Miał wszystko. Dobrą pracę w Warszawie, mieszkanie na zamkniętym osiedlu z obłędnym widokiem, kasę i przyjaciół. I co się stało? Spotkał miłość swojego życia, kupił ziemię i postanowił zostać rolnikiem. I choć przyjaciele uznali go za wariata i kazali zmienić dilera, historia Adriana Falatyna pokazuje, że walka o własne szczęście nie polega na wyrabianiu nadgodzin.
Adrian Falatyn:Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę zacząć od samego początku. Kupiłem kota rasy Maine Coon, to jeden z największych i najłagodniejszych kotów rasowych. Jak się później okazało odmienił moje życie ... Po wpisie na stronie hodowcy, odezwała się do mnie Marta, moje pierwsza szkolna miłość. Poznaliśmy się w ósmej klasie podstawówki będąc na półrocznym turnusie w sanatorium w Istebnej. Chociaż przez dwa lata pisałem i dzwoniłem do Marty, nie była mną zainteresowana ... Po 17 latach, przez zupełny przypadek natknęła się w sieci na mój wpis i udało nam się nawiązać ponownie kontakt.
Zakochaliście się?
Nie od razu. Przez trzy lata mieliśmy dość sporadyczny kontakt. Ale gdy wreszcie przyjechałem do niej do Krakowa, zapadła decyzja, że zmieniamy swoje życie. Ja zostawiam swój świat, a Marta swój. Oboje mamy już ponad trzydzieści lat i uznaliśmy, że chcemy mieć dziecko i jak najszybciej się pobrać.
I to wymagało, by zmienić całe swoje życie? By zostawić stanowiska, mieszkania, pieniądze i "perspektywy"?
Początkowo chciałem po prostu przeskoczyć z organizacji do organizacji, tyle że w innym mieście. Tak się jednak nie stało. Teściowa pokazała nam miejscowość, w której była piękna działka do kupienia. Okazało się jednak, że ma ona znaczenie ekologiczne i może się na niej pobudować wyłącznie rolnik. Nie zastanawiając się zbyt długo, zakupiłem całe mnóstwo książek o tematyce rolniczej i zacząłem przygotowywać się do egzaminu zawodowego na rolnika. Egzamin zawodowy pokazał mi (który zdałem na ocenę celującą), że w oborze nie śmierdzi. Krowy, świnie, kury i wszystko co biegało po oborze dziwnie mi się spodobało. To wtedy zaczął się najważniejszy proces mojej transformacji.
Czym będziecie się zajmować?
Na razie uprawiamy tylko warzywa na własne potrzeby i zioła, które nazywamy "Ziołami Teściowej". Żona do tej pory była główną księgową w dużej kancelarii. postanowiła zrobić podyplomowe zielarstwo na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Co ciekawsze, wcale nie musiała długo namawiać swojej Mamy aby z nią ukończyła " Uprawę i wykorzystywanie roślin zielarskich i alternatywnych".
Bardzo dużo czyta się dziś o tym, że na każdym kroku jesteśmy oszukiwani przez producentów jedzenia, mięso jest skażone substancjami chemicznymi, a warzywa są napromieniowane jeszcze zanim zostaną wysłane do docelowego odbiorcy. Uznaliśmy, że praca z przyrodą, w naturalnym środowisku jest tym, co chcemy robić. Wpływ na podjęcie tych wszystkich decyzji miała bez wątpienia nasza wielka miłość.
Czy zwyczajnie po ludzku nie było panu szkoda zostawiać dotychczasowego życia, kariery?
Z jednej strony już udowodniłem sobie i wielu ludziom, że mam kompetencje i potrafię osiągnąć sukces. Ale nawet życie w pięknej i pachnącej organizacji przestało dawać mi satysfakcję. Zrozumiałem to dopiero, gdy spotkałem Martę. Po wielu latach, znalazłem Kobietę z którą chcę mieć cudowną, dużą i szczęśliwą Rodzinę. Do tej pory za myślałem tylko o pracy. Wynikach, celach, rekrutacjach i zwolnieniach.
Ale ta praca gwarantowała panu życie na wysokim standardzie.
Owszem mieszkałem na Marinie Mokotów z pięknym widokiem na Pałac Kultury. Tam wszyscy żyją zamknięci. Portiernia, ochroniarz sławni sąsiedzi. Do marca zeszłego roku, byłem pewien że mam przyjaciół. Telefon dzwonił, wszyscy pytali co u Ciebie. Gdy postanowiłem .... uznali mnie za wariata.... że będę miał pszczoły i " Powietrze z ula".
Gdy byłem na wysokim stanowisku i znajomość ze mną oznaczała pewne korzyści było inaczej. Ale to, że miałem odwagę zmienić swoje życie oznacza, że trzeba było uznać mnie za odmieńca i osobę z problemami psychicznymi.
Nie boi się pan skutków tej decyzji?
Mam rodzinę i najwspanialszą kobietę na świecie u swojego boku. To jest moje źródło siły. W korporacji też można stracić pracę z dnia na dzień. A jak ma się przy sobie bliskich i wspólny cel połączony z pasją, to naprawdę nie ma nic piękniejszego.
To zrozumiałe, ale pańska decyzja jest obarczona ogromnym ryzykiem. Postawił pan na szali stabilizację, wypracowaną pozycję i dawne życie.
Wszystkie decyzje które podejmowałem w swoim życiu były obarczone ryzykiem. Natomiast rozmawiając z ludźmi pod Wadowicami gdzie mamy ziemię, a będziemy mieli gospodarstwo, patrzyli na nas początkowo sceptycznie. Myśleli, że przyjechali dorobkiewicze i chcą mieć piękny domek. Jak zobaczyli że mam świadectwo zdanego egzaminu rolniczego, zaczęli z nami rozmawiać. Mówili, że ludzie stąd wyjeżdżają, a można zdobyć duże dofinansowanie i pomogą nam je zdobyć. Nie mam traktora, a już dziś wiem, że są chętni aby przeorać mi pole. Potrzebujemy też głębosza, aby zrekultywować naszą ziemię. Tu też otrzymamy pomoc od sąsiadów.
Czyli jak na razie wszystko się wam układa tak, jak byście sobie wymarzyli.
Wierzymy, że ludzie fałszywi odcinają się od nas. Pojawiają się zaś tacy, z którymi będziemy współpracować w następnych latach. Chcemy połączyć rolnictwo z restauracją. Będą tu potrawy zrobione z warzyw od ludzi, których znamy i z którymi będzie się można u nas spotkać i porozmawiać o tym, co jemy.
Szefem kuchni w 27 porcjach będzie moja żona szkoli ją Paweł Markłowski, szef kuchni z Wrocławia. Wojtek Kamiński z Raciborza bardzo pomaga nam z logotypami i całą grafiką, wiem że z ich pomocą wszystko się uda.
BLOG w naTemat
Pan Adrian Falatyn postanowił założyć bloga w serwisie naTemat.pl, do którego zapraszamy już od sierpnia.