Żonom i dziewczynom niektórzy mówią, że jadą na spotkania biznesowe. Ci, którzy nie mogą użyć tej wymówki, przekonują w domu, że jadą po tanią benzynę. Za otwartą szeroko granicą między Obwodem Kaliningradzkim a północną Polską ciągnie ich jednak zupełnie co innego. Wielu mężczyzn z Trójmiasta właśnie odkrywa, że mały ruch graniczny oferuje Polakom coś jeszcze. To młode Rosjanki, które w kaliningradzkich klubach i dyskotekach na widok zachodniej karty kredytowej tracą resztki wstydu i bezkompromisowo rywalizują ciałem o ich posiadaczy.
– Oglądałem za młodu wiele razy popularne filmiki z roznegliżowanymi dziewczynami bywającymi w nocnych klubach Moskwy, ale nie miałem przez tyle lat świadomości, że podobnie wyglądać może także rosyjskie życie nocne tuż obok naszej granicy – mówi mi 25-letni Krzysiek z Gdańska, w głosie którego wciąż słychać podekscytowanie pod jego dwóch pierwszych – tu cytat – "wyprawach na ku*** z Kaliningradu".
Lepiej niż w Sopocie...
Moi rozmówcy w ten sposób mówią o dziewczynach, z którymi bawili się podczas wypadów do Obwodu Kaliningradzkiego, ale jednocześnie stanowczo podkreślają, że jeżeli Polak ma wystarczająco zasobny portfel, by przyjechać dobrym autem, "zachodnio" ubrać i w miarę rozrzutnie rozliczać się przy barze, to w Rosji chętne do zabawy zwyczajne dziewczyny znajdzie łatwiej niż prostytutki. – O niebo łatwiej niż w jakimkolwiek polskim klubie, nawet jakimś sopockim – dodaje 38-letni Artur. Z zawodu finansista, ale od kilku miesięcy dorabia nieco właśnie na doradzaniu zainteresowanym poimprezowaniem w Kaliningradzie, jak, gdzie i z kim się wybrać, by być w pełni zadowolonym.
– Trzeba pamiętać, że Obwód Kaliningradzki to nie jakieś Monte Carlo. Ci Rosjanie stamtąd, którzy chcą się bawić z klasą jeżdżą przecież w tym celu na weekendy do Sopotu. Kluby przypominają bowiem zazwyczaj takie mordownie, jakie u nas królowały w latach 90-tych. To jest czasem dramat, ale właśnie dlatego można zabawić się taniej i zwrócić na siebie uwagę tamtejszych dziewczyn. Takich, które marzą o tym, że jak cię złapią, to następnym razem zobaczycie się na sopockim molo, które one widziały może przy okazji zakupów w Biedronce, albo jedynie na obrazku – tłumaczy Artur.
Fot. YouTube.com/ Martin Flex | Zabawa w kaliningradzkich dyskotekach nie jest tak szampańska, jak w Moskwie, ale wdzięki Rosjanek przyciągają tu Polaków.
I nawet nie ma zamiaru ukrywać, że wraz ze znajomymi (a coraz częściej poszerzającym się gronem jedynie znajomych jego znajomych...) po prostu żerują na naiwności młodych mieszkanek Obwodu Kaliningradzkiego. Dziewczyn marzących o lepszym życiu w granicach Unii Europejskiej i wciąż nieprzyzwyczajonych do tego, że ktoś z Zachodu przyjeżdża w ich strony z powodu innego, niż robienie biznesu. Podryw na biznesmena jest więc wręcz obowiązkowy. – Kiedyś próbowaliśmy na turystę, ale z pięcioosobowej grupy tylko jeden zaliczył – żali się Antoni, 28-letni informatyk, za który w minionym roku jechał szukać łatwego seksu pod Kaliningradem siedmiokrotnie.
Sposób na weekend
– To obecnie dla mnie ulubiony sposób na dobry weekend. Jest czasem trochę nerwowo, czasem trzeba się poszarpać z Ruskimi, ale są tam takie miejsca, które naprawdę wynagradzają wszystko. Pijesz, palisz, a dziewczyny same o ciebie zabiegają. No i Rosjanki naprawdę wiedzą, jak się bawić na całego. Gdzie u nas można trafić na taką imprezę, na której dziewczyny wychodzą na scenę i tańczą z rurą, ściągają to i tamto. Takie normalne, fajne laski. Licealistki, studentki, a nie jakieś profesjonalistki. Takie dziewczyny, które są tam, byś je poderwał – Antoni wylicza zalety kaliningradzkich weekendów.
