– Podczas czwartkowej mszy w intencji Bronisława Komorowskiego, kapłani biorący udział w nabożeństwie przeprosili go, ponieważ nie chcieli, aby atakowany prezydent czuł się odrzucony przez Kościół – wyjaśnia ks. Kazimierz Sowa. Wśród przepraszających był m.in. ks. Aleksander Seniuk, rektor warszawskiego kościoła Wizytek. I to właśnie tego ostatniego wezwał już na "dywanik" kardynał Kazimierz Nycz.
Podczas nabożeństwa w warszawskim kościele Sióstr Wizytek były już prezydent został przeproszony za opnie, oceny i porównania, które uwłaczały mu jako głowie państwa. Ksiądz Sowa przyznał, że księża obecni podczas mszy wiedzą, że Komorowski jest dobrym człowiekiem i chrześcijaninem. Odcięli się tym samym od opinii przedstawianych w Radiu Maryja i chrześcijańskiej publicystyce.
Nie oznacza to, że grupa kapłanów z Wizytek sprzeciwiła się Kościołowi. Po prostu wskazali na to, że coś złego dzieje się w opinii publicznej. Wszyscy duchowni zebrani podczas czwartkowej mszy znają Bronisława Komorowskiego od wielu lat i pamiętają, że w latach 80-tych wykazywał się dużą odwagą ucząc historii w seminarium duchownym. – Paradoksalnie wychowywał księży – dodał ksiądz Kazimierz Sowa w rozmowie z „Wyborczą”.
Duchowny zwrócił również uwagę na to, że podczas mszy prezydent Komorowski przystąpił wraz z rodziną do komunii, ponieważ jest to ich sposób na przeżywanie religijności. Dlatego fakt, że prezydent podpisał ustawę regulującą in vitro w Polsce nie oznacza, że jest skreślony dla Kościoła.
Księża, którzy przeprosili Bronisława Komorowskiego nie są odosobnieni. Ksiądz Sowa przyznał, że po mszy otrzymywał wiadomości z poparciem. – Powtarzam: zrobiliśmy to we własnym imieniu. Niech się więc Tomasz Terlikowski nie boi - nie zarejestrujemy oddziału księży wyklętych czy też niepokornych a rebours – podkreślił ksiądz Sowa. Przyznał przy tym, że Kościół jest trochę zagubiony w świecie polityki. Wielu księży w zmianie prawa widzi szanse dla Kościoła.
Tymczasem metropolita warszawski, kardynał Kazimierz Nycz, zamierza odbyć z "przepraszającymi" księżmi poważną rozmowę. – Na mszy nie ma miejsca na politykę. Kościół jest i musi pozostać miejscem apolitycznym – wyjaśnia powody wezwania ks. Seniuka do metropolity ks. Przemysław Śliwiński, rzecznik archidiecezji warszawskiej. I zaznacza, że zdaniem kurii archidiecezji warszawskiej, ks. Seniuk nie zachował się roztropnie.
Pod koniec kadencji relacje Bronisława Komorowskiego z częścią duchownych były napięte. Ochłodzenie stosunków było wynikiem poparcia byłego prezydenta dla kontrowersyjnej ustawy o in vitro, której nie akceptuje konserwatywna część Kościoła.
Pojawiły się nawet głosy, że skoro Komorowski opowiedział się za nowymi regulacjami w sprawie używania metody pozaustrojowego zapładniania, nie powinien być dopuszczony do sakramentu Komunii. Podobne szykany miały spotkać innych polityków, dzięki którym ustawa przeszła przez głosowanie. Wśród duchownych nie była to odosobniona opinia, ale oficjalne stanowisko Episkopatu. Okazuje się, że nie wszyscy księża tak surowo oceniają decyzję Komorowskiego.