Krytyka Biedronki jest w dużej mierze nieuzasadniona.
Krytyka Biedronki jest w dużej mierze nieuzasadniona. Fot. Tomasz Fritz / Agencja Gazeta

Po informacji, że szef Biedronki ma dostać order posypały się gromy. A to firma jak każda inna: płaci podatki, zatrudnia ludzi i wypłaca im pensje. Odsądzanie jej od czci i wiary to nic innego jak wyborcza nawalanka.

REKLAMA
Po ogłoszeniu, że dyrektor generalny Jeronimo Martins ma dostać medal od Grzegorza Schetyny w sieci rozpętała się burza. Pod presją MSZ przełożyło uroczystość na inny dzień, czyli zapewne na "święte nigdy". Pedro Pereira da Silva padł ofiarą okresu przedwyborczego, bo gdyby dostał nagrodę rok czy półtora roku temu pewnie nic wielkiego by się nie stało. Mocno zaszkodziła też wypowiedź Ewy Kopacz, która po raz kolejny straciła instynkt samozachowawczy i w TVP reklamowała warzywa z Biedronki.
Ofiara kampanii
Dzisiaj wszystko wpisywane jest w kontekst wyborczy i wykorzystywane do walki o głosy. Dlatego nie tylko zarzucono politykom PO, że czując przyszłą przegraną próbują zabezpieczyć sobie posadki w Biedronce. I nie przeszkadza im fakt, że order przyznał Bronisław Komorowski (Schetyna tylko go wręczy), a trudno sobie wyobrazić, by były prezydent pracował w Biedronce.
Poza tym koronnym argumentem jest fakt, że to nie polska, tylko zagraniczna firma. Zapomina się, że gdyby nie zagraniczny inwestor po prostu nie byłoby w Polsce takiej sieci, bo jego rodzimi odpowiednicy nie mieli takich pieniędzy na rozwój lub woleli je zainwestować gdzieś indziej. A takie sieci to po prostu najbardziej efektywna forma handlu, znacznie efektywniejsza niż osiedlowe sklepy.
Zostańmy w średniowieczu
Ich niszczenie to kolejny argument przeciw Biedronce i innym sieciom dyskontów. Pewnie takie same głosy pojawiały się, kiedy samochody (zwane wtedy automobilami) zastępowały zaprzęgi konne. Pracę straciło wtedy wielu woźniców, kowali i kołodziejów. Albo rzemieślnicy zastąpieni przez fabryki: gdyby nie uprzemysłowienie i spadek cen, wielu ludzi po prostu nie byłoby stać na podstawowe dobra.
Biedronce zarzuca si też, że nie płaci podatków w Polsce. Płaci, i to całkiem sporo - w 2012 roku z samego tylko CIT firma wpłaciła do budżetu 296 mln zł. To niewiele w porównaniu z obrotami sieci, ale polski koncern Orlen w tym samym roku wpłacił 367 mln zł, więc różnica nie jest powalająca. Poza tym jeśli można kogoś za to winić, to architektów systemu podatkowego, którzy zostawili w nim luki pozwalające na wyprowadzanie zysków. Wy nie wrzucacie sobie do kosztów telefonu, paliwa a nawet telewizora do grania na PS4?
Problemy i poprawa
Największe wątpliwości budzi jednak stosunek do pracowników. Ponad dekadę temu głośno było o procesach, które wytaczali Biedronce pracownicy. Najsłynniejszym przypadkiem była Bożena Łopacka, była kierowniczka sklepu w Elblągu. Ujawniła proceder fałszowania dokumentacji, by ukryć przekraczanie norm ograniczających godziny pracy. Firmę oskarżano nawet o doprowadzenie do śmierci jednej z pracownic. Po kilku latach procesu sąd prawomocnie stwierdził, że ta tragedia nie miała związki z zatrudnieniem w dyskoncie.
Ale firma ze zszarganą reputacją włożyła sporo wysiłku w jej odbudowanie. Wprowadzono m.in. elektroniczny system kontroli czasu pracy, który wysyła powiadomienie, gdy pracownik przekracza czas pracy. Program pilnuje też, by między zakończeniem jednego dyżuru a rozpoczęciem kolejnego, minęła odpowiednia liczba godzin.
Etaty i bonusy
Do tego wszyscy pracownicy Biedronki pracują na etacie, co dzisiaj wcale nie jest oczywistością. Zarabiają też o ok. 20 proc. więcej, niż minimalna krajowa. Oczywiście mogliby więcej, ale nie w każdej branży pensja może wynosić 4 tys. zł na rękę. W osiedlowych sklepach wynagrodzenia wcale nie są wyższe.
Pracownicy Biedronki mają za to coraz więcej bonusów pozapłacowych. To nie tylko bony (300 zł) i paczki na święta, ale też wyprawki szkolne i dla niemowlaków. Od ponad dekady firma rozwija też pakiet badań dla pracowników. Skorzystało z niego już ponad 200 tys. osób. W 11. edycji zaproszenia na badania profilaktyczne dostanie 55 tys. pracowników. Wkrótce mają mieć też możliwość telefonicznych konsultacji z psychologiem i z dietetykiem.
Potrzebne inwestycje
Z drugiej strony praca w Biedronce nadal nie jest łatwa. Zmiany często mają po 12 godzin, bo załogi sklepów są niewielkie. Szczególnie pracownice mogą mieć problemy z dźwiganiem ciężkich kartonów. Nie robią jednak nic, czego nie robią pracownicy innych sklepów: tam też poza pracą na kasie trzeba rozłożyć towar i posprzątać.
Od szczegółu do ogółu: nagradzanie przez państwo firm zagranicznych to norma. Tak, jak nagradzanie Polaków, którzy rozwijają swoje biznesy poza krajem. Polska jako kraj, który po latach PRL-u jest wydrenowany z kapitału, nie mógłby sobie pozwolić na wiele inwestycji, które sfinansowali zagraniczni inwestorzy. Tacy jak Jeronimo Martins.

Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl