
Fascynacja wiejskim folklorem, życiem codziennym chłopów, ich kulturą, obyczajowością żywiołowością i siłą witalną. Zauroczenie malowniczymi terenami wiejskimi i poszukiwanie ukojenia w naturze. To oczywiście cechy charakterystyczne chłopomanii – popularnego zjawiska artystycznego, zauważalnego wśród środowisk inteligenckich pod koniec XIX wieku i na początku XX. Zdaje się jednak, że moda na kult wsi powróciła, a zjawisko zbliżone do chłopomanii może zostać zaobserwowane także i obecnie. Przede wszystkim w dużych miastach i w showbiznesie.
„Absolwent Wydziału Ogrodniczego SGGW w Warszawie na specjalizacji fitopatologia. Zajmuje się produkcją ogrodniczą i organizacją pracy w gospodarstwie. Uwielbia prace polowe: sianie, sadzenie, doglądanie roślin. Jego drugą pasją jest narciarstwo i praca trenerska. Jesienią zamienia traktor na narty, a wiosną marzy o wskoczeniu na srebrne Lamborghini” – wbrew pozorom to nie jest notka dotycząca pasji sławnego aktora, a krótki biogram Ludwika Majlerta, umieszczony na stronie internetowej jego kultowego gospodarstwa rolnego.
Warszawa - Włościańska 35a to adres bazarku, na którym są cztery stoiska z wędlinami. Warto odwiedzić to miejsce. Swoje wyroby sprzedają tam sami producenci. W piątki i soboty przyjeżdża pan Sylwek, u którego zamawiam co tydzień kurczaka wędzonego, takiego prawdziwego, który spędza tydzień w zalewie potem jest wędzony. Smakuje i wygląda wyśmienicie. Zapewniam, że nie ma tam żadnego handlarza pośrednika, każda z osób sama wytwarza wyroby, które potem sprzedaje. Dlatego u każdego produkty smakują inaczej. Ja wolę kiełbasę od pani Basi, a żona od pana Sylwka. Można tu też kupić słoninę wędzoną w przyprawach; kto raz spróbuje z chlebem, nigdy już szynki nie tknie. Ponieważ są to ludzie ze wsi, przywożą od sąsiadów wiejskie jajka, mleko, sery itp. Można nabyć ciasta wykonane przez ich córki lub sąsiadki. Dodatkowo w części gdzie sprzedają warzywa można kupić od producenta kapustę kiszoną i ogórki kiszone (z samochodu od pani Ani).
Obecnie kierunki migracji ludności odwróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Ludzie zmęczeni miastem, pracą w korporacjach, hałasem i tłokiem rzucają wszystko i przenoszą się na wieś, by odżyć. Jak choćby Adrian Falatyn, o którym pisaliśmy w naTemat jakiś czas temu.
Napisz do autora: jakub.rusak@natemat.pl
