– W miarę upływu czasu Andrzej Duda będzie miał ambicje, by stworzyć w PiS własny ośrodek władzy, może nawet przejąć partię – mówi w "Bez autoryzacji" filozof prof. Jan Hartman.
“Wikary proboszcza Kaczyńskiego”, “But uszyty na miarę nogi prezesa”. Tak mówi o Andrzeju Dudzie senator Kazimierz Kutz. Nie przesadza?
Bez wątpienia Duda jest i będzie posłuszny woli biskupów. To nie ulega kwestii. Pytanie tylko, jak daleko Kościół zechce się posunąć na tej drodze? To jeszcze trudno przewidzieć. Na pewno będzie ofensywa w sprawie zmiany ustawy regulującej aborcję, będzie też próba zmiany ustawy o in vitro. To są te dwa pola, gdzie Kościół po dojściu PiS do władzy może starać się uzyskać jak najwięcej. I na pewno będzie miał w Dudzie sprzymierzeńca.
A co z “butem Kaczyńskiego”?
Na pewno na początku prezydentury Duda będzie posłuszny Kaczyńskiemu w bardzo dużym stopniu. Myślę, że w miarę upływu czasu będzie miał ambicje, by stworzyć w PiS własny ośrodek władzy, może nawet przejąć partię.
Ale czy demonstrowanie takiej zależności nie byłoby dla niego samobójcze? Potwierdziłby to, o czym trąbią krytycy.
W pierwszej fazie nie bardzo ma wyjście. Duda ma przecież za sobą elektorat skrajny, katolicko-narodowy. Natomiast ambicją każdego prezydenta jest budowanie niezależnej pozycji. To wymaga odrębnego zdania od macierzystej partii, w tym wypadku nie tylko PiS, ale też Rydzyka i Kościoła. Pewnie za kilka lat zobaczymy Dudę w sporze z PiS-em czy Kościołem. Częścią tej niezależności jest pokazanie, że człowiek kieruje się wyższymi racjami.
To, co dla niezależności Dudy jest niebezpieczne, to specyficzny kult, jaki się wokół niego wytworzył. Z jednej strony miło łechce próżność. Z drugiej – jest żelaznym uściskiem radykalizmu.
Jak pan ocenia ostatnią aktywność duchownych względem Bronisława Komorowskiego? Były prezydent jest odsądzany od czci i wiary za poparcie in vitro.
Kościół zachowuje się jak brutalna ideologiczna partia polityczna. Prowadzi wojny i nie przebiera w środkach. Skoro stał się partią, walczy metodami partyjnymi. A że jest to partia masowa, metody są wulgarne. Oczywiście duchowni sami sobie robią krzywdę działając w sposób jaskrawo polityczny. Sojusz Kościoła spod znaku Rydzyka z PiS-em będzie przynosił tylko krótkookresowe korzyści, zwłaszcza materialne, kiedy PiS po wyborach dojdzie do władzy. Długookresowo takie zaangażowanie się Kościołowi nie opłaci.
A propo wyborów. Co z pana polityczną przyszłością? Znajdzie się pan na listach Zjednoczonej Lewicy?
Jest ostatni promyk nadziei, że ten dramat, jakim było przechwycenie projektu Zjednoczonej Lewicy przez promotorów koalicji Millera i Palikota, ulegnie odwróceniu. Na dzień dzisiejszy wydaje się bardziej prawdopodobne, że powstanie druga lista - lista partnerów lewicy, która będzie konkurować z tandemem Miller - Palikot.
W takim wariancie nie będzie lewicy w Sejmie…
Na pewno będzie bardzo trudno. Miller z Palikotem nie przekroczą 8 proc.. Druga lista też będzie miała ciężko. Na dziś sytuacja jest bardzo trudna. Winne jest uwiedzenie Millera przez Palikota i dramatyczna, poniżająca dla partnerów, nadreprezentacja tego drugiego na listach.