Ta bitwa niemal nie funkcjonuje w świadomości Polaków, przyzwyczajonych li tylko do opisów spektakularnych wiktorii polskiej jazdy, święcącej triumfy w XVI i XVII wieku. Nie powinna więc dziwić masa mitów, które przylgnęły do husarii. Także tego, że to formacja wyłącznie odnosząca sukcesy. Minęło właśnie 313 lat od odwrotu naszej wyborowej jazdy spod nikomu nie znanej świętokrzyskiej wsi. Już nigdy nie było o niej głośno.
– Gdybym miał taką jazdę, z moją piechotą obozowałbym tego roku w Konstantynopolu – miał powiedzieć szwedzki król Gustaw Adolf, człowiek, który znał się na rzemiośle wojennym, jak mało kto. Bo też zwyczajnie wiedział, co mówi. Husaria królowała wtedy na europejskich polach bitew - o jej przełamującej sile bojowej rozpisywali się zarówno rodzimi, jak i zagraniczni dziejopisarze.
Złotą kartę polskiego oręża zapisali husarze m.in. pod Orszą (1514), Kircholmem (1605), Kłuszynem (1610), wreszcie pod Wiedniem (1683). Od słynnej w całej ówczesnej Europie szarży na Turków pod stolicą Cesarstwa - gdy polska jazda szykowała się do uderzenia, sprzymierzeńcy mieli ponoć przyglądać się jej w bezruchu - nie minęły jednak dwie dekady, a mówiono, że czasy świetności tej formacji minęły bezpowrotnie. Można było z rozrzewnieniem powspominać opinię francuskiego pamiętnikarza Francoise'a Daleraca, który jeszcze pod koniec XVIII stulecia pisał, że "husarze nie cofają się nigdy".
W ciągu całego XVII stulecia technika wojskowa szła do przodu, rosło znaczenie piechoty na polach bitew. Wyposażona w broń palną zadawała jeździe coraz większe straty; husaria jednak ciągle wzbudzała a to podziw, a to strach. Wciąż przełamywała nieprzyjacielskie szyki. Aż wróg wykorzystał pewien wojskowy "fortel".
Wtedy, 19 lipca 1702 roku na polach między Kliszowem a Kijami na ziemi pińczowskiej, rozegrały się wydarzenia, od których zaczął się zmierzch "najlepszej jazdy świata". W bezpośrednim boju, w jednej z największych bitew III wojny północnej, starły się wojska sasko-polskie z armią szwedzką. Siły koalicji miały przewagę liczebną (co najmniej 18 tys. żołnierzy, przy czym 3 tys. Polaków - przy 12 tys. Szwedów), na nic to się jednak zdało.
Bitwa zaczęła się po myśli Polaków - szarże szwedzkiej kawalerii nie tylko odparto, ale zmuszono wroga do odwrotu. Idąc za ciosem, do boju rzucono polską jazdę (pancernych i husarię). Wykonano dwie szarże (atakowano jak zwykle, czyli bez imponujących skrzydeł - jak na obrazach i w powszechnym przekonaniu) - po pierwszej, zgodnie ze staropolską sztuką wojenną, wycofano się i przegrupowano szyki do kolejnego natarcia. Druga szarża jednak załamała się - wtedy, mówiąc przewrotnie, dosłownie zabrakło skrzydeł...
Husarzy nie dosięgli swoimi długimi, kilkumetrowymi kopiami nieprzyjacielskiej piechoty - dostęp do niej był utrudniony ze względu na drewniane przeszkody, zwane "czośnikami". (lub "kozłami hiszpańskimi") Chorągwie, przetrzebione przez ogień szwedzkich muszkietów, wycofały się na pozycje wyjściowe.
Nagle, ni stąd, ni zowąd, polski głównodowodzący hetman Hieronim Lubomirski podjął dziwną decyzję - rozkazał swym oddziałom wycofać się z pola bitwy. Spekulowano później, czy aby w ten sposób nie zdradził kraju. Były głosy, że pod Kliszowem realizował przede wszystkim własne ambicje.
Bitwa zakończyła się klęską wojsk Augusta II Mocnego - osłabieni odwrotem polskiej jazdy Sasi rychło musieli uznać wyższość wroga i sami ustąpić z pola bitwy. Dla polskiej husarii bój pod małą miejscowością w dzisiejszym powiecie pińczowskim miał daleko idące reperkusje.
Po Kliszowie tę elitarną formację przekształcono de facto w jazdę paradną lub pogrzebową, wykorzystywaną tylko do celów reprezentacyjnych. Aż w końcu przyszedł rok 1776, gdy uchwałą Sejmu husaria przestała istnieć. Skończyła się pewna piękna, działająca na wyobraźnię, epoka.
Rzadko która formacja w historii świata przez tak długi czas utrzymywała się na szczycie. Żołnierze Aleksandra Wielkiego, Napoleona, czy (...) Karola XIII, oni wszyscy mieli swoje wielkie chwile, lecz trwały one mniej więcej... dwie dekady. Tymczasem husaria odnosiła spektakularne sukcesy przez dwa stulecia.
Radosław Sikora, "Z dziejów husarii", Warszawa 2012
Czy po tym ataku husaria straciła "głód walki"? Na pewno stać ją było jeszcze na trzecią szarżę, straty w ludziach były przecież niewielkie (28 husarzy - red.), ale niespodziewanie w tej fazie bitwy hetman Lubomirski zarządził odwrót. Manewr odwrotu w trakcie bitwy, z punktu widzenia wojskowego należy uznać za dezercję.
Andrzej Grygiel, "Husaria pod Kliszowem", [w:] Wielkie wydarzenia militarne na Ponidziu. Kliszów - 1702, Pińczów 2002