W takich chwilach, jak wówczas, gdy dowiadujemy się o śmierci Jana Kulczyka, trudno nie myśleć o kruchości ludzkiego życia. Bo po raz kolejny okazuje się, że wobec chorób czy śmierci wszyscy jesteśmy równi i żadne pieniądze nie są w stanie nas uchronić przez nieuniknionym. Przypominamy tych, którzy odeszli zostawiając po sobie ogromne majątki.
– To był drobny zabieg kardiologiczny, ale w wyniku komplikacji po północy Doktor zmarł – mówi w rozmowie z naTemat Jarosław Sroka, członek zarządu Kulczyk Holding. – Zabieg był za granicą, w Wiedniu, tam, gdzie siedzibę ma fundacja. Pan Doktor był tam służbowo – dodaje.
W sieci i na korytarzach jednym z najczęstszych komentarzy jest dzisiaj refleksja, jak bezbronni jesteśmy wobec chorób czy wypadków, którym nie są w stanie zapobiec nawet największe majątki.
Jeden z najbardziej wpływowych na świecie
Nie minęło wiele czasu od śmierci innego, stałego bywalca listy najbogatszych Polaków - Aleksandra Gudzowatego. Prezes Bartimpeksu odszedł 14 lutego 2013 roku w wieku 75 lat. W latach 90. prowadził wymianę barterową z rosyjskim Gazpromem, kupując gaz ziemny dla Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w zamian za żywność i artykuły przemysłowe.
Działalność ta przyniosła mu wielki majątek – w 2008 r. tygodnik "Wprost" wycenił go na 3,7 mld złotych, co dało biznesmenowi dziewiąte miejsce na liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika. W 2012 roku majątek Gudzowatego wyceniany był na 1,5 mld złotych.
Był jednym z kilkuset najbardziej wpływowych ludzi na świecie, a mimo to pokonała go choroba. Aleksander Gudzowaty zaraził się gronkowcem w szpitalu kilka lat temu. Z chorobą zmagał się przez parę lat. Takie powikłania grożą jednemu na 10 pacjentów.
Mirosław Cielemęcki w swojej książce "Człowiek z gazu: dwanaście sekretów Aleksandra Gudzowatego" pisał, że biznesmen borykał się z postępującym gośćcem, cukrzycą, przewlekłą obturacyjną chorobą płuc. Cierpiał również z powodu stałej arytmii serca i ubytku kości spowodowanego gronkowcem.
Twórca kosmetycznego imperium
Jeszcze wcześniej niż Jana Kulczyka, śmierć spotkała biznesmena Wojciecha Inglota, twórcę jednej z najsłynniejszych polskich marek. Przedwczesna i niespodziewana śmierć 58-latka wszystkich zaskoczyła. Wojciech Inglot zmarł w sobotę 23 lutego 2013 roku na jednym z oddziałów przemyskiego szpitala.
Jak informowały wówczas media, Inglot źle się poczuł i dostał wylewu. Kilka godzin spędził na oddziale intensywnej opieki medycznej. Zmarł przed godz. 17. – Odszedł wspaniały człowiek i kolega. Nic nie zapowiadało tej tragedii – powiedział prezydent Przemyśla Robert Choma.
Wizjoner
O tym, że przed chorobą nie uchronią żadne pieniądze, szczególnie przypomniała śmierć założyciela marki Apple – Steve'a Jobsa W 2004 r. Jobs poinformował, że choruje na raka trzustki. Wykryto go przypadkiem w październiku 2003 r. Szef Apple poddał się tomografii jamy brzusznej, bo odczuwał dolegliwości w przewodzie pokarmowym.
Po pięciu latach stało się jasne, że Jobs nie został wyleczony. W 2009 przeszedł zabieg transplantacji wątroby. Mimo to, stan jego zdrowia wciąż się pogarszał, a lekarze nie byli w stanie mu pomóc. Z tego powodu musiał odejść z firmy i przekazać kierownictwo swojemu następcy, którym został Tim Cook.
Niedługo później firma Apple podała w oświadczeniu: Z ogromnym smutkiem informujemy, że dzisiaj odszedł Steve Jobs. Charyzmatyczny wizjoner zmarł 5 października 2011 roku w wieku 56 lat i był najmłodszych spośród grona wymienionych. Zostawił żonę i czwórkę dzieci.