– Dajemy coraz mniejsze listki w rolce, skracamy długość taśmy, najtańsze surowce mieszamy z makulaturą i wybielamy, żeby to jako tako udawało pełnowartościowy produkt – producent papieru toaletowego wyjaśnia kulisy swojej branży.
– Koniec! Od polskiego producenta nie zamówię już ani jednej rolki – prezes jednej z sieci drogerii denerwował się na dostawcę papieru toaletowego. Miała być promocja, która ściągnie do sklepów rzesze klientów. Zadowoleni z oszczędności na jakościowym papierze mieli kupować także waciki, kosmetyki, pieluchy. Tymczasem klienci wypisywali na forach, że promowany w gazetce produkt jest dwuwarstwowy i długi, ale „do d… się nie nadaje”. „Taśma rwie się na strzępy przy pierwszym pociągnięciu”. „Jakbym chciał wycierać się palcem to kupię sobie bidet”.
Prezes złapał za słuchawkę i dzwoni do producenta. – Co jest?! – krzyczy.
– Miało być tanio, więc jest. Cudów nie ma – odparł producent.
To już druga marka, która omija polskich dostawców szerokim łukiem. Podobno pierwszy wojnę toaletowym oszustom wydał Rossmann. Wystarczy rzut oka na półkę z papierem, aby zorientować się, że prawie na każdym opakowaniu widnieje dopisek po niemiecku „Wyprodukowane dla Dirka Rossmanna”. Niemiecki papier jest o wiele bardziej wystandaryzowany. Każda rolka ma opisana długość, wymiary listków i ich dokładna liczbę. Inna sprawa, że Niemców że względu na ogrom handlu w całej Europie stać na zlecanie produkcji przyzwoitej jakości marek własnych. Byle nie w Polsce, gdzie każdy z producentów jest mistrzem jakościowych piruetów.
Który papier jest najdłuższy?
Wabik na klientów
Dlaczego to takie ważne? Według handlowców dobry papier toaletowy jest produktem, który potrafi przyciągnąć do sieci handlowych rzesze lojalnych klientów. Nie gorzej niż promocja na szynkę, tanie telewizory albo karp za złotówkę w święta Bożego Narodzenia. Dodatkowo papier znajduje się w grupie produktów wrażliwych – obok cukru, masła i chleba na podstawie jego ceny klienci budują sobie opinię, czy sklep jest drogi, czy tani. Cena to jednak nie wszystko – jak mawiał Warren Buffet, guru giełdy – ważniejsze jest to, co otrzymujemy w zamian. W Polsce producenci dowolnie majstrują jakością papieru. A to odetną z taśmy metr czy dwa, to znów luźno nawijają rolkę, a to dają cieniutki i łatwo-rwący się surowiec.
Producent papieru z 15-letnim doświadczeniem ubolewa nad mizerotą rynku artykułów higienicznych: – Upadek jakości zaczął się od sieci handlowych. Pierwsze zażądały obniżek cen. Rolka porządnego papieru powinna kosztować u producenta 50 groszy. Ponieważ firmy zaczęły rywalizować tylko ceną, w kilka lat obniżyli ją do 23-27 groszy, często zarzynając własne firmy – opowiada.
Cena czyni cuda
Papier toaletowy produkuje się z celulozy, zazwyczaj importowanej z Włoch w wielkich belach ważących ok. 1 tony (płaci się za nią w euro). W Polsce maszyny (także importowane za tysiące euro) jedynie przycinają taśmę, tłoczą wzory i pakują wyrób w paczki. W praktyce możliwości oszczędzania są niewielkie. – Pierwszą odpowiedzią branży na niskie ceny było skrócenie rolki z przeciętnie 18-22 metrów o metr, dwa. a nawet do zaledwie 15, co uważam za skandal. To dlatego jakiś czas temu z opakowań zniknęły informacje i długości rolek. Ma być napisane 6 rolek plus dwie gratis. Jaka to jakość, wstyd mówić – zwierza się toaletowy przedsiębiorca.
Oczywiście klienci zaraz by się połapali, że rolki chudną w oczach, ale z pomocą przyszła producentom technologia. Włoska firma Gambini zaprezentowała w Polsce genialną maszynę do spuszania włókien celulozowych. Spuszony papier wydaje się grubszy, krótsza taśma nawinięta na rolkę wygląda jak pełnowartościowy wyrób.
Druga sprawa to grubość, czyli gramatura papieru – przyzwoity wyrób miał ponad 20 gram na metr kwadratowy. Inna maszyna rozprasuje się go tak długo, aż taśma osiągnie 17 gram na metr kwadradowy. Mistrzowie kombinacji schodzą z wagą rolki do 53 gramów. Nie trzeba wagi w rękach, aby przy większej paczce stwierdzić czy kupujemy „wydmuszkę” czy jakościowy produkt. Oszustwo wychodzi na jaw przy pierwszej czynności. Spuszony i odchudzony papier rwie się na strzępy i higieniczny problem gotowy.
Chlorem wybielany
Kolejny patent na potanianie papieru toaletowego to dodatki z makulatury. Producenci grają na naszych uczuciach wplatając do reklam wątek ekologiczny. W praktyce tu również liczą się pieniądze - kilogram szarego papieru kosztuje około 1,50 zł, a dobrej jakości celuloza 4,5 zł. Na Zachodzie przyjęło się, że makulatura stanowi połowę wsadu w surowiec. Tymczasem istnieją papiernie, które na papier toaletowy przerabiają gazetki z hipermarketów. Wtedy surowiec jest brązowy, aby był o kilka tonów jaśniejszy, wybiela się go chlorowymi preparatami. – Taki wyrób nie ma nic wspólnego z ekologią. Związki chloru pozostają w wodzie nawet po przetworzeniu w oczyszczalni ścieków. Oczywiście każdy z tych producentów kupuje sobie odpowiednie ekologiczne świadectwa – zdradza producent.
Na papier toaletowy Polacy wydają ponad 1,2 mld złotych rocznie. Wiodące marki to Velvet, Mola czy Regina, ale większość rynku należy do małych wytwórców produkujących na zlecenie sieci handlowych. Na komforcie konsumentów mści się inna nasza narodowa cecha. Polacy chcą tanich produktów, mało kto chce zapłacić 10 złotych za paczkę papieru, który i tak ląduje w toalecie.
Czy opłaca się kupować droższy markowy papier? To pole do niekończących się dyskusji i testów, co pokazuje dyskusja na forum Gazeta.pl. Dłuższe rolki mają mniejszą gramaturę. Papier makulaturowy jest tani, ale mniej chłonny niż ten biały z przetłoczeniami. Do celów higienicznych zużyjemy go kilkakrotnie więcej niż jeden listek Reginy. Ale i markowe papiery mają słabe strony. W innym teście internauci wyłapali, że producenci markowych wyrobów zmniejszają wymiary listków, a rolka to często niewiele ponad 15 metrów.
Dotąd kupowałam zawsze najtańszy, makulaturowy papier toaletowy, bo jakoś żal mi było wydawać po 10 zł i więcej na coś co i tak "spłukam w kiblu. Jednak od jakiegoś czasu zaczął mnie irytować fakt, że papier, który kupuję jest strasznie cienki i słaby. Rwie się w strzępy już na haczyku, nie mówiąc o tym, że i rwie się podczas wykonywania czynności, do której jest przeznaczony