I podkreśla tę, być może najważniejszą, zaletę. To pewność, że na podrywie w nadbałtyckim skrawku Rosji raczej nie spotka go nikt znajomy. A z pewnością nie będzie to jego żona, ani żadna z jej koleżanek. – Ja przed wyjazdem mówię, że próbujemy robić tam u nich interesy, szukać jakichś zleceń. Kilku innych kumpli, z którymi wyjeżdżaliśmy nie ma jednak takich zawodów, którymi mogliby tłumaczyć się rozmowami biznesowymi, więc mówią w zasadzie pełną prawdę. Że jadą kupić bak stosunkowo taniego tam paliwa. Bo w zasadzie to robi przy okazji większość z nas. Zresztą ja o urokach tamtejszego życia nocnego dowiedziałem się po raz pierwszy właśnie od faceta, który jeździł tam swoim passatem po "hurtowe" ilości benzyny" – tłumaczy młody gdynianin.
Wszyscy moi rozmówcy zaznaczają jednak, że wyjazdy "na dziewczyny" do Kaliningradu, choć w pewnych kręgach Trójmiasta i całego Wybrzeża zrobiły się popularne, to raczej nie są dla każdego, kto chciałby spróbować "wyrwać Rosjankę". Po pierwsze, kluczem do sukcesu na polu walki o względy poszukujących romansu dziewczyn z Kaliningradu są pieniądze. Większość rzeczy jest tam tańsza niż w Polsce, ale ceny są niższe o kilkanaście procent, a nie o połowę.
Fot. YouTube.com/Дмитрий Чикин | Polaków przyciągają różnego rodzaju zabawy z erotycznym tłem często organizowane w rosyjskich klubach.
Po drugie, nie znający choć trochę języka rosyjskiego kłopotów mogą sobie napytać już na bramce kaliningradzkiego kluby, czy dyskoteki. – Jak za dużo mówisz po angielsku, biorą cię na celownik złodzieje. Jeśli się wystrzelisz z polskim w nieodpowiednim momencie, zainteresuje się tobą jakiś zabijaka. Z nimi trzeba umieć się choćby minimalnie dogadać – stwierdza Krzysztof.
Seks po rosyjsku
A co na to wszystko sami Rosjanie? O komentarz do tego, jak coraz więcej młodych mężczyzn z północnej Polski z wyrachowaniem poluje na łatwy seks z łatwowiernymi Rosjankami poprosiłem Dimę Kaługina, który do 17. roku życia wychowywał się w Kaliningradzie, a dziś doktoryzuje się z socjologii na polskiej uczelni. – Oni nie robią niczego innego niż bogatsi chłopcy od nas – stwierdza z typowym dla Rosjan całkowitym brakiem zaskoczenia nawet najbardziej kontrowersyjnymi sprawami.
Kaługin zwraca też uwagę, że sposób w zachowaniu młodych Rosjanek, mających nadzieje wdziękami poprawić swój status społeczny u boku zdobytego zamożnego mężczyzny, różni się zazwyczaj jedynie tym, gdzie muszą one tę walkę podejmować. – Nieco mniej wyuzdanie wygląda to już we w miarę porządnych moskiewskich czy petersburskich klubach. Na prowincji czy w miejscach takich jak Kaliningrad, dziewczyny, by się "pokazać" muszą często dosłownie pokazać trochę ciała na jakiś zabawach typu miss mokrego podkoszulka czy zamiana ubrań. A te swoją drogą nie są jakimś postsowieckim reliktem, a zostały zaczerpnięte od amerykańskich nastolatków – stwierdza Dima
I zwraca uwagę na to, że oprócz "amerykańskich wzorców rozpusty", jego rodacy importowali zza oceanu jeszcze coś. To sposób na szalejącą w Rosji – w tym także w Obwodzie Kaliningradzkim – plagę niechcianych ciąż i szalejące statystyki zakażeń wirusem HIV czy chorobami wenerycznymi. O czym każdy z polskich seks-turystów przed wycieczką do Kaliningradu powinien pamiętać...
Na Zachodzie myśli się, że w Rosji to co podnieca nazywa się władza. A to nie prawda. To się nazywa najczęściej seks. Bo seks, rozpatrywany na różnych płaszczyznach i poziomach, może dać inne podniety, takie jak pieniądze i władza. Nasze społeczeństwo żyje więc w takim pewnym łańcuchu, w którym ten, kto dopiero marzy o pieniądzach ten daje seks, a biorą go ci co już są szczebel wyżej. Tu z oczywistych powodów przewagę mają dziewczyny. Wśród tych z uboższych i średniozamożnych domów "wystawianie tyłka na wabik" nie jest naprawdę niczym nietypowym, ani zatem wstydliwym. Współczesne Rosjanki mają w życiu, szczególnie w młodych latach, po kilkunastu partnerów i tego nie ukrywają. U nas nie ma takiego kultu dziewicy...