od pięciu do dziesięciu ludzi były wyciągane z ciężarówek, ustawiane w szeregu i rozstrzeliwane przez bośniackich Serbów.

Zbrodni dokonano na terenach, które wchodziły w skład specjalnych stref bezpieczeństwa, o których utworzenia zabiegał wcześniej Mazowiecki. Kiedy przyszli Serbowie, chroniący ten obszar holenderski kontyngent wycofał się bez walki.
Tadeusz Mazowiecki, 27 VII 1995

Pogwałcenia praw człowieka są bezwzględnie kontynuowane, przeszkadza się w dostawach pomocy humanitarnej, ludność cywilna narażona jest na ostrzeliwanie, giną żołnierze "błękitnych hełmów" i przedstawiciele organizacji humanitarnych. Zbrodnie następują szybko i bezwzględnie, a reagowanie na nie przez społeczność międzynarodową jest opóźnione w czasie i niekonsekwentne.

Wstrząśnięty Mazowiecki niedługo później zrezygnował. Mandat obserwatora był dla niego misją. Niewielu jednak w ONZ tak "ambitnie" widziało rolę, jaką przydzielono Polakowi. W ich mniemaniu człowiek, któremu nieobca była ludzka krzywda, miał skrupulatnie, bez emocji, informować o kolejnych mordach. Ale nie mógł.
Tadeusz Mazowiecki, 27 VII 1995

Charakter mojego mandatu sprawia, iż mógłbym dalej tylko opisywać zbrodnie i naruszenia praw człowieka. Ale obecny moment krytyczny jest momentem, w którym uświadomić sobie trzeba i naturę tych zbrodni, i odpowiedzialność Europy, i społeczności międzynarodowej za własną bezradność. Walczyliśmy w Polsce z totalitarnym systemem, z nadzieją patrząc na Europę przyszłości. Jak można wierzyć w Europę jutra tworzoną przez dzieci tych ludzi, których dziś się opuszcza?

Odważne słowa Mazowieckiego, "niezwykła" empatia na ludzką krzywdę i stawianie uczciwości ponad pokrętną dyplomację - wszystko to nie do końca trafiało do ONZ-owskich oficjeli. Ale Bośniacy, także matki i wdowy ofiar, po dziś dzień pamiętają zaangażowanie zasłużonego Polaka.

Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl