Fascynacja wiejskim folklorem, życiem codziennym chłopów, ich kulturą, obyczajowością żywiołowością i siłą witalną. Zauroczenie malowniczymi terenami wiejskimi i poszukiwanie ukojenia w naturze. To oczywiście cechy charakterystyczne chłopomanii – popularnego zjawiska artystycznego, zauważalnego wśród środowisk inteligenckich pod koniec XIX wieku i na początku XX. Zdaje się jednak, że moda na kult wsi powróciła, a zjawisko zbliżone do chłopomanii może zostać zaobserwowane także i obecnie. Przede wszystkim w dużych miastach i w showbiznesie.
Z czym do niedawna kojarzyła się wieś? Niestety, z czymś gorszym, obciachowym i mało atrakcyjnym. Z miejscem, z którego należy jak najszybciej uciec i nigdy więcej tam nie wracać. Wszyscy parli na siłę do miasta, do cywilizacji, do szklanych biurowców i betonowych bloków mieszkalnych – mekki sukcesu i, zdawałoby się, lepszego życia. Dziś jednak, sytuacja wygląda zgoła odmiennie.
Rolnik hipster
„Absolwent Wydziału Ogrodniczego SGGW w Warszawie na specjalizacji fitopatologia. Zajmuje się produkcją ogrodniczą i organizacją pracy w gospodarstwie. Uwielbia prace polowe: sianie, sadzenie, doglądanie roślin. Jego drugą pasją jest narciarstwo i praca trenerska. Jesienią zamienia traktor na narty, a wiosną marzy o wskoczeniu na srebrne Lamborghini” – wbrew pozorom to nie jest notka dotycząca pasji sławnego aktora, a krótki biogram Ludwika Majlerta, umieszczony na stronie internetowej jego kultowego gospodarstwa rolnego.
Sama strona przygotowana jest również profesjonalnie: u góry pasek z zakładkami opatrzony rysunkami roślin, nie byle jakich, bo możemy znaleźć tam choćby cukinię. Sklepik z produktami także robi wrażenie – znajdziemy w nim rukolę, jarmuż, fenkuł, endywię czy kilka rodzajów dyni – specjalność zakładu.
Idąc dalej – Pan Ziółko. Rolnik, który ze swoimi produktami wystawia się pod Zamkiem Ujazdowskim, a jego warzywa następnie królują na instagramach trendsetterek, które wrzucają selfie z jarmużem. Ma swój własny fanpage na Facebooku, na którym zamieszcza profesjonalne i artystyczne zdjęcia warzyw. Stronę tę lubi ponad 5 tys. użytkowników.
„Mam takiego rolnika ekologicznego, Adama Suska, którego bardzo lubię i cenię za pozytywne nastawienie do świata i duże wsparcie, jakiego nikomu (mnie przynajmniej) nie szczędzi. Kiedyś zaopatrywał moją knajpę i grupę moich klientów i przyjaciół, którzy chcieli jeść organicznie.” - pisze Renata Rusnak na swoim blogu "Naturalnie".
Z kolei jak pisze użytkownik jednego z forów o zdrowej żywności:
Tak właśnie wygląda obraz współczesnego rolnika. Oczywiście rolnika, który potrafił dostrzec pośród mieszkańców miast coraz powszechniejszą modę na zdrową żywność, która pochodzi od lokalnych producentów i potrafił się w tę modę wpisać. Taki rolnik to hipster, swojego rodzaju celebryta, oferujący naturalną żywność pochodzącą z ekologicznej uprawy, mleko od szczęśliwych krów i jaja od kur biegających po wolnym wybiegu, karmionych ekologiczną paszą. Warto zauważyć, że każda przydawka typu: ekologiczne, naturalne, organiczne podwyższa cenę danego produktu.
Sam rolnik natomiast tryska zdrowiem, witalnością i pozytywną energią. Jest wykształcony i zaradny; nie boi się ciężkiej pracy w polu. Ma różne pasje poza uprawą ziemi. Jego gospodarstwo ma swoją historię i tradycję, a produkty które owo gospodarstwo przynosi są najwyższej jakości.
Powracający kult wsi
Obecnie kierunki migracji ludności odwróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Ludzie zmęczeni miastem, pracą w korporacjach, hałasem i tłokiem rzucają wszystko i przenoszą się na wieś, by odżyć. Jak choćby Adrian Falatyn, o którym pisaliśmy w naTemat jakiś czas temu.
To wieś jest obecnie mekką, do której ciągną mieszkańcy miast. Według raportu GUS-u "Powierzchnia i ludność w przekroju terytorialnym w 2015 r.”, liczba mieszkańców miast, w porównaniu z rokiem ubiegłym, zmniejszyła się o blisko 40 tys., natomiast wsi – zwiększyła o nieco ponad 20 tys. Przyciąga przede wszystkim sielski klimat, czystość powietrza i spokój.
Kult wsi zauważalny jest także w mediach i internecie, które reagują na jej popularność wśród swoich użytkowników. Światowa popularność programu „Rolnik szuka żony”, kariera Adama Kraśki - bohatera tego programu, rosnąca popularność serwisu randkowego AgroRandka, czy moda życie zgodnie z zasadami „slow” to tylko kolejne symptomy „chłopomanii”.
„Wsi spokojna, wsi wesoła! Który głos twej chwale zdoła? Kto twe wczasy, kto pożytki, może wspomnieć zaraz wszytki?” chciałoby się krzyknąć za wielkim poetą. I zdaje się, że właśnie to krzyczy współczesność, która po latach ignorowania wsi i traktowania jej jako miejsca drugiego sortu, ponownie oszalała na jej punkcie oraz na punkcie produktów, które ta rodzi. Zobaczymy jednak, jak długo ta moda zdoła przetrwać.
Napisz do autora: jakub.rusak@natemat.pl
Reklama.
Paweł Lus
Warszawa - Włościańska 35a to adres bazarku, na którym są cztery stoiska z wędlinami. Warto odwiedzić to miejsce. Swoje wyroby sprzedają tam sami producenci. W piątki i soboty przyjeżdża pan Sylwek, u którego zamawiam co tydzień kurczaka wędzonego, takiego prawdziwego, który spędza tydzień w zalewie potem jest wędzony. Smakuje i wygląda wyśmienicie. Zapewniam, że nie ma tam żadnego handlarza pośrednika, każda z osób sama wytwarza wyroby, które potem sprzedaje. Dlatego u każdego produkty smakują inaczej. Ja wolę kiełbasę od pani Basi, a żona od pana Sylwka. Można tu też kupić słoninę wędzoną w przyprawach; kto raz spróbuje z chlebem, nigdy już szynki nie tknie. Ponieważ są to ludzie ze wsi, przywożą od sąsiadów wiejskie jajka, mleko, sery itp. Można nabyć ciasta wykonane przez ich córki lub sąsiadki. Dodatkowo w części gdzie sprzedają warzywa można kupić od producenta kapustę kiszoną i ogórki kiszone (z samochodu od pani Ani).