
Reklama.
W Ekwadorze życie potrafi dać nieźle w kość, w kraju szaleje korupcja, a przepisy są często traktowane dosyć umownie. Mieszkańcy Ekwadoru znoszą to chyba tylko dlatego, że sami stanowią zgrane i życzliwe społeczeństwo, a kłopoty z urzędnikami potrafi zrekompensować jeden rzut oka na tamtejszą naturę. W kraju nie mieszka dużo Polaków, ale to nie przeszkadzało Eli z Krakowa, która czuje się tu jak ryba w wodzie.
Podstawowe pytanie: jak to się stało, że trafiłaś do Ekwadoru? Wyjechałaś z ciekawości, za pracą? Spontanicznie, czy to była przemyślana decyzja?
Do Ekwadoru po raz pierwszy pojechałam jako turystka, z ciekawości. Na studiach uczyłam się o kulturze i historii tego kraju, później mieszkając w Hiszpanii, poznałam Ekwadorczyków, którzy swoimi opowieściami o ojczyźnie jeszcze bardziej wzbudzili chęć podróży. Fascynowała mnie również przyroda. Ekwador podzielony jest na 4 odmienne geograficznie regiony.
Środek kraju przecina południkowo pas Andów z licznymi wulkanami, wschodnia część to dżungla amazońska, zachodnia do pas wybrzeża Pacyfiku i wreszcie czwarty region do oddalone ok. 1000 km od lądu Wyspy Galapagos. Wszystko to znajduje się na stosunkowo niewielkiej powierzchni, stąd wzięło się lokalne powiedzenie, że w Ekwadorze w ciągu jednego dnia można zjeść śniadanie na plaży, obiad na ośnieżonym stoku wulkanu i kolację w dżungli, słuchając odgłosów dzikich zwierząt.
Uwielbiam góry, więc marzyła mi się wspinaczka na wulkany. Podczas pierwszej podróży poznałam Chaskiego – przewodnika, który sprawił, że moje plany udało się zrealizować. Później podróżowałam po innych krajach kontynentu, lecz to właśnie Ekwador stał się dla mnie najważniejszy. Wróciłam na równik kilka razy, aż w końcu zostałam w Quito, stolicy kraju.
Czym się zajmowałaś wcześniej w Polsce? I dlaczego postanowiłaś tam zostać?
W Polsce skończyłam stosunki międzynarodowe i latynoamerykanistkę, zajmowałam się projektami unijnymi, lecz praca w biurze, nigdy nie należała do ulubionych, a takie siedzenie przez 8 godz. w jednym miejscu wydawało mi się po prostu wiecznością. Znacznie bardziej pociągały mnie podróże, zrobiłam kurs pilota wycieczek i zaczęłam pracować w turystyce. W końcu zapragnęłam pracować na własne konto i tak powstało Paso del Inca – nasza mała agencja wyprawowa.
Jeździmy z rdzennymi, profesjonalnymi przewodnikami po Ekwadorze, a także Kolumbii, Peru i Boliwii. Jesteśmy polską firmą, działającą na równiku. Nasza nazwa - ‘Paso del Inca’ bierze swój początek od dwóch braci urodzonych na andyjskim paramo u podnóża wulkanu El Altar, w indiańskiej społeczności Puruha de Balcashi, w prowincji Chimborazo. To stamtąd wyruszyli oni w podróż szlakami używanymi niegdyś przez inkaskich posłańców zwanych chasqui. Imiona braci to Chasky i Luis. Obaj od ponad dekady zajmują się turystyką, pracując w Andach jako górscy przewodnicy przemierzają Amerykę Południową niosąc dumną wizję świata Indian Kiczua. Na tej drodze zrodziła się nasza przyjaźń i chęć wspólnej pracy.
Jak zrodził się pomysł, żeby założyć tam hostel? Jak wyglądały okoliczności rodzenia się tego pomysłu?
Założenie domu otwartego dla przyjaciół z całego świata było zawsze marzeniem Chaskiego, przez lata szukał odpowiedniego miejsca. I znalazł je akurat w momencie, kiedy przyjechałam do Quito, zaprosił nas, tzn. mnie i Luisa do tego projektu. Tak powstał Kingdom Kichwa, nasz B&B w Quito.
Czy trudno jest prowadzić biznes w Ekwadorze?
Ekwador to dla mnie kraj wielkich możliwości, to jak Polska sprzed 30 lat. Myślę, że jest tu miejsce dla specjalistów w wielu dziedzinach. Czy trudno prowadzić biznes? Na pewno jest wciąż mniej uregulowań niż w Polsce, podatki są niższe. Utrudnieniem są wciąż zmieniające się przepisy. Mi było łatwiej gdyż nie byłam sama, mogłam liczyć na wspólników – Ekwadorczyków.
Jak ci się żyje w Ekwadorze i czy da się to jakoś porównać do życia w Polsce?
Żyje się dobrze, Ekwadorczycy się bardzo pogodni, uprzejmi i pozytywnie nastawieni do obcokrajowców. Życie tutaj wydaje się prostsze niż w Polsce, jest więcej wolności. Jedzenie można sprzedawać na ulicach czy w autobusach, bez obaw o bakterie. Staram się nie porównywać co jest lepsze, a co gorsze, to są dwa zupełnie różne kraje, kultury, smaki i staram się je akceptować takimi, jakie są.
Czy zdarzyły ci się jakieś nietypowe sytuacje wynikające z różnic kulturowych
Różnice kulturowe to zaiste ważny temat... Ludzie tutaj są bardzo emocjonalni, wybuchowi, wiadomo latynoska gorąca krew, dokładnie jak w telenowelach! Stąd najmniejsza błahostka może doprowadzić do ogromniej kłótni, wszystko urasta to rangi ogromnych problemów. Są również zawzięci, więc nikt nie potrafi odpuścić, bo to oznaczałoby jego słabość.
Na szczęście gdy emocje opadają, wszystko wraca do normy i sytuację uważa się za niebyłą. Następnego dnia można powiedzieć coś zupełnie sprzecznego ze stanowiskiem poprzednim i nikogo to nie dziwi. Na początku brałam te ich wybuchy na poważnie i strasznie się tym przejmowałam. Teraz wiem, że taka jest ich natura.
Inna kwestia to np. pytanie o drogę. Jeszcze nigdy nie usłyszałam, że czegoś nie wiedzą. W tej kulturze przyznanie, że się czegoś nie wie oznacza słabość, dlatego zawsze cię gdzieś pokierują i męcz się człowieku. Sporo razy zdarzyło mi się pobłądzić zanim nauczyłam się pytać o to samo minimum trzy nieznajome osoby. I tylko gdy uzyskuje podobną odpowiedź od wszystkich trzech, ufam, że podano mi właściwy kierunek.
Za co najbardziej lubisz Ekwadorczyków?
Są bardzo uprzejmi, nie chcą nikomu sprawić przykrości. Potrafią cieszyć się życiem i tym, co mają, bardzo kochają swój kraj. Wszystko jest bardziej bezpośrednie, ludzkie, spersonalizowane.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl