
W ciągu ostatnich 15 lat „Rozmowy w toku” poruszyły niemalże każdy temat dotyczący nastolatek, związków oraz życia rodzinnego. Omówionych spraw było tak dużo, że niektórzy wątpią w autentyczność przynajmniej części historii. Były dokumentalista „Rozmów w toku” zapewnia jednak, że wymyślone opowieści trafiają się niezmiernie rzadko.
REKLAMA
Na pytania internautów były dokumentalista „Rozmów w toku” odpowiadał na Wykopie, zapewniając, że zmyślone historie należą do rzadkości.
– Jest potężna weryfikacja. Naprawdę słyszałem może o dwóch przypadkach, że po wszystkim gość powiedział, że to wymyślił i wciągnął w to rodzinę i znajomych, ale to naprawdę raz na 1000 [przypadków] – napisał były były pracownik stacji TVN.
Z udzielonych przez niego odpowiedzi wynika ponadto, że zapraszani do studia goście nie są aktorami, za udział w programie otrzymują kwotę mającą zrekompensować jednodniowa nieobecność w pracy (około 300-600 zł oraz koszty transportu), a pracujący przy „Rozmowach” dokumentalista zarabia od 2 do 3 tys. zł miesięcznie.
– Słyszałem , że doświadczeni w dobrych czasach dochodzili do 7 tys. – dodał bohater AMA.
Gdy program debiutował w ramówce TVN, a było to w kwietniu 2000 roku, Facebook jeszcze nie istniał. Teraz jest on jednak ważnym narzędziem poszukiwania nowych bohaterów. Poza tym pracownicy szukający gości publikują ogłoszenia, przeglądają rozmaite fora internetowe oraz kontaktują się z różnymi organizacjami i uczestnikami starszych odcinków, którzy mogą znać osoby z danym problemem.
źródło: Wykop.pl